Jesteś w: Kamienie na szaniec

Akcja pod Arsenałem – streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

W poniedziałek 23 marca o godzinie czwartej trzydzieści gestapo aresztowało Rudego oraz jego ojca. Przewieziono ich na Pawiak. Hitlerowcy, dzięki notatkom znalezionym u Heńka, towarzysza broni Rudego, wiedzieli, że jest on ważnym organizatorem dywersyjnych działań i zażądali od niego wydania miejsc przechowywania broni oraz adresów innych sabotażystów. Młodzieniec nie przyznawał się do niczego, więc zaczął być bity. Bicie trwało przez wiele godzin w różnych postawach Rudego. Kilka razy przewożono go z Pawiaka na Szucha by kontynuować brutalne bicie oraz kolejne tortury. Gdy nie mógł się podnieść bito go na leżąco. Każdego dnia powracał na Pawiak w coraz gorszym stanie.

Gdy przyjaciele dowiedzieli się o aresztowaniu Rudego, natychmiast postanowili go odbić. Nie mogli jednak wyłamać się innym rozkazom. Po wypełnieniu zadań zajęli się przygotowaniem akcji (rozpoznanie terenu, przygotowanie broni). Kolega Zośki Wesoły, który mógł wchodzić do siedziby Gestapo miał dowiedzieć się, o której i jaką trasą przewożą Rudego. Dowództwo wahało się przed wydaniem zgody na odbicie więźnia, jednak Zośka nie zaryzykował akcji na własną rękę. Po trzech dniach dowództwo się zgodziło, a chłopcy dostali wiadomość, że karetka z Rudym będzie jechała ulicą Bielańską około godziny siedemnastej.

Akcją dowodził Stefan Orsza, chociaż to oddział Zośki miał przeprowadzić główną akcję. Okolica otoczona była wojskami Polskich Sił Zbrojnych, które rozstawiły się na swoich stanowiskach, zamaskowując się wśród przechodniów przy skrzyżowaniu ulicy Bielańskiej i Długiej. W akcji brały udział trzy grupy – dwie z pistoletami i granatami i trzecia z butlami z benzyną. Wsparcie mieli dostać od ukrytych ludzi z pistoletami maszynowymi. Gdy łącznik dał znać o nadjeżdżającej karetce Orsza zaalarmował resztę oddziału.

Niespodziewanie na ulicy pojawił się policjant i, gdy nie chciał się cofnąć, został zastrzelony przez Zośkę. Zobaczył to szofer karetki i skręcił w inna niż planowaną ulicę. Obrzucony pojazd stanął w płomieniach koło arkad Arsenału Warszawskiego. Wywiązała się strzelanina – zginął przypadkowy oficer SS i jeden z gestapowców z szoferki. Drugi wciąż strzelał. Zośka nie czekał, wraz z innymi wybiegł w stronę strzelającego, dosięgła go jedna z kul. Z otwartej karetki wybiegło dwudziestu pięciu więźniów. Na końcu wyczołgał się z niej Rudy, którego koledzy z początku nie mogli poznać. Ujęli kolegę, wsadzili do samochodu i szybko odjechali. Rudy jęczał z bólu i patrzył na kolegów zdziwiony.

Pod Arsenałem zrobiło się całkowicie pusto. Biorący udział w akcji rozpierzchli się w różne strony. Alek ze swoimi kompanami trafił na wychodzących z biur Arbettsamtu – niemieckich urzędników. Otworzyli oni do uciekających ogień. Jedna z kul trafiła Alka w brzuch. Widząc grupę biegnących młodzieńców z pistoletami w ręku, Niemcy zaczęli do nich strzelać. Jeden z nich trafił Alka w brzuch. Mierzącego do niego urzędnika zastrzelił jeden z przyjaciół broni. Nie mogąc się podnieść Alek wrzucił granat między ukrywających się za murem i strzelających urzędników. Strzały uciekli. Dwóch z kolegów Alka umieściło go w przejeżdżającej szoferce. Zaczęła ich jednak gonić niemiecka ciężarówka, którą Alek powstrzymał, rzucając granat. Chłopcy wysadzili go pod domem. Mimo starań lekarzy, nie udało się uratować młodzieńca. Zmarł po kilku dniach.

Rudy także bardzo cierpiał. Na jego ciele nie było miejsca bez rany czy strupa. Jego organizm powoli przestawał funkcjonować, bardzo się męczył. Wciąż czuwał przy nim Zośka. Rudy zmarł tego samego dnia co Alek. Na gestapowców, którzy katowali Rudego wydano wyroki śmierci, które niebawem wykonano.



  Dowiedz się więcej