Jesteś w:
Zdążyć przed Panem Bogiem
W reportażu Hanny Krall większość bohaterów ma pochodzenie żydowskie. Autorka nie daje jednak spójnego wizerunku Żydów, przedstawia indywidualne sylwetki, które w obliczu Holocaustu zachowują się w odmienny sposób. Przede wszystkim ukazani bohaterowie są ofiarami toczącej się wojny i okrutnej hitlerowskiej ideologii. Zamknięci w getcie cierpią z głodu i wyczerpania. Wielu z nich umiera jeszcze w getcie. Marek Edelman wspomina o marszu czterystu tysięcy Żydów na śmierć.
Niemcy akcję likwidacji getta rozpoczęli już w 1942 roku. Do końca wmawiali mieszkańcom getta, że transporty mają zawieść ich do obozów pracy. Świadczyły o tym rozdawane „numerki życia”, chleb wydawany na drogę, czy fakt, że chorzy pozostawali w getcie. Żydzi nie chcieli wierzyć, że są prowadzeni na śmierć. Dopiero w 1943 roku część z nich, świadoma eksterminacji decyduje się przeciwstawić Niemcom. Wiedzą, że i tak zginą, jednak decydują się na śmierć z bronią w ręku. To jedyny akt zachowania ludzkiej godności, na jaki mogą sobie pozwolić w getcie. Wielu z nich walczy bohatersko do końca, inni poddają się widząc beznadziejną sytuację i decydują się na samobójczą śmierć (m.in. zbiorowe samobójstwo 8 maja 1943 roku przy ulicy Miłej, które symbolizować miało cały los narodu żydowskiego).
Z relacji Edelmana wyłaniają się poszczególne postawy niektórych Żydów. Z powodu głodu niektórzy dopuszczali się czynów karygodnych, których nie można jednak osądzać w czasach pokoju. Matki mordowały swoje dzieci, gdyż nie mogły ich wykarmić. Zdarzały się nawet przykłady kanibalizmu. Niektórzy zachowali jednak godność i siłę charakteru do końca. Między innymi Pola Lifszyc – dziewczyna, którą Edelman pragnął uratować przed wywózką. Kiedy zorientowała się, że jej matka została zapędzona z kolumną do wagonów, ruszyła za tłumem. W ostatniej chwili wmieszała się między ludzi i weszła z matką do wagonu. Zginęła, chociaż mogła przejść na aryjską stronę i mieć szansę na przeżycie.
Szczególna rola przypadła lekarzom i pielęgniarkom. Hercelowa, lekarz naczelny szpitala, otrzymała kilkanaście numerków życia, lecz nie chciała ich rozdawać. Wszyscy jednak uważali, że kobieta da je tym osobom, którym się należały. Dopiero pod wpływem próśb delegacji zaczęła rozdawać kartki. Numerek dostała również Frania, która miała jeszcze siostrę i matkę. Matka nie chciała od niej odejść i dziewczyna odsunęła ją ręką. Frania przeżyła. Później uratowała kilkanaście osób, jednego chłopaka wyniosła z powstania warszawskiego. Numerek dostała również przełożona pielęgniarek, Tenenbaumowa. Oddała go córce, a sama poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu. Dziewczyna zginęła kilka miesięcy później, lecz przed śmiercią przeżyła szczęśliwe dni. Zakochała się w pewnym chłopcu i chodziła uśmiechnięta. Narażały się także pielęgniarki, które w geście rozpaczy, ale i odwagi podawały dzieciom śmiertelną truciznę, by ochronić jej przed wywiezieniem do komór gazowych.
W getcie aktem tchórzostwa było popełnienie samobójstwa. Jak twierdzi Edelman umierać trzeba wówczas było na oczach całego świata, dlatego krytykuje prezesa Gminy Żydowskiej, Adama Czerniakowa, który pierwszego dnia likwidacji getta w 1942 roku popełnił samobójstwo. Na krytykę zasługują także niektórzy policjanci żydowscy pilnujący porządku w getcie. Na jednego z nich – Lejkima – wydano wyrok, gdyż nie chciał oddać broni dla przygotowującej się do walki organizacji wojskowej. Po wojnie okazało się, że Lejkimowi, po siedemnastu latach małżeństwa urodziło się pierwsze dziecko, a mężczyzna sądził, że pomagając w akcji Niemcom ocali je. Podczas pewnej akcji konspiratorzy spotkali kilku żydowskich policjantów, którymi dowodził pewien adwokat. Policjanci zatrzymali ich i chcieli zaprowadzić na Umschlagplatz, lecz zdołali uciec. Dziwili się, że adwokat, który wcześniej nikogo nie bił i nie widział, jak się uciekało, zachował się inaczej. Sądzili, że załamał się, myśląc, że to już koniec.
Postaci żydowskie w reportażu Krall są bardzo wyraziste, dzięki niezwykłej sztuce portretowania, jaką posiadła dziennikarka. Mimo że nie znamy ich pełnych biografii są ludźmi z krwi i kości. Reprezentują różne postawy, jakie podczas wojny ujawniali Żydzi.
Portret Żydów w „Zdążyć przed panem Bogiem”
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimW reportażu Hanny Krall większość bohaterów ma pochodzenie żydowskie. Autorka nie daje jednak spójnego wizerunku Żydów, przedstawia indywidualne sylwetki, które w obliczu Holocaustu zachowują się w odmienny sposób. Przede wszystkim ukazani bohaterowie są ofiarami toczącej się wojny i okrutnej hitlerowskiej ideologii. Zamknięci w getcie cierpią z głodu i wyczerpania. Wielu z nich umiera jeszcze w getcie. Marek Edelman wspomina o marszu czterystu tysięcy Żydów na śmierć.
Niemcy akcję likwidacji getta rozpoczęli już w 1942 roku. Do końca wmawiali mieszkańcom getta, że transporty mają zawieść ich do obozów pracy. Świadczyły o tym rozdawane „numerki życia”, chleb wydawany na drogę, czy fakt, że chorzy pozostawali w getcie. Żydzi nie chcieli wierzyć, że są prowadzeni na śmierć. Dopiero w 1943 roku część z nich, świadoma eksterminacji decyduje się przeciwstawić Niemcom. Wiedzą, że i tak zginą, jednak decydują się na śmierć z bronią w ręku. To jedyny akt zachowania ludzkiej godności, na jaki mogą sobie pozwolić w getcie. Wielu z nich walczy bohatersko do końca, inni poddają się widząc beznadziejną sytuację i decydują się na samobójczą śmierć (m.in. zbiorowe samobójstwo 8 maja 1943 roku przy ulicy Miłej, które symbolizować miało cały los narodu żydowskiego).
Z relacji Edelmana wyłaniają się poszczególne postawy niektórych Żydów. Z powodu głodu niektórzy dopuszczali się czynów karygodnych, których nie można jednak osądzać w czasach pokoju. Matki mordowały swoje dzieci, gdyż nie mogły ich wykarmić. Zdarzały się nawet przykłady kanibalizmu. Niektórzy zachowali jednak godność i siłę charakteru do końca. Między innymi Pola Lifszyc – dziewczyna, którą Edelman pragnął uratować przed wywózką. Kiedy zorientowała się, że jej matka została zapędzona z kolumną do wagonów, ruszyła za tłumem. W ostatniej chwili wmieszała się między ludzi i weszła z matką do wagonu. Zginęła, chociaż mogła przejść na aryjską stronę i mieć szansę na przeżycie.
Szczególna rola przypadła lekarzom i pielęgniarkom. Hercelowa, lekarz naczelny szpitala, otrzymała kilkanaście numerków życia, lecz nie chciała ich rozdawać. Wszyscy jednak uważali, że kobieta da je tym osobom, którym się należały. Dopiero pod wpływem próśb delegacji zaczęła rozdawać kartki. Numerek dostała również Frania, która miała jeszcze siostrę i matkę. Matka nie chciała od niej odejść i dziewczyna odsunęła ją ręką. Frania przeżyła. Później uratowała kilkanaście osób, jednego chłopaka wyniosła z powstania warszawskiego. Numerek dostała również przełożona pielęgniarek, Tenenbaumowa. Oddała go córce, a sama poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu. Dziewczyna zginęła kilka miesięcy później, lecz przed śmiercią przeżyła szczęśliwe dni. Zakochała się w pewnym chłopcu i chodziła uśmiechnięta. Narażały się także pielęgniarki, które w geście rozpaczy, ale i odwagi podawały dzieciom śmiertelną truciznę, by ochronić jej przed wywiezieniem do komór gazowych.
W getcie aktem tchórzostwa było popełnienie samobójstwa. Jak twierdzi Edelman umierać trzeba wówczas było na oczach całego świata, dlatego krytykuje prezesa Gminy Żydowskiej, Adama Czerniakowa, który pierwszego dnia likwidacji getta w 1942 roku popełnił samobójstwo. Na krytykę zasługują także niektórzy policjanci żydowscy pilnujący porządku w getcie. Na jednego z nich – Lejkima – wydano wyrok, gdyż nie chciał oddać broni dla przygotowującej się do walki organizacji wojskowej. Po wojnie okazało się, że Lejkimowi, po siedemnastu latach małżeństwa urodziło się pierwsze dziecko, a mężczyzna sądził, że pomagając w akcji Niemcom ocali je. Podczas pewnej akcji konspiratorzy spotkali kilku żydowskich policjantów, którymi dowodził pewien adwokat. Policjanci zatrzymali ich i chcieli zaprowadzić na Umschlagplatz, lecz zdołali uciec. Dziwili się, że adwokat, który wcześniej nikogo nie bił i nie widział, jak się uciekało, zachował się inaczej. Sądzili, że załamał się, myśląc, że to już koniec.
Postaci żydowskie w reportażu Krall są bardzo wyraziste, dzięki niezwykłej sztuce portretowania, jaką posiadła dziennikarka. Mimo że nie znamy ich pełnych biografii są ludźmi z krwi i kości. Reprezentują różne postawy, jakie podczas wojny ujawniali Żydzi.