Jesteś w: Proces

Proces - krótkie streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Rozdział piąty
Siepacz


Pewnego dnia, gdy Józef K. wychodził po pracy z banku, usłyszał dochodzące z rupieciarni jęki i krzyki, postanowił tam więc zajrzeć. Ku jego zdziwieniu w pomieszczeniu znajdowali się dwaj znajomi mu strażnicy, czyli Franciszek i Willem, którzy swego czasu aresztowali K. W tym samym pomieszczeniu znajdował się też ubrany na czarno mężczyzna z rózgą. Ten ostatni ma wychłostać strażników na skutek skargi złożonej w sądzie przez prokurenta, iż niewłaściwie się zachowywali podczas aresztowania.

Strażnicy proszą Józefa o pomoc, o wstawienie się za nimi, żałują swojego zachowania, które tłumaczą złą sytuacją finansową. Prokurent protestuje przeciw wymierzonej karze, gdyż uważa tych dwojga mężczyzn za ofiary najwyższej władzy, która czuje się bezkarna. K. próbuje nawet przekupić oprawcę, by ten zaniechał wymierzania kary. Niestety bezskutecznie. Chłostani tak głośno krzyczą i jęczą, że przyciągają uwagę bankowych woźnych. Prokurent odprawia ich, a następnie wychodzi z banku. Nazajutrz po pracy zagląda do rupieciarni, gdzie ku jego zdziwieniu nic się nie zmieniło, nadal trwa bicie.

Chłostani ponownie żalą się, krzyczą i proszą Józefa K. o pomoc. Ten nie chcąc tego słuchać zatrzaskuje drzwi, a następnie karze woźnym uprzątnąć rupieciarnię. Udręczony aktualnymi wydarzeniami, Józef K. nie mogąc skupić się na pracy, udaje się do domu.

Rozdział szósty
Wuj - Leni


W banku zjawia się wuj Karol, który niegdyś opiekował się Józefem K. Przyjechał z prowincji w wyniku listu jaki dostał od swojej córki Erny. Erna była osiemnastoletnią gimnazjalistką, która kształciła się w mieście, a jej list skierowany do ojca dotyczył procesu K. Prokurent ma wyrzuty sumienia, że zapomniał o swojej krewniaczce, postanawia jej to wynagrodzić. Wuj domaga się szczegółów dotyczących procesu. Prokurent jednak nie chcąc o tym rozmawiać w miejscu pracy, przywołuje do siebie zastępcę, któremu zleca do wykonania jeszcze kilka prac. Sam wraz z krewnym wychodzi z banku, po drodze rozmawiając o procesie. Wuj deklaruje pomoc w sprawie i proponuje wyjazd na wieś, Józef wyraża jednak swoją obojętność.

Krewniak przytacza ważny cytat: "Mieć taki proces, znaczy, już go przegrać." Następnie prowadzi go do adwokata, swego szkolnego kolegi. Drzwi kancelarii otwiera służąca Leni o lalkowatej urodzie, prowadzi zainteresowanych do pokoju, w którym leży chory na serce mecenas Huld. W pokoju znajduje się również, dyrektor sądowej kancelarii, który przyszedł z wizytą do chorego kolegi. Obaj dobrze znają sprawę Józefa K. Adwokat, dyrektor i wuj Albert dyskutują o procesie oskarżonego, tymczasem K. zwabiony podstępem przez pokojówkę, ulatnia się z pokoju. W intymnej rozmowie, Leni ofiaruje swoją pomoc oskarżonemu, wyraźnie go również uwodzi. Siedząc na kolanach Józefa, całuje go. Wtedy zjawia się wuj, który robi wyrzuty prokurentowi. Przemoknięty od deszcze, na którym czekał na Józefa, mówi mu, iż takim zachowaniem zaszkodził sam sobie.

Rozdział siódmy
Adwokat - Fabrykant – Malarz


Jest zima. Józef K. czuje się zwodzony przez adwokata, nużą go jego puste mowy, zachwalanie swojej osoby, wyolbrzymianie swoich poczynań. Obawia się, iż Huld niewiele pomoże. Adwokat od miesięcy nie napisał nawet formalnego wniosku do sądu. Prokurent chce to zrobić sam, ale nie udaje mu się zredagować odpowiedniego pisma. Zaniedbuje przy tym pracę zawodową. Do biura prokurenta wchodzi klient, fabrykant z obiekcjami, że jego transakcja nie została przeprowadzona tak jak trzeba. K. nie umie się skupić podczas rozmowy z klientem, jego myśli są rozproszone.

Wtedy do biura wchodzi wicedyrektor, któremu fabrykant skarży się, iż Józef nie potrafi załatwić jego sprawy. Wicedyrektor, który nie należy do osób przychylnych dla K. musi zastąpić oskarżonego w jego obowiązkach. Po zawarciu transakcji, fabrykant powraca do biura prokurenta gdzie podejmuje rozmowę na temat procesu. Mówi, że wie o sprawię od niejakiego malarza Titorellego, który maluje portrety sędziów i dlatego mógłby udzielić Józefowi paru rad. Klient daje prokurentowi list polecający i adres jak dotrzeć do malarza. Józef K. niezwłocznie postanowił udać się do Titorellego, po drodze odprawia jeszcze trzech czekających interesantów, których sprawami również musi się zająć wicedyrektor.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 - 



  Dowiedz się więcej