Jesteś w: Dżuma

Jean Tarrou – charakterystyka postaci

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Mężczyzna, który przybył do Oranu zaledwie kilka tygodni przed kwietniowym wybuchem epidemii, jednak zależało mu na niesieniu pomocy jego mieszkańcom równie mocno, jak doktorowi Rieux. Łączyło go wiele z Bernardem, głównie w sferze ideologicznej, dlatego znakomicie się dogadywali. Razem stworzyli oddziały sanitarne, które niestrudzenie niosły wszelką pomoc obywatelom w czasach straszliwej epidemii.

Nikt dokładnie nie wiedział skąd przybył ani czego szukał w Oranie. Ponieważ zatrzymał się w hotelu, wielu uznało, że był człowiekiem zamożnym. Bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię mieszkańców, głównie dzięki swojemu rozrywkowemu i przyjacielskiemu nastawieniu do innych. Doktor Rieux pisał o nim: „Dobroduszny, zawsze uśmiechnięty, wyglądał na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek, nie będąc ich niewolnikiem. W istocie, znano tylko jedno jego przyzwyczajenie, przyzwyczajenie mianowicie stałe wizyty u tancerzy i muzyków hiszpańskich, dość licznych w naszym mieście”.

Wygląd zewnętrzny Jeana doskonale korespondował z jego charakterem i usposobieniem. Doktor Rieux opisywał go jako „mężczyznę młodego jeszcze, o ciężkiej sylwetce, o twarzy masywnej i porytej, zamkniętej szerokimi brwiami”. Był więc człowiekiem postawnym, a z jego oblicza można było wyczytać, iż wiele w życiu przeszedł. Ponadto biła od niego życzliwość i dobroduszność, lecz jeśli zechciał potrafił zmienić się w srogiego i stanowczego mężczyznę, któremu lepiej nie wchodzić w drogę.

Inaczej niż doktor Rieux, pochodził z zamożnej rodziny. Jego ojciec pracował jako zastępca prokuratora generalnego. Matka Tarrou była poczciwą i prostą kobietą, która całe życie spędziła w cieniu swojego męża. Jean był wychowywany głównie przez ojca. Przez długi czas darzył rodzica wielką miłością i szacunkiem. Wszystko uległo jednak zamianie, kiedy już jako młodzieniec był świadkiem tego, jak jego ojciec skazał młodego człowieka na śmierć. Wówczas Jean znienawidził ojca, ponieważ uważał go za współwinnego morderstwa. Wkrótce uświadomił sobie, że przez lata pracy zastępca prokuratora generalnego musiał być obecny przy dziesiątkach, jeśli nie setkach egzekucji. Wtedy też postanowił wyprowadzić się z rodzinnego domu. Od tamtej pory postanowił, że wyruszy w świat i będzie orędownikiem w sprawie zniesienia kary śmierci.

Jean był człowiekiem o czystym sercu, dla którego bunt wobec pozbawiania życia innych ludzi był czymś naturalnym. Jak mówił w rozmowie z Rieux: „Dlatego postanowiłem odrzucić wszystko, co z bliska czy z daleka, dla dobrych czy złych powodów, powoduje śmierć lub usprawiedliwia zabójstwo”.

Tarrou zawsze sytuował siebie po stronie ofiar. W każdym konflikcie starał się nieść pomoc tym, którzy zostali pokrzywdzeni. Wynikało to w dużej mierze z życiowego celu, jaki postawił przed sobą i do którego dążył. W rozmowie z Rieux wyjawił, że chciałby osiągnąć coś wielkiego: „(…) chciałbym wiedzieć, jak stać się świętym; tylko to mnie interesuje (…) Znam dziś tylko jedno konkretne zagadnienie: czy można być świętym bez Boga”.

Jeśli chodzi o stosunek Tarrou do innych ludzi, to był on niezwykle otwarty i przyjacielski. Nigdy nie uważał się za lepszego od kogokolwiek. Nie kategoryzował napotkanych na swojej drodze obywateli, starając się wszystkich traktować jednakowo dobrze. To właśnie jemu, a nie Rieux, zwierzał się ze swoich tajemnic Cottard. Zjednywał sobie zatem ludzi z różnych środowisk, bo zaprzyjaźnił się również z Rambertem, Grandem, a nawet ze starym astmatykiem.

Z jego notatek możemy wywnioskować, że fascynowali go mieszkańcy Oranu. Szczególnie upodobał sobie pewnego staruszka, który każdego ranka wabił koty pod swój balkon, aby pluć na nie z góry. Mieszkając w hotelu bacznie przyglądał się innym lokatorom, ludziom, którzy przychodzili do restauracji na kolacje, a także wszystkim tym, których mógł dostrzec za oknem i z balkonu.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej