Jesteś w: Potop

Motyw sarmaty i sarmatyzmu w „Potopie” Sienkiewicza

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

„Potop” jest środkowym ogniwem Trylogii Henryka Sienkiewicza i najobszerniejszą częścią cyklu. To powieść historyczna przedstawiająca obraz szlachty z jej wszystkimi wadami i zaletami. Warto by tu wspomnieć, że autor przy pisaniu swego monumentalnego dzieła opierał się przede wszystkich, na wspomnianych „Pamiętnikach” Chryzostoma Paska. Pasek był dla Sienkiewicza przede wszystkim źródłem historycznym. Dostarczał mu nazwisk bohaterów, materiału do charakteryzowania postaci oraz wątków powieści. Także od Paska uczył się pisarz języka i stylu XVII wieku. Napisanie powieści wynikało przede wszystkim z tego, że zainteresowanie przeszłością Polski wyniósł Sienkiewicz ze szlacheckiego domu rodzinnego, przepojonego patriotyzmem.

Mówiąc o portrecie sarmaty, niewątpliwie na szczególną uwagę zasługuje postać przewijająca się przez wszystkie części „Trylogii” – Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele. Wykreowany został w konwencji humorystycznej jako wzór typowego Sarmaty. W postaci tej skupione bowiem zostały wszystkie cechy, zarówno złe jak i dobre, tak charakterystyczne dla przedstawiciela szlachty polskiej. Zagłoba jest tą postacią w powieści, która niesie ze sobą największy ładunek komizmu. Zabawne są po pierwsze sytuacje, które tworzy szlachcic – jego fortele, sposób odprawienia poselstwa w Zamościu, a po drugie śmieszy Zagłoba jako anegdociarz, samochwał, orator, dyskutant, poseł.

Zagłoba jest powszechnie znany ze swoich skłonności do megalomanii i konfabulowania. Prawda jest dla niego wartością względną. Przedstawia taką wersję zdarzeń, która najlepiej pasuje do obecnej sytuacji, jest najkorzystniejsza lub po prostu podkreśla jego zasługi. Zagłoba częstokroć przypisuje sobie zasługi innych osób, robi to bardzo często w ich obecności bez najmniejszego skrępowania. Przekonał się o tym pan Wołodyjowski, którego sukcesy wielokrotnie przywłaszczał sobie Zagłoba. Nasz bohater jest gadułą uwielbiającym znajdować się w centrum uwagi. Mówi czasem tylko po to: „(…) żeby się para w gębie nie zagrzała i żeby język nie rozmiękł, co się od dłuższego milczenia snadnie przytrafić może”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 - 



  Dowiedz się więcej