Jesteś w: Zdążyć przed Panem Bogiem

„Zdążyć przed Panem Bogiem” - streszczenie szczegółowe

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Parę dni po zastrzeleniu werkszuca, w kwietniu, Marek, Antek i Anielewicz szli ulicą. Na placu Muranowskim dostrzegli ludzi. Ludzie wyszli z piwnic, by posiedzieć na słońcu. Marek, przyzwyczajony do tego, że ludzie powinni wychodzić tylko w nocy, zdziwił się. Antek stwierdził, że Edelman nienawidzi tych ludzi. Antek jako pierwszy na spotkaniu Komendy stwierdził, że Niemcy podpalą getto. Wszyscy uznali, że plecie głupstwa, lecz drugiego dnia powstania Niemcy rzeczywiście podłożyli ogień. Siedzieli wtedy w schronie i ktoś wbiegł, krzycząc, że getto płonie. Wybuchła panika i Marek uderzył jakiegoś chłopca, by się uspokoił. Wyszli na podwórko i stwierdzili, że getto centralne jeszcze się nie paliło. Ania, przyjaciółka Adama, została z matką. Pozostali rzucili się do ucieczki i dotarli do muru na Franciszkańskiej. W murze była wyrwa, oświetlona reflektorem. Część ludzi została, bojąc się, że Niemcy powystrzelają wszystkich. Zygmunt strzelił w reflektor, dzięki czemu zdołali przedrzeć się dalej.

Przed powstaniem, kiedy zaczęła się akcja w małym getcie, zabrano Abraszę Bluma. Był to żydowski przywódca, jeszcze sprzed wojny. Marek poszedł, by zobaczyć co się z nim działo. Wzdłuż ulicy Ciepłej ustawiono czwórkami ludzi. Po obu stronach stali Ukraińcy. Edelman ruszył szybkim krokiem i nikt go nie zatrzymał. Kiedy wrócił wieczorem do domu, na schodach czekała na niego Stasia. Płacząc, wyznała, że bała się, iż go zabrali.

Po wojnie Edelman odnalazł córkę Zygmunta, Elżunię. Wyjechała do Ameryki, gdzie zaadoptowali ją jacyś bogaci ludzie. Potem popełniła samobójstwo. Kiedy pojechał do USA, odwiedził jej rodziców. Pokazali jej pokój, w którym nie zmienili niczego od śmierci dziewczyny.

Przeskoczyli przez mur i dotarli do getta centralnego na Franciszkańską. Tam spotkali Bluma i Gepnera. To właśnie Gepnerowi Marek wyszabrował z walizki czerwony sweter z angory. Podobny dostał po latach od Tosi z Australii. Gepner miał możliwość ukrywania się po stronie aryjskiej, lecz do końca pozostał w getcie. Blum poinformował ich, że AK próbowała zniszczyć mur przy ulicy Bonifraterskiej, lecz akcja nie powiodła się. Anielewicz był załamany, nie było już broni i na nic nie mogli liczyć. Edelman uznał, że powinni jednak gdzieś iść, lecz nie miał pojęcia, gdzie. Razem z nim na podwórku stało około czterdziestu ludzi. Zeszli do piwnic. Wieczorem Adam postanowił wrócić po Anię. Okazało się, że schron, w którym ukryła się Ania i jej matka, został zasypany. Następnego dnia ruszyli do schronu, w którym ukrywali się Anielewicz, Celina i Jurek Wilner. Dwie prostytutki zrobiły im coś do jedzenia, a Guta częstowała ich papierosami.

Wszystko działo się szybko. Gdzieś biegli, ktoś ginął, potem znów biegli. Adam wystawił głowę z piwnicy i zginął od wybuchu granatu, którym rzucił w niego jakiś Niemiec. Marek wystrzelił ze swoich pistoletów, lecz nie trafił. Zdołał jednak uciec na dach i przeskoczył na dach drugiego budynku. Na piątym piętrze spotkał chłopaka, który leżał na worku z sucharami. Chłopak dał mu dwa suchary. O szóstej zmarł i Edelman zabrał worek ze sobą. Na podwórku zauważył ciała pięciu zabitych chłopaków. Wśród nich leżał Stasiek, któremu Marek nie chciał dać wcześniej adresu po stronie aryjskiej. Wykopali grób na Franciszkańskiej 30 i pochowali tych chłopców. Był pierwszy maja, odśpiewali więc cicho nad grobem „Międzynarodówkę”. Potem zdobyli cukier i pili osłodzoną wodę. W oddziale Marka kilka osób zbuntowało się i urządziło strajk głodowy. Edelman uświadomił sobie, że coraz więcej ludzi pyta się go, co mają dalej robić. Nie potrafił odpowiedzieć na ich pytania i czuł się samotnym.

Szóstego maja przyszedł Anielewicz z Mirą. Następnego dnia Marek poprosił, aby zostali z nimi, ale Anielewicz chciał wrócić do swojego bunkra. Ósmego maja poszli do ich schronu na Miłą 18 i dowiedzieli się, że popełnili samobójstwo. Zabrali ze sobą tych, którzy pozostali przy życiu i dwie prostytutki. Po powrocie do schronu czekał na nich Kazik z kanalarzami z aryjskiej strony. Przewodnicy podprowadzili ich do wylotu przy ulicy Prostej i 9 maja, o godzinie dziesiątej, wyszli na ulicę – brudni, z bronią. Obserwujący to ludzie stali w milczeniu, przerażeni.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 -  - 10 -  - 11 -  - 12 -  - 13 -  - 14 -  - 15 -  - 16 - 



  Dowiedz się więcej