Jesteś w: Ludzie bezdomni

Historia miłości Judyma i Podborskiej

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Tomasz Judym i Joanna Podborska to dwójka głównych bohaterów powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni”.

Naznaczeni piętnem trudnego dzieciństwa, zdobyli solidne wykształcenie tylko dzięki samozaparciu oraz dążeniu do wyznaczonego celu. Joasia zauważyła Tomasza dużo wcześniej, niż on poznał dziewczynę w czasie wycieczki po paryskim Luwrze.

Fragmenty jej pamiętników, przytoczonych w ostatnim rozdziale I Tomu informują czytelnika o dostrzeżeniu przystojnego młodzieńca przez dziewczynę wiele lat wcześniej w warszawskim tramwaju („(…)w rogu siedzi ten śliczny jegomość w cylindrze(…)”.

Pierwsza rozmowa bohaterów dotyczyła dzieł wystawionych w muzeum i nie miała cech flirtu. Wręcz przeciwnie – Judym zwrócił uwagę na uczennicę Joasi, a nie na „ciemną brunetkę z niebieskimi oczami, prześliczną i zgrabną”.

Wszystko zmieniło się, gdy po kilkunastu miesiącach spotkali się ponownie w Cisach, gdzie Tomasz przyjął ofertę pracy jako lekarz w uzdrowisku, a Joasi uczyły wnuczki pani Niewadzkiej. Choć mężczyzna zakochał się w guwernantce, nie była to także miłość „od drugiego wejrzenia” – upłynęło sporo czasu, nim pewnego dnia spojrzał na nią i ujrzał swoją przyszłą żonę:

„Zamknąwszy oczy patrzał w głębinę swej duszy. W tej chwili schyliła się ku niemu cicha wiedza, wesoły szept męczącej zagadki, rozstrzygnięcie trudnego pytania, proste jak czysta prawda. Powitał je radosnym śmiechem: "Ależ tak! Rozumie się! Przecie to jest moja żona".

Od tej chwili Judym w myślach nazywał Joannę swą narzeczoną, chociaż nie poprosił jej o rękę. Jego skryte uczucie rosło w siłę:

„Judym był jakby szalony na samą myśl, że zobaczy swoją "narzeczoną". (...) A gdy mógł widzieć te oczy, w których uśmiechał się z rozkoszą cudowny wdzięk miłości, zdawało mu się, że krew zaczyna wypływać z jego serca, że słodka śmierć na podobieństwo fali oceanu otacza go i niesie do stóp tego zjawienia. Radość i słodycz tych obcowań była tak niezrównana, że nawet wszelkie żądze cielesne tłumiła”.

Zdecydował się na wyjawienie swoich uczuć po tym, jak ona zwierzyła się, że jakieś trzy lata temu widywała go, gdy jeździł warszawskimi ulicami tramwajem. Nie otrzymał odpowiedzi na pytanie, dlaczego go zapamiętała. Po kilku godzinach sam ją sformułował:

„- Pani musiała wówczas po prostu przeczuć..: - Co przeczuć? - Wszystko, co ma nastąpić. -Cóż takiego? - Że to ja właśnie będę mężem twoim”.

Tomasz poczuł, że kocha Joasię całym sobą. Mocno ją objął, zanurzył usta w jej czarnych, bujnych włosach. Pierwszym pocałunkom towarzyszyły szczere łzy, przez które oświadczył się kobiecie. Ona zaś:

„Podniosła głowę, żeby usłyszeć... Wtedy uczuła na swych wargach niby rozżarzone węgle. Szczęście jak ciepła krew wpłynęło do jej serca falą powolną Słyszała jakieś pytania, słowa ciche, święte, spod serca. W ustach swych wyrazów znaleźć nie mogła. Mówiła pocałunkami o głębokim szczęściu swym, o dobrowolnej ofierze, którą witała...”.


Narzeczeństwo bohaterów upływało na spacerach, rozmowach, a czasem nieśmiałych pocałunkach. Był to czas, gdy Tomasz choć na chwilę zapominał o sytuacji biedoty, a Joasia wierzyła, że stworzy z nim szczęśliwą rodzinę.

Tak się jednak nie stało. Miedzy ukochanymi stanęła decyzja Judyma o konieczności poświęcenia swego życia pracy na rzecz najuboższych. Musiało to być życie kawalera:

„Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał!”.

Jak trudna to była decyzja świadczy fakt, że bohater borykał się z jej podjęciem wiele miesięcy. Gdy opuścił na przykład Cisy, pisał do Joasi listy, które zaraz potem darł na małe kawałeczki:
„Judym rozejrzał się w koło, oglądając dokładnie pomieszczenie: „spostrzegł przed sobą atrament, pióro i jakiś skrawek szorstkiego papieru. Zaczął pisać krzywymi literami: "Joasiu, Joasiu! Cóż pocznę bez Ciebie! Życie moje zostało przy Tobie, całe serce, cała dusza. Zdaje mi się ciągle, że któreś z nas umarło, a drugie błąka się po ziemi wśród nieskończonego cmentarza... W duszy mojej jęczy przeraźliwy dźwięk dzwonu. Jak jąkała wymawia sylaby pewnego wyrazu, którego dosłyszeć nie mogę...".



  Dowiedz się więcej