Jesteś w: Zbrodnia i kara

Wpływ dokonanej zbrodni na dalsze życie Raskolnikowa

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

„Pewność, że opuszcza go wszystko, nawet pamięć, nawet zwykła zdolność rozumowania – dręczyła go nieznośnie. >>Czyżby to się już zaczynało? Czyżby to już przyszła kara?<<” – fragment monologu Rodiona Raskolnikowa z I rozdziału drugiej części powieści „Zbrodnia i kara”, gdy budzi się po dokonaniu podwójnego morderstwa stanowi początek fizycznej i psychicznej udręki bohatera.

Zbrodnia sprawiła, że bohatera naszło nagłe osłabienie. Po powrocie do mieszkania wpadł w otępienie, w malignie odzyskiwał co jakiś czas świadomość: „(…) był to stan gorączkowy, połączony z majaczeniem i półprzytomnością”, po chwili znowu zapadając w sen, przerywany spazmami.

Rodia chorował kilka dni. Jego zachowanie uległo tak znacznej zmianie, że rodzina i przyjaciele nie poznawali w tym dziwnym człowieku dawnego Raskolnikowa. Z apatii i zobojętnienia wyprowadzały go tylko nowe wiadomości na temat „owego zabójstwa…”.
Na spotkaniach z prowadzącym śledztwo Porfirym wielokrotnie sam prowokował policjanta i sprawdzał wszystkie podejrzenia na siebie. Zbrodniarz pragnął ukarania, można by tak powiedzieć. W czasie jednego z przesłuchań krzyknął głośno i dobitnie:

„Proszę pana (…) nareszcie widzę wyraźnie, że pan mnie podejrzewa o zabójstwo tej staruszki i jej siostry Lizawiety”.

Bohater popadał w coraz większy obłęd, wpadł w manię prześladowczą. Pewnego wieczoru podczas samotnego spaceru wydawało mu się, że ktoś rzucił mu w twarz „ty morderco”, stanął wtedy jak wryty:
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej