Jesteś w:
Zdążyć przed Panem Bogiem
W chwili rozpoczęcia akcji likwidacyjnej Niemcy zaczęli wypędzać ludzi z piętra szpitala. Jedna z kobiet urodziła dziecko. Lekarz podał je pielęgniarce, która udusiła je poduszką. Pielęgniarka przeżyła wojnę i jest wybitnym pediatrą.
Marek również otrzymał numerek życia. Stał w kolumnie z Franią i córką Tenenbaumowej, kiedy dostrzegł swoją przyjaciółkę i jej brata. Przyciągnął ich do siebie, ale inni również to robili i wkrótce w kolumnie stało czterdzieści cztery tysiące osób. Niemcy policzyli ludzi i odesłali cztery tysiące na Umschlagplatz.
W getcie jednym ze sposobów na przeżycie była miłość. Związek z drugą osobą dawał poczucie znikomej normalności życia i poczucia, że nie jest się samotnym. Ludzie szukali w tamtych dniach bliskości drugiego człowieka, a podczas ostatniej akcji likwidacyjnej pobierali się i szli na Umschlagplatz już jako małżeństwo. Siostrzenica Tosi poszła do rabina ze swoim chłopakiem, a po ślubie zgarnęli ją Ukraińcy. Jeden przystawił lufę pistoletu do brzucha dziewczyny. Wtedy jej mąż zasłonił dziewczynę własną ręką. Ona została wysłana do transportu, a on – z urwaną dłonią – uciekł na stronę aryjską i zginął w powstaniu warszawskim.
Ludzie z ŻOB-u wiedzieli, co oznaczała likwidacja getta. W nocy, 22 lipca 1942 roku, po tym, jak Niemcy ogłosili rozporządzenie o „przesiedleniu ludności na wschód”, naklejali na plakaty kartki z napisem: „Przesiedlenie to śmierć”. Następnego dnia zaczęto wywozić starców i więźniów z aresztu – łącznie sześć tysięcy osób. Ludzie stali na chodnikach i obserwowali wszystko w milczeniu. Każdego dnia, do godziny czwartej po południu, na Umschlagplatz trzeba było dostarczyć dziesięć tysięcy ludzi. Zajmowała się tym żydowska policja pod nadzorem Niemców. Na niektórych policjantów potem wydano wyroki. Drugiego dnia akcji, 23 lipca, odbyło się zebranie przedstawicieli wszystkich stronnictw politycznych. Po raz pierwszy mówiono o walce zbrojnej.
Po paru godzinach usłyszeli, że akcja wysiedlania getta została przerwana i dlatego nie podjęto żadnych, ostatecznych decyzji. Większość nie mogła jeszcze uwierzyć w to, że Niemcy chcą wymordować cały naród. Pierwszego dnia akcji samobójstwo popełnił prezes Gminy, Adam Czerniaków. Wszyscy mieli do niego żal, uważając, że nie powinien był tego zrobić. Po wojnie Marek dowiedział się, że Lejkimowi, policjantowi, na którego wydano wyrok, po siedemnastu latach małżeństwa urodziło się pierwsze dziecko. Mężczyzna sądził, że pomagając w akcji Niemcom ocali je.
Tak się składało, że pan Rudny, pani Bubnerowa i alpinista pan Wilczkowski, mieli zawał w piątek albo w nocy z piątku na sobotę. W sobotę każdy z nich leżał pod kroplówką i myślał. Inżynier Wilczkowski rozmyślał o górach, o szczycie, na którym po wejściu można było usiąść i odpocząć. Rudny widział w wyobraźni maszyny z importu. Pani Bubnerowa myślała o wtryskareczce. Pod kroplówką pacjenci doktora Edelmana myśleli o tym, co najważniejsze. Pan Rzewuski nie myślał o niczym, a wokół niego krzątał się anestezjolog. W parę godzin później Profesor, Marek i Chętkowska z radością wpatrywali się w monitor, wskazujący bicie serca. Dla Rzewuskiego w tamtych godzinach najważniejsze było, aby ból uspokoił się choć na chwilę.
Było to pierwsze wejście środkiem zachodnich płyt, a słońce oświetlało ścianę. Z góry widzieli Morskie Oko i Babią Górę. Wilczkowski zastanawiał się nad swoimi szansami. Do tej pory nie miał żadnego wypadku, ale ta świadomość go nie uspokajała. Rudny, wpatrzony w bębny angielskiej maszyny, myślał o działce, którą należało skopać i o letnim domku, na postawienie którego namawiała go żona. Pani Bubnerowa rozmyślała o długopisach, które musiała skręcić i dostarczyć do „Domu Książki”. Zawału dostała po powrocie z rozprawy sądowej, na której skazano ją na rok z zawieszeniem na trzy lata. Przed przewiezieniem do szpitala miała jeszcze tyle siły, by poprosić sąsiada, aby uśpił jamnika najlepszym zastrzykiem jaki dostanie.
