Jesteś w: Proces

Proces - krótkie streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



W końcu odnajduje małą pracownię, sąsiadującą z pomieszczeniami sądu. W środku ogląda jeden niedokończony obraz biegnącej bogini sprawiedliwości i zwycięstwa, który uważa za bardzo nietrafne wyobrażenie. Malarz jak twierdzi jest mężem zaufania sądu i dlatego gotów jest poświadczyć niewinność prokurenta, gdyż uważa jego sprawę jako bardzo prostą. Będzie można wtedy uzyskać tak zwane uwolnienie pozorne lub przewleczenie. K. nie zostanie wówczas całkowicie uniewinniony, ale też nie będzie skazany, ponieważ pełne uwolnienie zależy tylko od sędziów najwyższych, do których malarz, jak i nikt inny w powieści nie ma dostępu.

Prokurent określa całą sytuację jako absurdalną, nie wierzy w pomoc malarza Titorellego, ale wychodząc kupuje jeszcze trzy obrazy przedstawiające pejzaż. Jedzie do banku, chowa pejzaże w biurku, a wobec kolegów próbuje zachować pozory normalności sytuacji.

Rozdział ósmy
Kupiec Block - K. wypowiada adwokatowi


Wreszcie K. zdecydował się jednak odebrać adwokatowi pełnomocnictwo. Wieczorem udaje się do mieszkania mecenasa Hulda. Ku jego zdziwieniu, drzwi nie otwiera mu służąca Leni, tylko mały człowiek z długą brodą przedstawiający się jako kupiec Block. Prokurent rozmawia z Blockiem, który opowiada mu swoją historię. Mianowicie, adwokat Huld od pięciu lat reprezentuje interesy kupca, który jako długoletni klient zyskał już nawet prawo sypiania w mieszkaniu mecenasa.

Huld pozbawił już Blocka całego majątku, a mimo tego, ten jest oburzony decyzją Józefa o wypowiedzeniu pełnomocnictwa. Kupiec wspólnie ze służącą Leni próbują nie dopuścić oskarżonego do mecenasa. K. w końcu dostaje się do sypialni, w której leżał Huld. W rozmowie z mecenasem, oświadcza, iż odbiera mu pełnomocnictwo. Adwokat próbuje nakłonić oskarżonego do zmiany jego decyzji, odwołuje się do emocji, jednak K. jest nieugięty. Ostatecznie wzywa Blocka i chce, by prokurent był świadkiem jego rozmowy z kupcem dotyczącej sądu i procesu.

Upokarza kupca, który nie widzi w tym nic nagannego, ma natomiast pretensje do Józefa o to, że rzekomo go poniża. Block całuje mecenasa w rękę i prosi Leni o wstawiennictwo u Hulda. Adwokat pyta służącą jak Block się dzisiaj zachowywał. Leni odpowiada, iż był spokojny i pilny, przez cały czas zamknięty w pokoju czytał pisma. Mecenas informuje kupca, że sędzia nie wyrażał się korzystnie o nim i o całym procesie, ale uspokaja klienta zapewniając, że podczas procesu mogą ujawnić się różne poglądy.

Rozdział dziewiąty
W katedrze


K. otrzymał zlecenie, aby pokazać kilka zabytków sztuki pewnemu włoskiemu klientowi banku, który po raz pierwszy przebywał w tym mieście, a na którego przyjaźni bardzo bankowi zależało. Nazajutrz rano, K. bardzo wcześnie przybył do pracy. Od razu został poproszony do gabinetu dyrektora, gdzie czekał już na niego ów gość. Włoch oznajmił prokurentowi, iż ma do załatwienia jeszcze kilka pilnych spraw, więc zamiast obiegać w pośpiechu wszystkie zabytki, wolałby raczej obejrzeć tylko, lecz za to gruntownie katedrę.

Umówili się na godzinę dziesiątą już pod katedrą. Międzyczasie do Józefa dzwoni Leni, a dowiedziawszy się o planowanym spotkaniu z klientem, wypowiada znamienne zdanie: „Ach jak oni cię szczują”. K. do katedry przyszedł punktualnie, właśnie w chwili jego przybycia wybiła dziesiąta, ale Włocha jeszcze nie było. Prokurent rozglądając się po kościele, przystanął przed obrazem „Złożenie do grobu”, ale nagle został przywołany przez stojącego na ambonie księdza. Ksiądz to kapelan więzienny, który mówi, iż obawia się, że proces skończy się źle, gdyż uważają Józefa za winnego. Twierdzi, że jego proces może nawet nie wyjdzie poza niższy sąd.

Jak dotychczas, uważa się winę K. za udowodnioną. Prokurent stanowczo protestuje , kolejny raz twierdzi, że jest niewinny. Pochmurny dzień zmienił się w głęboką noc. Ksiądz opowiada mu przypowieść. Przed prawem stoi odźwierny, przychodzi do niego człowiek ze wsi i prosi o wpuszczenie. Odźwierny odmawia, mówi, że może go wpuścić kiedyś, później. Ostrzega wieśniaka, by ten nie próbował się przedzierać, bowiem każdej kolejnej sali strzegą coraz potężniejsi odźwierni. Człowiek ze wsi czeka pod drzwiami całymi latami, błaga odźwiernego, próbuje go przekupić, narzeka na swój los. W końcu starzeje się, niedołężnieje, traci wzrok.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 - 



  Dowiedz się więcej