Jesteś w: Przedwiośnie

Młodość Cezarego Baryki

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Chociaż Cezary Baryka w ostatniej scenie powieści ma zaledwie dwadzieścia cztery lata, to nikt nie nazwałby go wtedy człowiekiem młodym. Jego życie potoczyło się w taki sposób, że musiał bardzo szybko wydorośleć.

Młodość głównego bohatera „Przedwiośnia” można podzielić na dwa etapy. Pierwszy obejmuje okres czternastu pierwszych lat życia i przepełniony jest on pięknymi scenami rodzinnymi:

„Chłopiec ten miał od najwcześniejszych lat najdroższe nauczycielki francuskiego, angielskiego, niemieckiego i polskiego języka, najlepszych drogo płatnych korepetytorów, gdy poszedł do gimnazjum. Uczył się wcale nieźle, a raczej uczyłby się znakomicie, gdyby rozkochani w nim rodzice nie przeszkadzali swymi trwogami i pieszczotami, czy aby się nie przepracowuje i nie wysila zanadto”.

Chłopiec spędzał bardzo dużo czasu z czułym ojcem, który za wszelką cenę starał się nauczyć go polskiej mowy.

Obraz dziecka idealnego, jakim wydawał się być Cezary, uległ zupełnemu przewartościowaniu, kiedy ojciec został powołany do wojska i wyruszył na wojnę. Czternastoletni wówczas chłopak nie czuł smutku i żalu żegnając Seweryna, zamiast tego przeczuwał, że nadchodzi wielka zmiana w jego życiu, choć jeszcze na chwilę odezwało się w nim dawne „ja”:

„Nie podzielał i nie rozumiał zupełnie płaczu i spazmów matki, desperującej od świtu do nocy. Dopiero gdy ojciec w gronie innych oficerów został na pokładzie, a on sam z matką na brzegu, i kładkę z hałasem odepchnięto, Cezarek doznał napadu przerażenia, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Pod naciskiem tego uczucia wyciągnął ręce i począł krzyczeć jak istny dzieciak”.

Był to jednak ostatni krzyk „dawnego” Cezarego. Już w drodze do domu z portu uświadomił sobie bohater, że ojciec nie będzie miał nad nim żadnej kontroli:

„Ojciec, który go nigdy a nigdy nie karał, nigdy nawet nie łajał, a strofował półżartem, z lekką drwinką, dowcipkując, posiadał nad synem władzę żelazną, niezłomną. Wbrew łagodnemu uśmiechowi ojca, wbrew jego grzecznym zaleceniom i pokornym radom, dobrotliwym prośbom, rzuconym wśród umizgów i zabawy - nic nie można było poradzić. Były to kanony i paragrafy woli, narzucone z uśmiechem i w gronie pieszczotek. Był to rząd samowładny i dyktatura tak niezłomna, iż nic, literalnie nic nie mogło jej przełamać. Teraz ta żelazna obręcz rozluźniła się i samochcąc opadła.”

Od tego momentu, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, młody Baryka zmienił się w ulicznego rozrabiakę, który robił to, na co miał ochotę. Zupełnie nie obchodziły go słowa matki, nie słuchał żadnych jej zakazów:

„Zabawy – zresztą niewinne – łazęgostwo i urwisostwo, pochłonęły go jak jakiś żywioł. W gronie kilku starych kolegów drałował z lekcyj i bujał po okolicy, a nawet nocą ganiał po ulicach, po jamach i wertepach, po zwaliskach gwebryjskich świątyń i ruinach starych meczetów”.

Beztroskie dzieciństwo Cezarego zakończyła śmierć matki. Jeszcze zanim do niej doszło zrozumiał, że przez lata wyrządzał kobiecie krzywdę i zmienił swoje zachowanie. Jednak odejście rodzicielki oznaczało dla niego rozpoczęcia życia na własną rękę.



  Dowiedz się więcej