Jesteś w:
Granica
Cecylia Kolichowska jest jedną z bohaterek powieści Zofii Nałkowskiej „Granica”.
W czasie akcji właściwej pięćdziesięcioletnia, dwukrotnie owdowiała kobieta pochodzącą z rodziny Bieckich jest osobą samotną, zgorzkniałą i nieszczęśliwą, zarządzającą swoją kamienicą i pragnącą pojednania z synem, z którego miłości wiele lat wcześniej zrezygnowała na rzecz kolejnego małżeństwa.
Na przykładzie losu tej bohaterki widać ewolucję podejścia romantycznego w czysto pragmatyczne. Gdy jej pierwszy ślub był spowodowany głębokim uczuciem, żywionym do męża, tak drugi ograniczył się do próby zabezpieczenia finansowego losu swojego oraz przyszłości syna. Po dziesięciu szczęśliwych latach, przeżytych u boku Konstantego Wąbrowskiego, po miesiącach spędzonych na wspólnej lekturze, zabawie, tańcu czy wycieczkach, Cecylia nagle, z dnia na dzień, została samotną matka. Jej mąż musiał opuścić kraj ze względów politycznych i już się do niej nigdy nie odezwał. Dopiero późnej dotarły do niej wiadomości o jego „drugiej” rodzinie, założonej za granicą, a w końcu o jego samobójczej śmierci. Wskutek takiego rozczarowania w bohaterce coś pękło i postanowiła, że kolejny związek zawrze z rozsądku.
Tak też się stało i to także nie wyszło jej na dobre. Ślub z Aleksandrem Kolichowskim miał zagwarantować jej i Karolowi godną przyszłość, a okazał się latami spędzonymi w zamknięciu, z dala od ukochanego syna, z ogromnymi wyrzutami sumienia. Jej mąż okazał się erotomanem, więził ją w domu nie pozwalając spotykać się z ludźmi czy podróżować, ciągle robił sceny zazdrości. Nawet gdy wieczorami wychodził z domu do znajomych pograć w karty, dzwonił od nich i sprawdzał, czy ona jest w domu. Bohaterka znosiła takie traktowanie wiele lat, była bardzo nieszczęśliwa. Uwolniła się od męża tyrana, gdy umarł.
Po śmierci Aleksandra Cecylia odziedziczyła trzypiętrową kamienicę z ogrodem, którą sprytnie zarządzała i która ujawniła jej nie całkiem godne naśladowania cechy charakteru. Kolichowska prowadziła księgi meldunkowe, pobierała czynsze, dbała o swój dochód, nie wahając się przed wyrzuceniem najbiedniejszych i najbardziej dotkniętych przez los lokatorów, rzadko okazując wyrozumiałość, a często będąc nieubłaganą i bezwzględną.
Przez te lata jej świat „składał się” z pięter, frontu, podwórza, suteren. Niepostrzeżenie, z żywej i radosnej dziewczyny zamieniła się w zgorzkniałą matronę: „zmarszczki na jej chudej twarzy powstały z samych min zirytowanych. Fałdy po bokach ust, które się robią od śmiechu, były tak ściągnięte w dół, że wyglądały jak wielkie rozgoryczenie”, a spod czarnej aksamitki na szyi „przewieszały się z przodu dwa woreczki niepotrzebnej skóry”. Nie pamiętała już czasów, jak razem z Konstantym, jako młoda, żywa i łaknąca doświadczeń osóbka odkryła radość z lektury ciekawych książek, jak lubiła się bawić, tańczyć, organizować różne wycieczki, jak odnajdywała szczęście nawet bez pieniędzy.
Teraz żyła na pokaz. Mimo iż nie lubiła gości, czuła się nieswojo, gdy ktoś do niej przychodził, raz do roku, na swoje imieniny, urządzała wystawne przyjęcie, aby ludzie o niej mówili i ją podziwiali.
Z tego samego względu Cecylia otaczała się przedmiotami. Choć jej mieszkanie przypominało zagracone muzeum, było przeładowane bibelotami, drewnianymi meblami, uschniętymi kwiatami, grubymi dywanami i ciężkimi storami, choć było w nim ciemno i przytłaczająco, to ona była dumna ze swojego „przytulnego” gniazdka, oczekiwała pochwał i zachwytów.
Cecylia pokazała cień dobroci w kontaktach z bratanicą Elżbietą, a później ze swoim synem, którego nie widziała od kilkudziesięciu lat. W dzieciństwie był chorowity, z troski o jego zdrowie wywiozła go do kliniki w Szwajcarii, gdy był jeszcze chłopcem. Upłynęło wiele lat, a Karol zerwał z nią wszelkie kontakty, ponieważ nie wybaczył jej, że wyszła drugi raz za mąż, że nie posłuchała jego ostrzeżeń o złym charakterze Kolichowskiego. Fakt, iż poświęciła uczucie syna dla swojego sprawiał, że Cecylia odczuwała głębokie wrzuty sumienia, które starała się zminimalizować, przyjmując pod opiekę córkę swojego zmarłego brata – Elżbietę.
strona: - 1 - - 2 -
Charakterystyka Cecylii Kolichowskiej
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimCecylia Kolichowska jest jedną z bohaterek powieści Zofii Nałkowskiej „Granica”.
W czasie akcji właściwej pięćdziesięcioletnia, dwukrotnie owdowiała kobieta pochodzącą z rodziny Bieckich jest osobą samotną, zgorzkniałą i nieszczęśliwą, zarządzającą swoją kamienicą i pragnącą pojednania z synem, z którego miłości wiele lat wcześniej zrezygnowała na rzecz kolejnego małżeństwa.
Na przykładzie losu tej bohaterki widać ewolucję podejścia romantycznego w czysto pragmatyczne. Gdy jej pierwszy ślub był spowodowany głębokim uczuciem, żywionym do męża, tak drugi ograniczył się do próby zabezpieczenia finansowego losu swojego oraz przyszłości syna. Po dziesięciu szczęśliwych latach, przeżytych u boku Konstantego Wąbrowskiego, po miesiącach spędzonych na wspólnej lekturze, zabawie, tańcu czy wycieczkach, Cecylia nagle, z dnia na dzień, została samotną matka. Jej mąż musiał opuścić kraj ze względów politycznych i już się do niej nigdy nie odezwał. Dopiero późnej dotarły do niej wiadomości o jego „drugiej” rodzinie, założonej za granicą, a w końcu o jego samobójczej śmierci. Wskutek takiego rozczarowania w bohaterce coś pękło i postanowiła, że kolejny związek zawrze z rozsądku.
Tak też się stało i to także nie wyszło jej na dobre. Ślub z Aleksandrem Kolichowskim miał zagwarantować jej i Karolowi godną przyszłość, a okazał się latami spędzonymi w zamknięciu, z dala od ukochanego syna, z ogromnymi wyrzutami sumienia. Jej mąż okazał się erotomanem, więził ją w domu nie pozwalając spotykać się z ludźmi czy podróżować, ciągle robił sceny zazdrości. Nawet gdy wieczorami wychodził z domu do znajomych pograć w karty, dzwonił od nich i sprawdzał, czy ona jest w domu. Bohaterka znosiła takie traktowanie wiele lat, była bardzo nieszczęśliwa. Uwolniła się od męża tyrana, gdy umarł.
Po śmierci Aleksandra Cecylia odziedziczyła trzypiętrową kamienicę z ogrodem, którą sprytnie zarządzała i która ujawniła jej nie całkiem godne naśladowania cechy charakteru. Kolichowska prowadziła księgi meldunkowe, pobierała czynsze, dbała o swój dochód, nie wahając się przed wyrzuceniem najbiedniejszych i najbardziej dotkniętych przez los lokatorów, rzadko okazując wyrozumiałość, a często będąc nieubłaganą i bezwzględną.
Przez te lata jej świat „składał się” z pięter, frontu, podwórza, suteren. Niepostrzeżenie, z żywej i radosnej dziewczyny zamieniła się w zgorzkniałą matronę: „zmarszczki na jej chudej twarzy powstały z samych min zirytowanych. Fałdy po bokach ust, które się robią od śmiechu, były tak ściągnięte w dół, że wyglądały jak wielkie rozgoryczenie”, a spod czarnej aksamitki na szyi „przewieszały się z przodu dwa woreczki niepotrzebnej skóry”. Nie pamiętała już czasów, jak razem z Konstantym, jako młoda, żywa i łaknąca doświadczeń osóbka odkryła radość z lektury ciekawych książek, jak lubiła się bawić, tańczyć, organizować różne wycieczki, jak odnajdywała szczęście nawet bez pieniędzy.
Teraz żyła na pokaz. Mimo iż nie lubiła gości, czuła się nieswojo, gdy ktoś do niej przychodził, raz do roku, na swoje imieniny, urządzała wystawne przyjęcie, aby ludzie o niej mówili i ją podziwiali.
Z tego samego względu Cecylia otaczała się przedmiotami. Choć jej mieszkanie przypominało zagracone muzeum, było przeładowane bibelotami, drewnianymi meblami, uschniętymi kwiatami, grubymi dywanami i ciężkimi storami, choć było w nim ciemno i przytłaczająco, to ona była dumna ze swojego „przytulnego” gniazdka, oczekiwała pochwał i zachwytów.
Cecylia pokazała cień dobroci w kontaktach z bratanicą Elżbietą, a później ze swoim synem, którego nie widziała od kilkudziesięciu lat. W dzieciństwie był chorowity, z troski o jego zdrowie wywiozła go do kliniki w Szwajcarii, gdy był jeszcze chłopcem. Upłynęło wiele lat, a Karol zerwał z nią wszelkie kontakty, ponieważ nie wybaczył jej, że wyszła drugi raz za mąż, że nie posłuchała jego ostrzeżeń o złym charakterze Kolichowskiego. Fakt, iż poświęciła uczucie syna dla swojego sprawiał, że Cecylia odczuwała głębokie wrzuty sumienia, które starała się zminimalizować, przyjmując pod opiekę córkę swojego zmarłego brata – Elżbietę.
strona: - 1 - - 2 -