Jesteś w: Proces

Proces - krótkie streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Rozdział pierwszy
Aresztowanie - Rozmowa z panią Grubach - Potem panna Bürstner


Pewnego ranka do pokoju Józefa K. w pensjonacie pani Grubach, wkracza dwóch wysokich, ubranych na czarno mężczyzn, oznajmiając K., że jest on aresztowany, a w jego sprawie toczy się proces. Funkcjonariusze o imieniu Franciszek i Willem nawet nie próbują wyjaśnić aresztowanemu jego winy, nie podają powodów zatrzymania, ani tego, kto go oskarża i kto w jego sprawie toczy proces.

Józef K.- kawaler i bankowiec na wysokim stanowisku, uznał całe zajście za żart kolegów z pracy, którego dopuścili się w jego trzydzieste urodziny.

Funkcjonariusze jedzą śniadanie prokurenta, a następnie wydają rozkaz, ażeby K. przywdział czarny strój, gdyż wzywa go Nadzorca.

Józef K. odświętnie ubrany, przechodzi dwa pomieszczenia dalej do pokoju panny Bürstner, która zwykła była bardzo wcześnie wychodzić do pracy, późno wracała do domu i z którą K. zamienił zaledwie parę razy pozdrowienia. Teraz wysunięto na środek pokoju stolik nocny sprzed jej łóżka, niby stół na rozprawie sądowej, i za nim zasiadł nadzorca.

Rozmowa urzędnika i prokurenta nie przynosi żadnych odpowiedzi, nie wyjaśnia zaistniałej sytuacji. Wychodząc, Nadzorca jedynie oznajmił oskarżonemu, że aresztowanie nie powinno przeszkadzać w wykonywaniu zawodu i nie powinno to również wpłynąć na codzienny tryb życia.

Józef K. niczym przed aresztowaniem, idzie do pracy w banku. Towarzyszy mu trzech młodych urzędników, którzy uczestniczyli również w spotkaniu K. i Nadzorcy. Był to sztywny, wywijający rękami Rabensteiner, blondyn Kullich z głęboko osadzonymi oczyma oraz Kaminer z uśmiechem wywoływanym przez chroniczny skurcz mięśnia.

Józef K. zazwyczaj siedział w biurze do dziewiątej godziny - szedł na przechadzkę, sam lub z urzędnikami, a później wstępował do piwiarni, gdzie zasiadał przy jednym stole ze starszymi przeważnie panami, do godziny jedenastej. Zdarzały się jednak wyjątki od takiego rozkładu dnia, jeśli dyrektor banku, który wysoko cenił K. jako zdolnego pracownika i człowieka godnego zaufania, zaprosił go na przejażdżkę automobilem lub do swej willi na kolację.

Oprócz tego raz w tygodniu odwiedzał K. pewną dziewczynę, imieniem Elza, która przez całą noc do późnego rana była zajęta jako kelnerka w winiarni, a w dzień zajmowała się przyjmowaniem mężczyzn.

Jednak tego wieczoru oskarżony powrócił do pensjonatu, zachodząc po drodze do pokoju pani Grubach. Rozmowa toczy się na temat procesu i oskarżenia Józefa K. Na temat tego, że wszystko w życiu ma swój cel. Następnie K. kłóci się z panią Grubach, która oskarża pannę Bürstner o złe prowadzenie się. Oskarżony wraca do swojego pokoju, gdzie czeka na powrót młodej kobiety.

Około północy powraca panna Bürstner, do której pokoju udaje się Józef . W rozmowie dowiaduje się, że kobieta zamierza podjąć pracę w kancelarii adwokackiej. Dlatego też opowiada kobiecie o porannym zajściu, które miało miejsce w jej pokoju. Przeprasza ją za tę sytuację, a jednocześnie na prośbę panienki, sam plastycznie odtwarza scenę porannego aresztowania, wciąga do inscenizacji pannę Bürstner. Chwyta ją za rękę i w chwili pożądania całuje ją w usta, po twarzy, a następnie po szyi.

Dopiero na szelest z pokoju obok, w popłochu żegna się z panną Bürstner, uświadamiając sobie, że nawet nie zna jej imienia. Spłoszony ucieka do swojego pokoju. Wkrótce potem leży już K. w swoim łóżku. Szybko zasypia. Przed zaśnięciem myśli jeszcze chwilę o swoim zachowaniu, jest z niego zadowolony. Martwi się tylko, reputacją panny Bürstner.

Rozdział drugi
Pierwsze przesłuchanie


Józefa K. telefonicznie wezwano na pierwsze przesłuchanie, nie podając ani dokładnego miejsca („Podano mu numer domu, w którym miał się stawić - był to dom przy jakiejś odległej ulicy przedmieścia, na której K. nigdy jeszcze nie był.”), ani nie podając dokładnego czasu (miała to być po prostu niedziela). W pochmurną niedzielę prokurent udaje się na przesłuchanie, po drodze mijając trzech wplątanych w jego sprawę urzędników, Rabensteinera, Kullicha i Kaminera. K. długo szuka pokoju przesłuchań, w pięciopiętrowej kamienicy czynszowej zamieszkałej przez biednych lokatorów. Znajduje odpowiednią salę, która jest oblężona przez rzesze obcych mu ludzi, których nie dostrzega nawet twarzy.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 - 



  Dowiedz się więcej