Jesteś w: Proces

Proces - krótkie streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Na samym końcu tego pomieszczenia, siedzi sędzia, który robi wyrzuty oskarżonemu za spóźnienie, chociaż nawet nie było wyznaczonej konkretnej godziny, na którą miał się stawić. Józef K. zaczyna swoje przemówienie. Przeciwstawia się trybowi postępowania z nim, aresztowaniu, śledztwu. Całą sytuację uznaje za groteskową i niepotrzebną. W trakcie swojego monologu, zauważa, że sędzia cały czas dyryguje ludźmi zebranymi w sali. Potajemnie daje znaki kiedy publiczność ma klaskać, a kiedy gwizdać.

Prokurent pod wpływem chwili uderza pięścią w stół, następnie oskarża władzę o korupcje i biurokractwo. Zauważa jeszcze, że owa publiczność jest nieprzypadkowa, mianowicie wszyscy są ze sobą powiązani odznakami, które mają przypięte do kołnierza. Józef K. postanawia opuścić salę, Przed wyjściem dowiaduje się jeszcze od sędziego, że wiele stracił rezygnując z pierwszego przesłuchania.

Rozdział trzeci
W pustej sali posiedzeń - Student – Kancelarie


W ciągu ostatniego tygodnia czekał K. z dnia na dzień na ponowne wezwanie. Gdy oczekiwane zawiadomienie nie nadeszło do soboty, wywnioskował, że drogą milczącej umowy ma się stawić do tego samego domu, na tę samą porę. Więc udaje się tam znowu w niedzielę. Po przybyciu do gmachu sądu przy ulicy Juliusza, dowiaduje się, że dzisiaj nie ma posiedzenia. W pustej sali Józef K. zauważa, że publikacje na stole sędziowskim to nie dzieła prawnicze, ale książki pornograficzne.

Prokurent w pustym pokoju przesłuchań rozmawia z żoną woźnego, która oznajmia mu, że jego pierwsze wystąpienie zostało bardzo źle przyjęte. Deklaruje swoją pomoc, ale jednocześnie kokietuje oskarżonego. Kobieta zwierza się Józefowi, że ma dostęp do urzędników, którzy prowadzą jego sprawę. Opowiada, również o nocnej wizycie sędziego, który wyraża swoje zainteresowanie kobietą i dlatego twierdzi, że ma na niego wielki wpływ. Jednak w drzwiach pokoju posiedzeń stanął młody człowiek o imieniu Bertold. „Był to pierwszy student nieznanych nauk prawniczych”. Student skinął na kobietę palcem, a następnie długo rozmawiali pod oknem, irytując tym wyraźnie oskarżonego. W końcu młody człowiek całuje kobietę w kark, i wychodzą z sali.

Wchodzi woźny, rozmawiają chwilę na temat zaistniałej sytuacji, o aroganckim studencie i o wizycie samego oskarżonego. Następnie K. z woźnym udaje się do kancelarii. Po drodze prokurent może zobaczyć pomieszczenia sądu, który mieści się na ciemnym strychu, rozmawia z innymi oskarżonymi. Nagle robi mu się słabo, pomaga mu młoda dziewczyna, która pracuje w tym sądzie. Oskarżony prosi o wyprowadzenie go z budynku. Młoda dziewczyna wskazuje mu drogę. Józef K. zawstydzony swą słabością ucieka z koszmarnego miejsca.

Rozdział czwarty
Przyjaciółka panny Bürstner


Józef K. bezskutecznie starał się spotkać z panną Bürstner. Co wieczór obserwował jej pokój , a rankami wstawał o godzinę wcześniej niż zwykle, aby móc spotkać pannę Bürstner samą, gdy szła do biura. Ale żadne z tych usiłowań nie powiodło się. Napisał do niej list wysyłając go na adres biurowy i domowy, starał się w nim jeszcze raz usprawiedliwić swoje postępowanie, ofiarowywał jej wszelkie zadośćuczynienie, przyrzekał nigdy nie przekroczyć granic, które ona sama wyznaczy, i prosił tylko o możliwość porozmawiania z nią. Nie dostał żadnej odpowiedzi.

W niedziele rano podglądając przez dziurkę od klucza K. zauważył, że do pokoju panny Bürstner, wprowadza się nauczycielka francuskiego – Niemka, która nazywała się panna Montag. Była wątła, blada, trochę kulejąca dziewczyna, która dotychczas zamieszkiwała własny pokój. Do pokoju oskarżonego wchodzi pani Grubach, która wciąż wyrzuca sobie to, że oczerniła wobec prokurenta młodą lokatorkę. Rozmawiają o pannie Bürstner, gdy do pokoju wchodzi służąca oznajmiając Józefowi, iż panna Montag prosi go o chwilę rozmowy, czekając na niego w jadalni. K. udaje się na rozmowę, w której dowiaduje się, iż panna Bürstner nie widzi potrzeby spotkania się z nim. Nagle do pokoju wchodzi kapitan Lanz.

Był to wysoki mężczyzna, mniej więcej czterdziestoletni, o opalonej na brąz mięsistej twarzy. Nowy lokator i krewny pani Grubach. Kapitan i panna Montag witają się i zaczynają rozmawiać. Józef K. nie ma ochoty być przedstawionym kapitanowi, dlatego kończy rozmowę i wychodzi. Zagląda jeszcze raz do pokoju panny Bürstner, który nie przypomina już pomieszczenia jakie znał wcześniej, utwierdzając się w przekonaniu, że młoda kobieta się wyprowadziła.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 - 



  Dowiedz się więcej