Jesteś w: Przedwiośnie

Polska i Polacy w „Przedwiośniu”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Należy pamiętać, że Cezary Baryka nie urodził, ani wychowywał się w na ziemiach polskich. Ojczyznę znał wyłącznie z opowieści rodziców. Dlatego też mógł oceniać sytuację w kraju i rodaków zimnym i obiektywnym okiem. W odróżnieniu od innych dostrzegał na przykład, że czas na celebrowanie odzyskania niepodległości już dawno minął i konieczne są radykalne, a przede wszystkim kroki, które wprowadziłby Polskę na właściwe tory rozwoju i pozwoliły oddalić się od bolszewickiej Rosji, która miał wyraźne zakusy na podbicie młodego państwa:

„Tam jest ziemia ruska i lud ruski. Mamy tu, Polacy, ziemię polską i lud polski. Mamy wolność. O tym, żeby się tam z powrotem pchać, nawet nie należy marzyć, nie tylko myśleć”.
Dlatego też irytowała go niezmiernie ślamazarność poczynań rządu reprezentowanego przez Szymona Gajowca.

Baryka podzielał entuzjazm Polaków i fascynowała go również ich waleczność, jednak nie potrafił zrozumieć opieszałości w działaniu i zaślepienia niepodległością. Jego zdaniem, jeśli ktoś tak długo walczył o odzyskanie wolności musiał mieć ułożony plan, co zrobić, jak już do tego dojdzie. Naiwnie wierzył, że Polacy są narodem działającym według nakreślonych schematów i z konsekwencją trzymających się wytycznych.

Dostrzegał poza tym nadęcie niektórych rodaków, którzy ze wszystkiego gotowi byli zrobić sprawę narodową:

„Znana jest anegdota o temacie «Słoń». Polak, mający po innych nacjach napisać rozprawę o słoniu, napisał bez wahania: «Słoń a Polska»”.

Był jednak przekonany, że dążenie do niepodległości było celem samym w sobie, a gdy wreszcie został on osiągnięty, rodaków ogarnął paraliż. Postulował wielokrotnie, że należy zacząć działać.

Polska w powieści ukazana została jako miejsce rażących kontrastów. Najlepszym przykładem jest Nawłoć. Życie tamtejszej szlachty mija na zabawach, balach, wycieczkach i romansach, podczas gdy mieszkańcy okolicznych wiosek dosłownie walczą o przetrwanie. Cezary dostrzegał otępienie chłopów, ale także wielki potencjał:

„Cóż za zwierzęce pędzicie życie, chłopy silne i zdrowe! Jedni mają jadła tyle, że z niego urządzili kult, obrzęd, nałóg, obyczaj i jakąś świętość, a drudzy po to tylko żyją, żeby nie zdychać z głodu! Zbuntujcież się, chłopy potężne, przeciwko swojemu sobaczemu losowi!”.

Zdaniem bohatera chłopi z łatwością mogliby podnieść rękę na swoich panów, jednak wciąż trwali w swoistym letargu. Baryka był przekonany, że prędzej czy później taka sytuacja doprowadzi do buntu. Aby tego uniknąć należałoby natychmiast nadać chłopom ziemię na własność.

„Dotarłszy do najrdzenniejszej Polski, bo do stolicy – Warszawy – ani po drodze, ani w tym mieście Cezary Baryka nie znalazł szklanych domów” – te słowa najlepiej charakteryzują rozczarowanie bohatera widokiem Warszawy. Stolica również była miejscem rażących kontrastów. Cezary odnajdywał w niej miejsca, których „obmierzłego wnętrza żadne pióro opisać nie zdoła, którego bezprzykładnego nieładu, brudu, wstrętnej bezmyślności rzeczy naprędce rzuconych nic nie zdoła wysłowić”. Mieszkańcy najuboższych dzielnic miasta wydają się żyć w warunkach skrajnej nędzy, a ich życia zostały zdegradowane do nieustającej walki o ochłapy jedzenia.

Przerażenie czytelnika może budzić fragment raportu lekarki, wygłoszony podczas spotkania komunistów:

„Tutaj, w tym mieście Warszawie, 85 procent dzieci w wieku szkolnym ma początki suchot. Przeciętna długość życia robotnika wynosi 39 lat, przeciętna długość życia księdza 60 lat. W roku 1918 na 33 000 wypadków śmierci w Warszawie 25 000 było zmarłych na suchoty. Cała klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami” .

Co więcej Polska była także miejscem bezwzględnej brutalności władz:

„Policja polska stosuje takie oto tortury: obie ręce skazańca skuwają razem i pomiędzy nie wciągają obadwa kolana. Między ręce i kolana wsuwają żelazny drąg, co sprawia, że badany skręca się w kółko. Następnie przewraca się ofiarę na plecy i bije się batem po nagich stopach tak długo, aż ta ofiara zemdleje. Wówczas doprowadza się ją do przytomności i zaczyna «badanie» od początku. Wlewa się wodę strumieniami do gardła i nosa, aż do uduszenia skazańca”.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej