Jesteś w: Inny świat

Próba zachowania człowieczeństwa w „Innym świecie”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Zagadnienie próby zachowania człowieczeństwa w powieści Grudzińskiego „Inny świat” można rozpatrywać w kontekście przyjaźni autora z Kostylewem, którego losy są dowodem na podejmowanie takiego trudu. Swoją niezłomnością i uporem, manifestowanym w Jercewie wykazał, że o swoje człowieczeństwo trzeba walczyć do końca.

Dowodem na jego walkę o szacunek do siebie jest fakt, iż na każdym kroku starał się pomagać więźniom znajdującym się w dużo gorszej sytuacji, często dzielił się z nimi chlebem, zupą czy przemycanym zza zony tłuszczem. Chęć pomagania innym doprowadziła go do uciekania się do oszustwa. Kostylew dla dobra osadzonych doliczał większe normy wydajności ich pracy w tartaku. Za tą „tuftę” został zesłany do brygady lesorubów w Jercewie. Ciężka praca fizyczna wyraźnie go odmieniła (przestał być „świętym”, jak nazywali go współwięźniowie, a stał się jednym z nich). Załamanemu udało się podnieść dzięki dziełom wybitnych twórców. Wówczas odrodził się po raz kolejny i postanowił dać świadectwo swojej wyższości nad Związkiem Radzieckim. Wtedy właśnie wpadł na pomysł z przypalaniem ręki.

Kiedy poparzył sobie rękę wyciągając chleb z ognia, otrzymał kilka dni wolnego. Wtedy ułożył plan i postanowił „nigdy już nie będę dla nich pracował”. Regularnie, co trzy dni, wkładał dłoń do pieca, aby w szpitalu lekarze wypisywali mu kolejne zwolnienia z pracy przy wyrębie lasu. W ten sposób protestował wobec przymusowym robotom, stając się niejako dobrowolnym męczennikiem.

Próbą zachowania człowieczeństwa w „Innym świecie” widać także w bliskiej i szczerej relacji, jaka połączyła Kostylewa i Grudzińskiego. Więźniów zbliżył humanizm i znajomość literatury światowej. Choć ich znajomość trwała zaledwie miesiąc, sam narrator napisał: „Znaliśmy się (…) za mało, żeby przyjaźń odwzajemnić, ale dość, aby ją pozyskać. Kostylew przywiązał się do mnie jak pies i jeśli można tego określenia użyć w obozie – stanowiliśmy nierozłączną parę”. To dlatego Grudziński, gdy administracja obozowa odkryła przyczynę ran na ręce Kostylewa, zaproponował, że to on zastąpi przyjaciela na Kołymie, w „łagpunktcie”, z którego nikt nie wrócił żywy, pokazując kolejny dowód na to, że w obozie należy pamiętać, że przede wszystkim jest się człowiekiem, a nie więźniem, że człowiek pozbawiony wolności wciąż musi pozostawać człowiekiem.



  Dowiedz się więcej