Jesteś w: A..., B..., C...

A... B... C... - streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

W mieście znajdującym się pod zaborem niemieckim, w skromnie umeblowanym domu, wspólnie z bratem Mieczysławem, mieszkała Joanna Lipska. Była to dziewczyna młoda, ładna, niestety smutna. Po śmierci ojca pedagoga, rodzeństwo żyło bardzo ubogo. Brat Joanny, co prawda pracował, jako urzędnik powiatowy, jednak nie zarabiał na tyle dużo, aby wystarczało na utrzymanie dwóch osób. Ponadto był to człowiek słaby, mający kłopoty ze zdrowiem. Panna Lipska często zastanawiała się nad tym jak pomóc bratu oraz jak być potrzebną. Bardzo zależało jej na tym, aby mogła się „komukolwiek czy czemukolwiek na świecie” przydać.

Joanna pewnego dnia niepodziewanie otrzymała propozycję pracy. Otóż zamożna kobieta – maglarka zaproponowała Lipskiej, aby zajęła się uczeniem jej wnuczek – dwóch małych dziewczynek w celu przygotowania ich do rozpoczęcia nauki w szkole. Oprócz wnuczek pani Rożnowskiej, na lekcje miał przychodzić też kolega dziewczynek. Joanna pomyślała także, by uczyć Kostusia – dwunastoletniego chłopca – syna praczki i ślusarza, który nie potrafił czytać oraz córkę stróża – były to dzieci, które Joanna dobrze znała. Lipska powiedziała bratu o swoim nowym zajęciu – wiadomość ta wywarła na nim dobre wrażenie.

Rozpoczęły się lekcje u Joanny – odtąd w mieszkanku Lipskich bywało codziennie gwarno. Mimo pracy z dziećmi dziewczyna nie przestała zajmować się prowadzeniem domu. Młodsze dzieci poznawały alfabet, zaś starsze zgłębiały wiedzę przyrodniczą oraz ćwiczyły kaligrafię. Szczególnym pasjonatem ćwiczeń kaligraficznych okazał się Kostuś.

Rodzice uczniów odwdzięczali się młodej nauczycielce na miarę swoich możliwości – ci bogatsi płacili, pozostali wynagradzali ją jak mogli: praczka za darmo prała bieliznę, murarz dostarczał warzywa i owoce ze swojego ogrodu, piekarze oprócz miesięcznego rubla przysyłali codziennie mały chleb, stróż rąbał drewno na rozpałkę i czasami przynosił Joannie upominek kupiony na rynku.

Praca miała bardzo pozytywny wpływ na dziewczynę – Lipska odżyła, wyglądała na zdrowszą i weselszą. Mogła pozwolić sobie na lepszy ubiór. W chwilach wolnych od pracy myślała o doktorze Adamie, który był dla jej ojca bardzo dobrym człowiekiem i opiekował się nim podczas choroby.

Niestety Joanna znalazła się w sądzie – oskarżono ją o prowadzenie szkoły bez pozwolenia władz. Podczas rozprawy, jako świadkowie zeznawali rodzice jej uczniów. Swoimi zeznaniami starali się pomóc Lipskiej. Wszyscy zgodnie twierdzili, że dziewczyna ucząc dzieci, w gruncie rzeczy nie robiła niczego złego. Maglarka Rożnowska wyznała, iż to ona namówiła oskarżoną do prowadzenia lekcji, chciała też całą winę wziąć na siebie. Sąd, po wysłuchaniu zeznań świadków udał się na naradę. Uznał jednak Lipską za winną i ukarał ją dwustoma talarami grzywny, zaś w przypadku niewypłacalności – trzymiesięcznym pobytem w więzieniu.

Po rozprawie zasmucona Lipska udała się do domu, a Mieczysław poszedł do miasta, tłumacząc się załatwianiem interesów. Wrócił dopiero wieczorem i rozmawiał z siostrą. Okazało się, że pożyczył u miejskiego lichwiarza dwieście talarów na wysoki procent, gdyż nie mógł dopuścić do tego, by siostra została osadzona w areszcie. Joasia prosiła go, by oddał z powrotem te pieniądze, mówiąc, że wytrzyma trzy miesiące w więzieniu. Mieczysław jednak zapłacił grzywnę urzędnikowi, który następnego dnia miał się pojawić w domu Lipskich.

Niedługo po powrocie Mieczka w mieszkaniu rodzeństwa zjawiły się dzieci – przyszedł Kostuś z Mańką. Brat nauczycielki zdenerwował się i wyrzucił dzieci z domu. Jednak mała Mańka schowała się za łóżkiem Joanny i została. Bardzo chciała się dalej uczyć. Dziewczynka wyjęła brudny, zniszczony elementarz i cichutko zaczęła sylabizować. Lipska postanowiła kontynuować pracę.



  Dowiedz się więcej