Jesteś w:
Zdążyć przed Panem Bogiem
Na stronę aryjską Edelman chodził legalnie codziennie. Jako goniec ze szpitala przenosił krew na ulicę Nowogrodzką. Miał jedną z nielicznych przepustek i kiedy wychodził na ulicę, ludzie spoglądali na jego przepaskę z ciekawością, czasami ze współczuciem a nawet drwiną. Przez parę lat wychodził tak na ulicę i nic mu się nie stało. Nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie został po stronie aryjskiej. Przed wojną był nikim, a w trzy lata później był członkiem komendy ŻOB-u, jednym z pięciu ludzi wybranych z trzystu tysięcy. Miał świadomość, że na jego miejscu powinien znaleźć się „Adam”, mężczyzna, który skończył przed wojną podchorążówkę i brał udział w kampanii wrześniowej. Przez wiele lat podziwiał go za odwagę. Pewnego dnia szli razem Lesznem.
Nagle rozległy się strzały i ludzie rzucili się do ucieczki. „Adam” ku zaskoczeniu Marka również zaczął uciekać. Przyzwyczajony do tego, że zawsze miał broń, a kiedy Niemcy zaczęli strzelać, nie mógł. Z dnia na dzień stał się innym człowiekiem i przestał działać. Na pierwszym posiedzeniu Komendy nie nadawał się do tego, by wziąć udział i dlatego Marek poszedł. „Adam” miał dziewczynę – Anię, która została zabrana na Pawiak. Kiedy została aresztowana, „Adam” załamał się ostatecznie. Był przekonany, że wszyscy są straceni, ale oni są młodzi i powinni uciekać do lasu. Wszyscy go rozumieli – po zabraniu Ani na Pawiak nie miał już po co żyć. Należało działać, bo to było jedyną szansą przetrwania. Marek zajął się wyprowadzaniem z Umschlagplatzu tych, którzy byli najbardziej poprzedni. Jednego dnia wyprowadził chłopaka z dziewczyną – on był drukarzem, ona – łączniczką. Wkrótce oboje zginęli.
Obok Umschlagplatzu mieściło się ambulatorium, w którym pracowały uczennice szkoły pielęgniarskiej. Szkołę, jedyną w getcie, prowadziła Luba Blumowa. Niemcy wypuszczali z transportu wyłącznie ludzi chorych, których odsyłano do domów karetkami. Dziewczęta w ambulatorium łamały więc nogi ludziom, których należało ratować.
Ludzie czekali na załadowanie do wagonów w budynku szkoły. Wyciągano ich tam kolejno piętrami, więc ci, którzy byli na parterze uciekali wyżej. Na trzecim, ostatnim piętrze, kończyła się ich aktywność i leżeli na podłodze sali gimnastycznej. We wnęce kilku własowców gwałciło dziewczynę. Kiedy skończyli, odeszła i usiadła w kącie. Nikt z leżących nie zareagował. Marek stał na końcu pomieszczenia. On również nie pomógł dziewczynie. Wtedy nikt nie był zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu – ludzie czekali tylko na wagony. Dziewczyna przeżyła wojnę – wyszła za mąż, ma dwójkę dzieci i jest bardzo szczęśliwa. Pewnego dnia Edelman wyprowadził z Umschlagplatzu Polę Lifszyc. Kiedy Pola zorientowała się, że jej matka została zapędzona z kolumną do wagonów, ruszyła za tłumem z Leszna do Sławek. W ostatniej chwili wmieszała się między ludzi i weszła z matką do wagonu. Wszyscy pamiętają o Korczaku, który poszedł z dziećmi dobrowolnie na śmierć, lecz nikt nie pamięta o Poli, która mogła przejść na aryjską stronę i mieć szansę na przeżycie.
Numerki na życie – białe kartki z pieczątką – Niemcy dali w Gminie i kazali rozdzielić między mieszkańcami getta. Każdy, kto miał taki numerek, zostawał w getcie, a pozostali szli na Umschlagplatz. Było to we wrześniu, na dwa dni przed końcem akcji likwidacyjnej. Hercelowa, lekarz naczelny szpitala, otrzymała kilkanaście numerków, lecz nie chciała ich rozdawać. Wszyscy jednak uważali, że kobieta da je tym osobom, którym się należały. Dopiero pod wpływem próśb delegacji zaczęła rozdawać kartki. Numerek dostała również Frania, która miała jeszcze siostrę i matkę. Matka nie chciała od niej odejść i dziewczyna odsunęła ją ręką. Frania przeżyła. Później uratowała kilkanaście osób, jednego chłopaka wyniosła z powstania warszawskiego. Numerek dostała również przełożona pielęgniarek, Tenenbaumowa. Oddała go córce, a sama poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu. Dziewczyna zginęła kilka miesięcy później, lecz przed śmiercią przeżyła szczęśliwe dni. Zakochała się w pewnym chłopcu i chodziła uśmiechnięta.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -
„Zdążyć przed Panem Bogiem” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimNa stronę aryjską Edelman chodził legalnie codziennie. Jako goniec ze szpitala przenosił krew na ulicę Nowogrodzką. Miał jedną z nielicznych przepustek i kiedy wychodził na ulicę, ludzie spoglądali na jego przepaskę z ciekawością, czasami ze współczuciem a nawet drwiną. Przez parę lat wychodził tak na ulicę i nic mu się nie stało. Nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie został po stronie aryjskiej. Przed wojną był nikim, a w trzy lata później był członkiem komendy ŻOB-u, jednym z pięciu ludzi wybranych z trzystu tysięcy. Miał świadomość, że na jego miejscu powinien znaleźć się „Adam”, mężczyzna, który skończył przed wojną podchorążówkę i brał udział w kampanii wrześniowej. Przez wiele lat podziwiał go za odwagę. Pewnego dnia szli razem Lesznem.
