Jesteś w: Granica

Charakterystyka rodziców Zenona Ziembiewicza

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Ojcem Zenona - głównego bohatera powieści Zofii Nałkowskiej „Granica” - był Walerian Ziembiewicz, zubożały szlachcic, który przez nieudolne zarządzanie swoim i żony - Joanny z Niemierów - majątkiem, stracił je obydwa. Mimo bankructwa, bohater ten do końca życia chwalił się świadectwami dawnej świetności - szlacheckimi herbami, ustawiając je w oszklonej szafce w salonie.

Po finansowej porażce, Walerian wraz z żoną i małym synem przeniósł się do Boleborzy, w której otrzymał posadę rządcy folwarku. Majątek ten należał do kompleksu folwarków tamtejszej rodziny obszarniczej, do hrabiostwa Tczewskich. Był to teren niewielki, zapuszczony, leżący na peryferiach włości. Mimo bolesnej nauczki z przeszłości, także w Boleborzy Walerian kierował majątkiem nieumiejętnie, nic nie robił w gospodarstwie, nie garnął się do pracy. Wolał za to godzinami przesiadywać w kancelarii, naprawiać wszystkie zepsute przedmioty domowego użytku czy po prostu pić.

Alkohol wprowadzał Waleriana w stan „zaostrzonego erotyzmu”, wtedy zdradzał żonę z dziewkami ze dworu. Z każdej takiej chwili słabości spowiadał się Żanci, którą mimo wszystko bardzo kochał i szanował. Ona z kolei, ceniąc w nim jego niezależność, zawsze mu wybaczała cudzołóstwo.

Dzień pracy Waleriana przedstawiał się następująco. Wstawał o świcie, z dubeltówką na ramieniu szedł w pola pilnować ludzi przy robocie, aby nie kradli „pańskiego”. W tym czasie bardzo krzyczał na chłopów, bił folwarczne dzieci po twarzy, strzelał do cudzych psów, kotów. Potem do końca dnia strzelał do wron. W rzeczywistości rachunkami i księgami w kancelarii zajmowała się jego żona.

Jedyną osobą, z którą musiał się liczyć Walerian, był plenipotent Tczewskich - Czechliński, którego jednak nie obchodziły losy Boleborzy, gdyż zajmował się własnymi sprawami, interesami i polityką.

Stary Ziembiewicz zdradzał pewne ślady obsesji na punkcie swoich pracodawców. Tematu na długie tygodnie dostarczało mu zobaczenie kogoś z rodziny Tczewskich w kościele w Chązebnej czy jego przypadkowy udział w hrabiowskim polowaniu, odbywającym się na bagnach boleborzańskich.

W późniejszych latach Walerianowi zaczęło szwankować zdrowie: miał bronchit, rozedmę płuc, był otyły. Przestał pić i odzwyczaił się od palenia, popadając przy tym w chorobliwe wręcz obżarstwo (jedzenie „po pańsku”), stał się ustępliwy i niezdecydowany. W pole wyjeżdżał już tylko bryczką, aby dopilnować ludzi przy robocie, wracał zmordowany i wykończony, aż w końcu zmarł.

Ziembiewicz jest bohaterem, którego z jednej strony wstydził się Zenon (mierziło go cudzołóstwo Waleriana, jego brak ogłady i wykształcenia), a z drugiej – mimowolnie naśladował.

Z kolei matka Zenona – nazywana przez najbliższych zdrobniale Żancią, była wysoką, chudą kobietą o nieco pochylonych ramionach, białej cerze i siwych włosach. Stale grała na fortepianie, zajmowała się kwiatami i wydawała dyspozycje służbie. Choć miała dobry charakter, to nie brak jej było lekkomyślności i ustępliwości, czego dowodzi ciągłe przebaczanie zdrad mężowi.

Bohaterka była bardzo zadowolona ze swojego życia, lubiła siebie i kochała „życie, ludzi i świat”. Powtarzała, że Bóg kieruje jej życiem. Jej tolerancja dla męża i jego kochanek - wiejskich dziewczyn, które wręcz wychwalała, była pretekstem plotek w Boleborzy i skutkiem ogromnej miłości, jaką darzyła Waleriana.

W mężu Żancia ceniła niezależność i prawdomówność. Ich związek wydawał się idealny. Wstając od stołu zawsze nawzajem całowali się w rękę, grali razem w bezika, spędzali razem czas, nie nudzili się sobą.

Po śmierci męża Żancia, na prośbę syna i synowej, przeniosła się do miasta i zamieszkała w ich domu. Z Boleborzy zabrała ze sobą kucharkę, służącego i niańkę Marynkę do opieki nad maleńkim wnukiem Walerianem, który otrzymał imię po swoim nieżyjącym dziadku. Ziembiewiczowa nie nudziła się w domu syna, szybko przyzwyczaiła się do nowego życia, ciesząc się szczęściem Zenona, w którym coraz częściej dostrzegała nieżyjącego męża. Prowadziła dom, wydawała polecenia służbie, śpiewała wnukowi, udzielała dobrych rad względem jego wychowania, spacerowała samotnie po rozległym parku, dokarmiała ubogich, którzy pukali do domu syna, dając dowód swojej łagodności, cierpliwości i dobroduszności.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej