Jesteś w: Zdążyć przed Panem Bogiem

Streszczenie „Zdążyć przed Panem Bogiem”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Bohater Marek wspomina chłodny dzień, dziewiętnasty kwietnia, kiedy obudzony strzałami, wyszedł z domu położonego w getcie. Następnego dnia wysadzono bramę i wybuch zabił kilkudziesięciu Niemców. Szturmowanego getta broniło czterdzieści osób, nie chcieli się poddać. Dzień wcześniej na wieść o likwidacji getta uformowało się dowództwo powstania, m.in. komendant Anielewicz, Geller i Edelman. Anielewicz, mimo że nie wierzył w zwycięstwo, świadomy, że idą na śmierć w imię honoru i historii. miał nadzieję, że zwyciężą, że nadejdą jakieś posiłki. W maju Anielewicz, podobnie jak osiemdziesiąt innych osób popełnił samobójstwo. W tym miejscu do dziś jest usypany - świadectwo zbiorowej mogiły.

Marek bohatersko i z determinacją dowodził czterdziestoma żołnierzami, nie denerwował się, ponieważ nic większego niż śmierć nie mogło ich spotkać. Za murami getta toczyło się normalne życie, walczący widzieli nawet karuzelę. Młody Michała Klepfisz, odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari zasłonił własnym ciałem karabin maszynowy, by pozostali mogli się przedrzeć dalej.

Marek był gońcem w szpitalu. Stawał przy bramie, prowadzącej na Umschlagplatz i wyprowadzał chorych. Mieszkańcy getta mieli wówczas jeden cel – zdobycie „numerka życia”. Niemcy obiecywali ludziom jedzenie, a ci posłusznie szli do wagonów. Nie wierzono, że Niemcy mogliby posyłać ludzi na pewną śmierć i marnować tyle chleba.

Akcja wywożenia ludzi trwała przez sześć tygodni – od dwudziestego drugiego lipca do ósmego września 1942 roku. Marek stał wówczas w bramie. Odprowadził na plac czterysta tysięcy ludzi. Pielęgniarki podczas likwidacji szpitala podawały dzieciom cyjanek, chroniąc ich przed dostaniem się do komory gazowej. Różni ludzie decydowali się na śmierć w specyficznych okolicznościach – niektórzy, jak Czerniaków, czynili swoją śmierć prywatną, inni chcieli umrzeć publicznie. Większość jednak chciała powstania, ponieważ umieranie z bronią jest piękniejsze niż śmierć bez broni. Chodziło głównie o wybór sposobu umierania.

Wywiad, w którym Marek opowiadał o wydarzeniach z powstania w getcie, został przetłumaczony na różne języki obce i wywołał głębokie oburzenie, ze względu na mało heroiczne szczegóły. W 1963 roku Marek w USA i rozmawiał o pamięci o ofiarach getta. Nikt podczas wojny nie mógł uwierzyć, że tysiące ludzi przerabiano na mydło i wywożono do obozów. Naciskano nawet na Marka, by ten zmienił treść wywiadu m.in. zwiększył liczbę powstańców (było ich 220).

Marek był jedynym członkiem dowództwa, który przeżył powstanie. O walkach jeszcze w czasie wojny mówił bez patosu, co nie podobało się innym. Potem zamilkł na 30 lat. Wspomniał o pięknej śmierci Krystyny Krachelskiej, zestawiając ją ze śmiercią zwykłych osób z wyczerpania i głodu. Wspominał o przypadkach kanibalizmu (Rywka Urman) i wyrywania dzieciom jedynej strawy – zupy. Lekarze w getcie przeprowadzali badania nad głodem, których wyniki zostały opublikowane w pracy: „Choroba głodowa. Badania kliniczne nad głodem wykonane w getcie warszawskim w 1942 roku”. Badacze wyróżnili trzy stopnie wychudzenia. Badacze stwierdzili, że stan psychiczny badanych charakteryzował się ubóstwem myśli. Śmierć głodowa była podobna do śmierci fizjologicznej, ze starości.

W tym czasie chirurgiem w radomskim szpitalu świętego Kazimierza był Profesor. Wojna okazała się doskonałą szkołą dla młodego chirurga, mógł nawet ujrzeć otwarte, bijące serce. W Polsce dopiero w 1947 roku profesor Crafoord wykonał operację chirurgiczną na otwartej klatce piersiowej, lecz nawet wówczas nie otworzono worka osierdziowego. Profesor – 20 czerwca 1952 roku – zoperował serce Genowefy Kwapisz. Umiejętność operowania na otwartym sercu zyskał dzięki doświadczeniu, jaki nabył podczas wojny. Bał się jednak, że koledzy powiedzą, iż eksperymentuje na człowieku. Opowiadał o etycznych rozterkach przed operacją (przy zabiegu prezesa Rzewuskiego po zawale). I zachęcie Marka do podjęcia ryzyka. Gdyby nie słowa Marka nie doszłoby również do operacji Rudnego i pani Bubnerowej, której odwrócono krwiobieg. Edelman opowiada o rozterkach zawodowych Profesora przy ostatniej z wymienionych operacji i jego wahaniach przed nowatorskim zabiegiem. Po zabiegu Bubnerowej Profesor opowiadał o swojej metodzie na zjeździe kardiochirurgów w Bad Nauheim. Wszyscy wstali z miejsc i bili brawo. Potem chirurdzy z Pittsburga i USA zaczęli stosować metodę odwracania krwiobiegu. Najtrudniejszą decyzją była operacja Rzewuskiego. Profesor zwlekał długo, jednak Edelman był nieugięty. Według niego każdy, kto jest oswojony ze śmiercią tak jak on, ma większą odpowiedzialność za życie. Wspierała go m.in. Elżbieta Chętkowska. Nagroda jej imienia, przyznawana za wybitne osiągnięcia z zakresu kardiologii i ufundowana została z honorariów za pracę Edelmana „Zawał serca”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 - 



  Dowiedz się więcej