Nagle rozległy się strzały i ludzie rzucili się do ucieczki. „Adam” ku zaskoczeniu Marka również zaczął uciekać. Przyzwyczajony do tego, że zawsze miał broń, a kiedy Niemcy zaczęli strzelać, nie mógł. Z dnia na dzień stał się innym człowiekiem i przestał działać. Na pierwszym posiedzeniu Komendy nie nadawał się do tego, by wziąć udział i dlatego Marek poszedł. „Adam” miał dziewczynę – Anię, która została zabrana na Pawiak. Kiedy została aresztowana, „Adam” załamał się ostatecznie. Był przekonany, że wszyscy są straceni, ale oni są młodzi i powinni uciekać do lasu. Wszyscy go rozumieli – po zabraniu Ani na Pawiak nie miał już po co żyć. Należało działać, bo to było jedyną szansą przetrwania. Marek zajął się wyprowadzaniem z Umschlagplatzu tych, którzy byli najbardziej poprzedni. Jednego dnia wyprowadził chłopaka z dziewczyną – on był drukarzem, ona – łączniczką. Wkrótce oboje zginęli.
Obok Umschlagplatzu mieściło się ambulatorium, w którym pracowały uczennice szkoły pielęgniarskiej. Szkołę, jedyną w getcie, prowadziła Luba Blumowa. Niemcy wypuszczali z transportu wyłącznie ludzi chorych, których odsyłano do domów karetkami. Dziewczęta w ambulatorium łamały więc nogi ludziom, których należało ratować.
Ludzie czekali na załadowanie do wagonów w budynku szkoły. Wyciągano ich tam kolejno piętrami, więc ci, którzy byli na parterze uciekali wyżej. Na trzecim, ostatnim piętrze, kończyła się ich aktywność i leżeli na podłodze sali gimnastycznej. We wnęce kilku własowców gwałciło dziewczynę. Kiedy skończyli, odeszła i usiadła w kącie. Nikt z leżących nie zareagował. Marek stał na końcu pomieszczenia. On również nie pomógł dziewczynie. Wtedy nikt nie był zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu – ludzie czekali tylko na wagony. Dziewczyna przeżyła wojnę – wyszła za mąż, ma dwójkę dzieci i jest bardzo szczęśliwa. Pewnego dnia Edelman wyprowadził z Umschlagplatzu Polę Lifszyc. Kiedy Pola zorientowała się, że jej matka została zapędzona z kolumną do wagonów, ruszyła za tłumem z Leszna do Sławek. W ostatniej chwili wmieszała się między ludzi i weszła z matką do wagonu. Wszyscy pamiętają o Korczaku, który poszedł z dziećmi dobrowolnie na śmierć, lecz nikt nie pamięta o Poli, która mogła przejść na aryjską stronę i mieć szansę na przeżycie.
Numerki na życie – białe kartki z pieczątką – Niemcy dali w Gminie i kazali rozdzielić między mieszkańcami getta. Każdy, kto miał taki numerek, zostawał w getcie, a pozostali szli na Umschlagplatz. Było to we wrześniu, na dwa dni przed końcem akcji likwidacyjnej. Hercelowa, lekarz naczelny szpitala, otrzymała kilkanaście numerków, lecz nie chciała ich rozdawać. Wszyscy jednak uważali, że kobieta da je tym osobom, którym się należały. Dopiero pod wpływem próśb delegacji zaczęła rozdawać kartki. Numerek dostała również Frania, która miała jeszcze siostrę i matkę. Matka nie chciała od niej odejść i dziewczyna odsunęła ją ręką. Frania przeżyła. Później uratowała kilkanaście osób, jednego chłopaka wyniosła z powstania warszawskiego. Numerek dostała również przełożona pielęgniarek, Tenenbaumowa. Oddała go córce, a sama poszła na górę i połknęła fiolkę luminalu. Dziewczyna zginęła kilka miesięcy później, lecz przed śmiercią przeżyła szczęśliwe dni. Zakochała się w pewnym chłopcu i chodziła uśmiechnięta.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -