Jesteś w: Granica

Symbolika kamienicy Cecylii Kolichowskiej

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Kolejną warstwą w hierarchii mieszkańców kamienicy, czyli w ówczesnym niespójnym pod względem zaróbków społeczeństwie, byli urzędnicy i tak zwana miejsca inteligencja (wdowa po mecenasie Warkoniu, Tawnicka - kasjerka w cukierni u Chązowicza, Gorońscy). Jako że było ich stać na płacenie czynszu, mieszkali w jasnych i obszernych lokalach od frontu - z centralnym ogrzewaniem, dostępem do wody oraz kanalizacją.

Reszta lokatorów kamienicy, reprezentująca miejską biedotę, mieszkała już w gorszych warunkach, przypominających raczej otoczenie właściwe gryzoniom, a nie ludziom. Przystosowane jako takiej egzystencji poddasze należało do rodzin, które okazjonalnie płaciły właścicielce, a pozbawione okien, brudne, ciemne i wilgotne piwnice – do najbiedniejszych, których nie było stać na czynsz. Dla nich, nazywanych przez Kolichowską „biedotą na wymarciu”, kran z wodą był na podwórzu, a ubikacja stała ukryta za drzewem i wielkim koszem na śmieci.

Gdy było ciepło, najbiedniejsi mieszkańcy niczym szczury wychodzili ze swoich suteren i piwnic na podwórze porozmawiać, pogrzać się na słońcu i pooddychać świeżym powietrzem. Mieli na sobie brudną odzież, byli „jacyś mniejsi”, bez zębów. Wśród nich nie było ludzi starszych, gdyż nikt z nich nie dożywał sędziwego wieku. Dorośli, dzieci, wszyscy mieszkający w piwnicach, o których się mówiło „ludzie podziemni”, cierpieli głód, nędzę, w końcu umierali na gruźlicę.

strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 - 



  Dowiedz się więcej