Jesteś w: Syzyfowe prace

Czy działania rusyfikatorów można nazwać „syzyfową pracą”?

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Tytuł powieści Żeromskiego „Syzyfowe prace” można rozumieć dwojako. Z jednej strony młodzież polska klerykowskiego gimnazjum musi niczym mitologiczny Syzyf wciąż mierzyć się z wszechobecną rusyfikacją, musi wciąż na nowo dawać wyraz swej polskości na przekór wszystkiemu. Z drugiej strony zwrot ten, który we frazeologii oznacza bezowocną pracę możemy odnieść do działań rusyfikatorów, którym mimo wielu zabiegów nie udało się odpolszczyć uczniów.

Interpretując tytuł w drugi sposób z pewnością możemy nazwać działania rusyfikatorów syzyfową pracą. Polska szkoła pod zaborami podlegała carskiej administracji. Językiem wykładowym był rosyjski, zabronione było używanie języka polskiego. Lekcje z historii czy geografii prowadzili Rosjanie, nie mówiąc o Polsce prawie nic, lub przedstawiając ją w negatywnym świetle. Dodatkowo podstępem zdobywali sympatię niektórych podatnych na wpływy uczniów i inspirowali ich do zakładania rusofilskich kół, czy wyrażania niepochlebnych słów o polskiej historii. Takim zabiegom uległ Marcin Borowicz.

Jednak o powierzchowności zabiegów rusyfikacyjnych świadczy fakt, że jedna lekcja polskiego zmieniła nastawienie wielu uczniów do własnej tożsamości. Recytacja „Reduty Ordona” sprawiła, że poczuli się Polakami i zdali sobie sprawę z obłudy i zakłamania uczących ich Rosjan. Zrozumieli, że byli manipulowani. Zaczęli, jak Marcin Borowicz, zgłębiać prawdziwą historię Polski, zaś lektura dzieł polskich romantyków (m in. „Dziadów” Mickiewicza) obudziła w nich ducha polskości. Od tego momentu świadomie, choć w ukryciu pielęgnowali polskość. Wieloletnie zabiegi rusyfikatorów okazały się zbyt słabe, by zabić w młodym pokoleniu ducha polskości.



  Dowiedz się więcej