Jesteś w: Lalka

Historia rodziny Krzeszowskich

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Małżeństwo Krzeszowskich w czasie akcji właściwej powieści Lalka przechodził kryzys, spowodowany utratą jedynego dziecka i nie radzeniem sobie z traumatycznym przeżyciem. Baronowa miała do męża pretensje, że nie wspierał się, lecz rzucił się w szpony hazardu, trwoniąc majątek rodzinny w grze na wyścigach i hazardzie.

Przed separacją baronostwo mieszkało razem w kamienicy należącej do Tomasza Łęckiego. Tam też urodziła się i dorastała ich jedyna córeczka, która niestety zmarła. Po tym wydarzeniu Krzeszowski wyprowadził się od żony, pozostawiając ją samą w dużym mieszkaniu i zaczął prowadzić ożywione życie towarzyskie, które szybko pochłonęło spadek, jaki pozostawił mu ojciec:
Niech diabli wezmą - mówił - tak podłe życie! Ojciec zostawił mi wprawdzie pół miliona rubli w dziedzictwie, ale zarazem cztery choroby, z których każda warta milion... (…) pieniądze rozeszły się, ale choroby zostały. Że zaś ja sam dorobiłem sobie parę nowych chorób i trochę długów, więc - sytuacja jasna: byłem się szpilką zadrasnął, muszę posyłać po trumnę i rejenta.

Od chwili wyprowadzki męża baronowa przelewała cały gniew i gorycz na służącą Mariannę, stróża Kacpra czy na zamieszkujących tą samą kamienicę studentów:
Do tej pory dzień schodził jej na wymyślaniu Mariannie, na pisywaniu listów do lokatorów o to, że schody są zaśmiecone, na wypytywaniu stróża: czy nie zdarł kto karty wynajmu mieszkań? czy praczki z paryskiej pralni nocują w domu albo czy rewirowy nie miał do niej jakiego interesu? Nie zapominała przy tym upominać go, ażeby w razie zgłoszenia się konkurenta o lokal na trzecim piętrze bacznie przypatrywał się, szczególniej ludziom młodym, a gdyby to byli studenci, ażeby odpowiadał, że lokal już wynajęty.

- Uważaj, Kacprze, co ci mówię - kończyła - bo stracisz miejsce, jeżeli mi tu zakradnie się jaki student. Mam już dosyć tych nihilistów, rozpustników, ateuszów, którzy znoszą trupie główki.

Nie zlitowała się nawet nad Heleną Stawską, którą z zazdrości o męża posądziła o kradzież lalki należącej do nieżyjącej córki i której wytoczyła z tego powodu proces. Ciągłe spotykanie się z lokatorami w sądzie było zresztą jej hobby.
Pod koniec powieści baronostwo pogodziło się i podjęło decyzję o zaczęciu wszystkiego od początku. Kobieta przyjęła męża, zadłużonego na trzydzieści dziewięć tysięcy rubli, z jedną walizką, służącym Leonem i osobistym kucharzem. Baron ożywił domowe życie towarzyskie, a jego żona zaczęła spłatę jego długów.



  Dowiedz się więcej