Jesteś w: Medaliony

Język Medalionów

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Język autorki – metoda pisania na tematy najtrudniejsze: o śmierci zadanej nie tylko ciału

Początek narracji to bardzo suche, rzeczowe sprawozdanie wyglądu budynku, zawartości piwnic i sal, a także omówienie praktyk Instytutu, funkcjonującego do 1945 roku. Jest to głos Nałkowskiej. Uderza w nim stoicki spokój, dosłowność, dystans i bezemocyjność. Język autorki przypomina styl reportażu, w którym jednak ukryte są zarówno sądy autorki, jak i sugestie jakichkolwiek reakcji na odkrytą tam fabrykę mydła z ludzkiego tłuszczu. Chłód tych słów wstępu zapowiada charakter narracji wszystkich opowiadań. Tu Nałkowska najwyraźniej przedstawia fakt powołania przez społeczeństwo specjalnego organu do odkrycia prawdy o wojnie, czyli to, że autorka wykonuje ściśle określone zadanie, dane jej przez społeczeństwo. Nie jest to indywidualne badanie jakiegoś interesującego autorkę zagadnienia, zjawiska. Temat tej pracy to tragedia nie tylko Polski czy Europy. Wydarzenia z lat 1939-45, czego dowodzą wyniki prac Komisji i wielu innych instytucji, stanowią świadectwo upadku humanistycznej myśli dojrzewającej na przestrzeni wieków; świadectwo kapitulacji wielkiej nauki służącej zdrowiu i życiu człowieka; upadku człowieczeństwa, rozumianego jako cechy wywyższającej nas od zwierząt.

Jedynie w Kobiecie cmentarnej Nałkowska umieszcza swoje własne wspomnienia z wizyty na cmentarzu jeszcze przed wojną. Już wtedy autorka znała kobietę cmentarną. Przytoczenie charakterystyki bohaterki sprzed wojny służy pokazaniu przemiany, jaka dokonała się w niej za sprawą tragicznych wydarzeń. Kobieta opiekująca się dawniej grobami, obyta z tematem śmierci, rozumiejąca jak nikt inny naturę zjawiska przemijania, odchodzenia z tego świata – kiedy przychodzi jej być świadkiem pacyfikacji getta, jej psychika nie wytrzymuje tej próby. Po wojnie kobieta nadal podlewa kwiaty i czyści groby, ale wygląda i mówi jak obłąkana. Co pani jest? Czy pani chorowała? – pyta Nałkowska. Dla bohaterki tego opowiadania czas zatrzymał się na momencie spadania z okien żydowskich matek i ojców wraz z dziećmi, bo nie chcieli spalić się w ogniu.

Historia kobiety cmentarnej opowiedziana jest chyba najbardziej emocjonalnie. Nałkowska pozostaje pozornie cicha, nie wtrąca się w poplątane wspomnienia opiekunki grobów, nie narzuca stojącej przed nią kobiecie prawdy – że getta już nie ma, nie ma wojny, ludzie nie spadają z okien, a ich krzyki są tylko urojeniami biednej kobiety. Autorka zostawia swą rozmówczynię w jej załamaniu nerwowym. Milczenie zdaje się być jedynym wyrazem zrozumienia dla skrajnych przeżyć, dla nieludzkich obrazów, jakich była świadkiem kobieta cmentarna. Narratorka nie protestuje nawet, gdy słyszy, że niechby tylko Niemcy wojnę przegrały, to Żydzi wezmą i nas wszystkich wymordują… Nałkowska nie kryje swego przyzwolenia, że ta kobieta ma prawo do swojej wizji. Do czegoś jej była potrzebna ta wiara – stwierdza autorka. Nałkowska wykonuje tylko swoje zadanie: zbiera fakty, spisuje świadectwa, natomiast nie ocenia, nie komentuje, nie wchodzi w dyskusje, ale jedynie słucha. Bycie autorem tych tekstów ujawnia się dopiero wtedy, gdy Nałkowska wprowadza wypowiedź swego rozmówcy, krótko charakteryzuje jego zachowanie – mówi o okolicznościach spotkania, ubiorze, gestach, mimice, tonie głosu. Komentarz ten jest bardzo skąpy, subtelny. Nałkowska ogranicza swoje mówienie w Medalionach do minimum koniecznego. Nie jest ani po stronie rozmówcy, ani przeciw. Obiektywizm i dystans pozwala jej na danie swobody respondentowi. Autorka nie przerywa, nie nakłania do ujawnienia szczegółów – jak mógłby to zrobić dziennikarz. Na przykład nie docieka, czy więźniarka, z którą rozmawia, była na wizie, czy nie; jaką rolę tam pełniła, skoro nie mówi my, kobiety stojące na wizie, tylko: one. Bohaterowie Nałkowskiej mówią tylko o własnych doświadczeniach. Nie uogólniają, nie zajmują się wytłumaczeniem, nie formułują wniosków. Taką też postawę przyjmuje Nałkowska aż do ostatniego tekstu Dorośli i dzieci w Oświęcimiu.

Z perspektywy współczesnego czytelnika taka postawa pisarki jest podkreśleniem ogromu zła, którego doświadczyły miliony ludzi niewinnych, skazanych na wypranie z ludzkich uczuć, z podstawowej moralności. Są to ludzie, którzy niejednokrotnie woleliby umrzeć jak ich bliscy, bo życie ze świadomością tego, co się wydarzyło na ich oczach i w nich samych – nie jest prawdziwym życiem. Bowiem nie da się wymazać wspomnień z obozu (bohaterka Dna, Wizy, Dwojra Zielona), czy pracy w dołach śmierci (Michał P. z opowiadania Człowiek jest mocny).
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej