Jesteś w:
Zdążyć przed Panem Bogiem
Chronologiczny zapis wydarzeń – historia – powstawała po drugiej stronie murów, podczas spisywania raportów i wysyłania w świat meldunków radiowych. Meldunki po stronie aryjskiej spisywał „Wacław”. To właśnie dzięki niemu świat dowiedział się o istnieniu Umschlagplatzu, transportach, komorach gazowych i Treblince. Imię i nazwisko „Wacława”, Henryka Wolińskiego, pojawiało się w każdej książce i w każdym opracowaniu naukowym na temat getta. Kierował referatem żydowskim w Głównej Komendzie AK, pośredniczył między ŻOB-em a Komendą. Posługiwania się bronią uczył Żydów Zbigniew Lewandowski „Szyna”. Na lekcje przychodziły tylko dwie osoby: kobieta i mężczyzna, którzy później przekazywali instrukcje pozostałym. Po latach Edelman wyjaśnił, że tym mężczyzną był Michał Klepfisz.
„Wacław” razem ze Stanisławem Herbstem opisał przebieg pierwszej akcji likwidacyjnej w getcie. Raport został przewieziony do Londynu. Jurek Wilner, przedstawiciel ŻOB-u po stronie aryjskiej, każdego dnia przynosił aktualne wiadomości z getta, które później nadawane były do Londynu na bieżąco. Radio londyńskie, wbrew dotychczasowym zwyczajom, nie nadawało w swoich audycjach żadnych informacji o tym, co się działo w warszawskim getcie. Pierwsze wiadomości pojawiły się dopiero po miesiącu. Jak się później okazało, Londyn nie wierzył w raporty „Wacława”.
W kwietniu 1943 roku „Wacław” wręczył Antkowi z komendy ŻOB-u rozkaz generała Montera. Później przekazał informację, że AK podejmie próby sforsowania murów getta od strony ulicy Bonifraterskiej i Powązek. Tymczasem na Miłej krzyczał płonący żywcem chłopiec, a po drugiej stronie muru leżeli dwaj chłopcy, którzy mieli umieścić materiał wybuchowy na murze getta. Nie było nikogo, kto mógłby to zrobić. Niemcy strzelali do ludzi ze wszystkich stron, a na placu Krasińskich stała kompania SS. Pszenny odpalił minę, co umożliwiło wycofanie się powstańców. Po latach Zbigniew Młynarski „Kret” mówi, że żołnierze AK mogli wejść do getta i odpalić ładunek, a później wyprowadzić powstańców. Dokładnie to samo mówi Henryk Grabowski, dodając, że dla powstańców sprawą honoru było zginąć w walce, z bronią w ręku. Grabowski zrozumiał to w dniu, kiedy Niemcy zatrzymali go, jak wychodził z paczką od „Mordki”. Wtedy myślał, by mógł choć ugryźć szwaba.
„Mordkę” znał jeszcze z czasów przedwojennych, mieszkali razem na Powiślu. Spotkali się później w getcie, kiedy „Mordka” znany był jako Mordechaj. Grabowski przed wojną był harcerzem. Wszystkich jego kolegów z grupy rozstrzelano w Palmirach. Jako jedyny przeżył i otrzymał rozkaz od władz harcerskich, by wyjechał do Wilna i zorganizował Żydów do walki.
W Kolonii Wileńskiej poznał Jurka Wilnera. Był tam klasztor dominikanek, w którym ukrywano kilkoro Żydów. Jurek był blondynem o niebieskich oczach i był ulubieńcem matki przełożonej, której przypominał wziętego do niewoli brata. Gdy wyjeżdżał do Warszawy, do getta, zostawił zakonnicy zeszyt z wierszami, który zachowała do dziś. Po przyjeździe do miasta Jurek zamieszkał u pana Grabowskiego. Wszyscy Żydzi, przybywający do Warszawy, zatrzymywali się u Grabowskiego, który natychmiast szedł z nimi na targ, by kupić im coś do ubrania. Wilner kontaktował się z „Wacławem” i oficerami, a paczki, których nie mógł zabrać do getta, zostawiał u pana Henryka lub u karmelitanek bosych na Wolskiej. Matka przełożona nie zastanawiała się wówczas, że ukrywa w klasztorze broń, która będzie służyła do zabijania ludzi. Miała nadzieję, że Jurek pamiętał o złożonej jej obietnicy, że przed śmiercią pojedna się z Bogiem, kiedy strzelił do siebie w bunkrze na Miłej 18.
Jurek gromadził broń, a Grabowski pomagał mu w uzupełnianiu zakupów – zdobył saletrę i węgiel drzewny oraz 20 kilogramów cyjanku potasu. Najpierw wypróbował truciznę na kocie, a dopiero potem dał ją Jurkowi. Wspólne działania sprawiły, że mężczyźni zaprzyjaźnili się i rozmawiali o wszystkim. W pierwszych dniach marca 1943 roku Jurek został aresztowany przez gestapo. Został zabrany z dokumentami i bronią. Był torturowany przez miesiąc i nie wydał żadnego adresu ani kontaktów po stronie aryjskiej. Uciekł pod koniec marca. Wrócił do getta, lecz ze względu na poodbijane stopy nie mógł już nic robić. Ucieczkę zorganizował mu Henryk Grabowski, który na wiadomość, że Jurek przebywa w obozie na Grochowie, zakradł się przez bagna, wyciągnął chłopca i zabrał do swojego domu. Wilnera kurowała cała rodzina, a kiedy wrócił do sił, podjął decyzję o powrocie do getta.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -
„Zdążyć przed Panem Bogiem” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimChronologiczny zapis wydarzeń – historia – powstawała po drugiej stronie murów, podczas spisywania raportów i wysyłania w świat meldunków radiowych. Meldunki po stronie aryjskiej spisywał „Wacław”. To właśnie dzięki niemu świat dowiedział się o istnieniu Umschlagplatzu, transportach, komorach gazowych i Treblince. Imię i nazwisko „Wacława”, Henryka Wolińskiego, pojawiało się w każdej książce i w każdym opracowaniu naukowym na temat getta. Kierował referatem żydowskim w Głównej Komendzie AK, pośredniczył między ŻOB-em a Komendą. Posługiwania się bronią uczył Żydów Zbigniew Lewandowski „Szyna”. Na lekcje przychodziły tylko dwie osoby: kobieta i mężczyzna, którzy później przekazywali instrukcje pozostałym. Po latach Edelman wyjaśnił, że tym mężczyzną był Michał Klepfisz.
„Wacław” razem ze Stanisławem Herbstem opisał przebieg pierwszej akcji likwidacyjnej w getcie. Raport został przewieziony do Londynu. Jurek Wilner, przedstawiciel ŻOB-u po stronie aryjskiej, każdego dnia przynosił aktualne wiadomości z getta, które później nadawane były do Londynu na bieżąco. Radio londyńskie, wbrew dotychczasowym zwyczajom, nie nadawało w swoich audycjach żadnych informacji o tym, co się działo w warszawskim getcie. Pierwsze wiadomości pojawiły się dopiero po miesiącu. Jak się później okazało, Londyn nie wierzył w raporty „Wacława”.
W kwietniu 1943 roku „Wacław” wręczył Antkowi z komendy ŻOB-u rozkaz generała Montera. Później przekazał informację, że AK podejmie próby sforsowania murów getta od strony ulicy Bonifraterskiej i Powązek. Tymczasem na Miłej krzyczał płonący żywcem chłopiec, a po drugiej stronie muru leżeli dwaj chłopcy, którzy mieli umieścić materiał wybuchowy na murze getta. Nie było nikogo, kto mógłby to zrobić. Niemcy strzelali do ludzi ze wszystkich stron, a na placu Krasińskich stała kompania SS. Pszenny odpalił minę, co umożliwiło wycofanie się powstańców. Po latach Zbigniew Młynarski „Kret” mówi, że żołnierze AK mogli wejść do getta i odpalić ładunek, a później wyprowadzić powstańców. Dokładnie to samo mówi Henryk Grabowski, dodając, że dla powstańców sprawą honoru było zginąć w walce, z bronią w ręku. Grabowski zrozumiał to w dniu, kiedy Niemcy zatrzymali go, jak wychodził z paczką od „Mordki”. Wtedy myślał, by mógł choć ugryźć szwaba.
„Mordkę” znał jeszcze z czasów przedwojennych, mieszkali razem na Powiślu. Spotkali się później w getcie, kiedy „Mordka” znany był jako Mordechaj. Grabowski przed wojną był harcerzem. Wszystkich jego kolegów z grupy rozstrzelano w Palmirach. Jako jedyny przeżył i otrzymał rozkaz od władz harcerskich, by wyjechał do Wilna i zorganizował Żydów do walki.
W Kolonii Wileńskiej poznał Jurka Wilnera. Był tam klasztor dominikanek, w którym ukrywano kilkoro Żydów. Jurek był blondynem o niebieskich oczach i był ulubieńcem matki przełożonej, której przypominał wziętego do niewoli brata. Gdy wyjeżdżał do Warszawy, do getta, zostawił zakonnicy zeszyt z wierszami, który zachowała do dziś. Po przyjeździe do miasta Jurek zamieszkał u pana Grabowskiego. Wszyscy Żydzi, przybywający do Warszawy, zatrzymywali się u Grabowskiego, który natychmiast szedł z nimi na targ, by kupić im coś do ubrania. Wilner kontaktował się z „Wacławem” i oficerami, a paczki, których nie mógł zabrać do getta, zostawiał u pana Henryka lub u karmelitanek bosych na Wolskiej. Matka przełożona nie zastanawiała się wówczas, że ukrywa w klasztorze broń, która będzie służyła do zabijania ludzi. Miała nadzieję, że Jurek pamiętał o złożonej jej obietnicy, że przed śmiercią pojedna się z Bogiem, kiedy strzelił do siebie w bunkrze na Miłej 18.
Jurek gromadził broń, a Grabowski pomagał mu w uzupełnianiu zakupów – zdobył saletrę i węgiel drzewny oraz 20 kilogramów cyjanku potasu. Najpierw wypróbował truciznę na kocie, a dopiero potem dał ją Jurkowi. Wspólne działania sprawiły, że mężczyźni zaprzyjaźnili się i rozmawiali o wszystkim. W pierwszych dniach marca 1943 roku Jurek został aresztowany przez gestapo. Został zabrany z dokumentami i bronią. Był torturowany przez miesiąc i nie wydał żadnego adresu ani kontaktów po stronie aryjskiej. Uciekł pod koniec marca. Wrócił do getta, lecz ze względu na poodbijane stopy nie mógł już nic robić. Ucieczkę zorganizował mu Henryk Grabowski, który na wiadomość, że Jurek przebywa w obozie na Grochowie, zakradł się przez bagna, wyciągnął chłopca i zabrał do swojego domu. Wilnera kurowała cała rodzina, a kiedy wrócił do sił, podjął decyzję o powrocie do getta.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -