Jesteś w: Syzyfowe prace

Syzyfowe prace - streszczenie szczegółowe

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Rozdział VI

W przeddzień uroczystości Zielonych Świątek pani Borowiczowa wybiera się w ważnej sprawie do Klerykowa. Uzyskuje od pana Majewskiego urlop dla swego syna. Pomaga jej w tym znajomość zawarta z profesorem na początku roku szkolnego.

W czasie jazdy do Gawronek woźnica opowiada Marcinkowi o kradzieży kobyły. Cała historia uprowadzenia gniadej kończy się szczęśliwie. Kobyła uciekła bowiem złodziejowi i szczęśliwie wróciła do swego pana. Chłopak z przejęciem słucha całej opowieści. Jest szczęśliwy, że znów znajduje się pośród znajomych terenów. Nagle kładzie głowę na kolanach matki. Kiedy kobieta pyta go, czy zawsze będzie ją kochał, malec urania łzę. Jest ona wystarczającą odpowiedzią.

W pewnym momencie woźnica zwalnia. Chłopak wyskakuje z wozu i zrywa z przydrożnej kapliczki pęk kwitnących gałęzi. Rzuca je na kolana matce. Kobieta nie ma sumienia wymawiać chłopcu, że właśnie obrabował biedną, starą kapliczkę.



Rozdział VII

Marcin otrzymuje promocję do klasy pierwszej gimnazjum. Tego lata umiera pani Borowiczowa. Chłopak dopiero po jakimś czasie odczuwa ból po stracie matki. Ojciec nie ma już czasu na rozpieszczanie jedynaka. Dba jedynie, aby opłacić mu szkołę i książki.

Marcin zaprzyjaźnia się w tym czasie z powtarzającym klasę łobuzem, „Wilczkiem”. Opuszcza się w nauce. „Wilczek” uczy go różnych sztuczek: jak ściągać i oszukiwać nauczycieli. Marcin ulega wpływom kolegi z ławki. Razem chodzą na wagary.

Jednej zimy uciekają z nabożeństwa i udają się nad zamarznięty strumień. Borowiczowi jest bardzo zimno i postanawia wrócić do kościoła. Podczas powrotu widzi, jak ksiądz Wargulski siłą wyrzuca ze świątyni inspektora gimnazjum. Inspektor nie zgadza się bowiem, aby chór śpiewał hymn w języku polskim. Zdenerwowany ksiądz odważnie przeciwstawia się Rosjaninowi. Po zajściu Marcin wpada w ręce kapłana. Ksiądz nakazuje chłopcu, aby nikomu nic nie mówił o tym, co widział.

Rozdział VIII

Nauczycielem łaciny w klerykowskim gimnazjum jest pan Rudolf Leim. Pochodzi on z rodziny niemieckiej. Odkąd zakazano mowy polskiej w murach szkoły, wymierza ostre kary za łamanie tego regulaminu. Sam natomiast w domu posługuje się językiem polskim. Jest ożeniony z Polką, a jego córki organizują spotkania, na których odczytywane są zakazane przez cenzurę utwory literatury polskiej. Dzieła te pochodzą z prywatnej biblioteki pana Leima. Niektóre są nawet ręcznie przez niego przepisywane.

Niegdyś Leim był sławny wśród profesorów. Za czasów szkoły wojewódzkiej w Klerykowie wykładał historię powszechną, języki starożytne i niemiecki.

Nauczyciel źle mówi po rosyjsku. Z tego względu w obecnym gimnazjum uczy tylko łaciny i to wyłącznie w klasach pierwszych. Znany jest z tego, iż nigdy nie opuszcza lekcji. Wszyscy drwią z ubioru profesora, a szczególnie z jego staroświeckiego „pieroga”, czyli nakrycia głowy. Mimo to, na lekcji tegoż starego nauczyciela zawsze panuje grobowa cisza. Doskonale potrafi on utrzymać dyscyplinę.

Kiedy jeden z kolegów skarży na Borowicza, że ciągle mówi po polsku, profesor karze winnego dwugodzinną „kozą”.

Przeciwieństwem pana Leima jest nauczyciel języka rosyjskiego – Iłarion Stiepanycz Ozierskij, zwany „Kałmukiem”. Jego niechlujny wygląd bawi uczniów. Ciągle pochlapany atramentem i wysmarowany kredą belfer jest przedmiotem nieustannych kpin. Gdy tylko wchodzi do klasy, słyszy gwizdy, tupania, wrzaski, dzwonienie dzwoneczkiem. Do tego wszyscy krzyczą w języku polskim. Nauczyciel nie jest w stanie prowadzić normalnych lekcji. Szczególnie dokuczają mu uczniowie starszych klas.

Któregoś dnia zastawiają na niego pułapkę. Rozciągają żyłkę, przez którą przewraca się idący w kierunku hałasujących chłopców profesor. Ozierskij jest człowiekiem wykształconym. Włada kilkoma językami. Jest jednak tak „rozlazły”, że nigdy nie potrafi sam wrócić do własnego domu.

Nieobowiązkowym przedmiotem w gimnazjum jest język polski. Uczy go pan Sztetter, dawny tłumacz wierszy Szelleya. Człowiek ten posiada duże wykształcenie. Cały czas boi się o swoją posadę, dlatego w ogóle nie przykłada się do nauczania języka polskiego. Obawia się prawdopodobnie o swoje dzieci, które uczą się w carskich gimnazjach. Czasem, w starszych klasach, odważy się wspomnieć na temat polskiej literatury. Robi to jednak z wielkim strachem. Lekcje języka polskiego odbywają się w bardzo niedogodnej porze. Między ósmą a dziewiątą rano chłopcy nie potrafią się na niczym skupić. Zajęcia polegają najczęściej na tłumaczeniu tekstów na język rosyjski. Nauczyciel nie mówi ani słowa po polsku. Często drzemie w trakcie zajęć i nie przejmuje się wagarami uczniów. Tak przedmiot, jak i nauczyciel, traktowany jest obojętnie przez uczniów.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 -  - 10 - 



  Dowiedz się więcej