Doktor Edelman podszedł do niej, mówiąc, że musi poddać się operacji. Kiedy nie chciała się zgodzić, zaczął ją namawiać. Pomyślała wtedy o swoim zmarłym mężu, który był człowiekiem religijnym i dobrym dla niej. Uwierzyła, że jeśli mąż poprosi Boga o to, aby ją ocalił, to na pewno wyzdrowieje. Rudny został wysłany na praktykę do Anglii i kiedy wrócił do Łodzi, marzył, aby maszyny pracowały tak dobrze jak w Newcastle. Kiedy wrócił do pracy po operacji, przeniesiono go na inne stanowisko ze względów zdrowotnych. Na nowym stanowisku zajmował się gospodarką oliwą smarowniczą. Pani Bubnerowa po powrocie do domu zlikwidowała warsztat, zachowując po jednym długopisie z każdego wzoru. Pan Rudny cieszy się życiem i nie martwi się już maszynami. Do szpitala przychodzi prywatnie, 5 czerwca w rocznicę swojej operacji i przynosi dwa bukiety kwiatów: dla Profesora i doktora Edelmana. Trzeci natomiast kładzie na grobie doktor Elżbiety Chętkowskiej na Radogoszczu.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -
„Zdążyć przed Panem Bogiem” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimW chwili rozpoczęcia akcji likwidacyjnej Niemcy zaczęli wypędzać ludzi z piętra szpitala. Jedna z kobiet urodziła dziecko. Lekarz podał je pielęgniarce, która udusiła je poduszką. Pielęgniarka przeżyła wojnę i jest wybitnym pediatrą.
Marek również otrzymał numerek życia. Stał w kolumnie z Franią i córką Tenenbaumowej, kiedy dostrzegł swoją przyjaciółkę i jej brata. Przyciągnął ich do siebie, ale inni również to robili i wkrótce w kolumnie stało czterdzieści cztery tysiące osób. Niemcy policzyli ludzi i odesłali cztery tysiące na Umschlagplatz.
W getcie jednym ze sposobów na przeżycie była miłość. Związek z drugą osobą dawał poczucie znikomej normalności życia i poczucia, że nie jest się samotnym. Ludzie szukali w tamtych dniach bliskości drugiego człowieka, a podczas ostatniej akcji likwidacyjnej pobierali się i szli na Umschlagplatz już jako małżeństwo. Siostrzenica Tosi poszła do rabina ze swoim chłopakiem, a po ślubie zgarnęli ją Ukraińcy. Jeden przystawił lufę pistoletu do brzucha dziewczyny. Wtedy jej mąż zasłonił dziewczynę własną ręką. Ona została wysłana do transportu, a on – z urwaną dłonią – uciekł na stronę aryjską i zginął w powstaniu warszawskim.
Ludzie z ŻOB-u wiedzieli, co oznaczała likwidacja getta. W nocy, 22 lipca 1942 roku, po tym, jak Niemcy ogłosili rozporządzenie o „przesiedleniu ludności na wschód”, naklejali na plakaty kartki z napisem: „Przesiedlenie to śmierć”. Następnego dnia zaczęto wywozić starców i więźniów z aresztu – łącznie sześć tysięcy osób. Ludzie stali na chodnikach i obserwowali wszystko w milczeniu. Każdego dnia, do godziny czwartej po południu, na Umschlagplatz trzeba było dostarczyć dziesięć tysięcy ludzi. Zajmowała się tym żydowska policja pod nadzorem Niemców. Na niektórych policjantów potem wydano wyroki. Drugiego dnia akcji, 23 lipca, odbyło się zebranie przedstawicieli wszystkich stronnictw politycznych. Po raz pierwszy mówiono o walce zbrojnej.
Po paru godzinach usłyszeli, że akcja wysiedlania getta została przerwana i dlatego nie podjęto żadnych, ostatecznych decyzji. Większość nie mogła jeszcze uwierzyć w to, że Niemcy chcą wymordować cały naród. Pierwszego dnia akcji samobójstwo popełnił prezes Gminy, Adam Czerniaków. Wszyscy mieli do niego żal, uważając, że nie powinien był tego zrobić. Po wojnie Marek dowiedział się, że Lejkimowi, policjantowi, na którego wydano wyrok, po siedemnastu latach małżeństwa urodziło się pierwsze dziecko. Mężczyzna sądził, że pomagając w akcji Niemcom ocali je.
Tak się składało, że pan Rudny, pani Bubnerowa i alpinista pan Wilczkowski, mieli zawał w piątek albo w nocy z piątku na sobotę. W sobotę każdy z nich leżał pod kroplówką i myślał. Inżynier Wilczkowski rozmyślał o górach, o szczycie, na którym po wejściu można było usiąść i odpocząć. Rudny widział w wyobraźni maszyny z importu. Pani Bubnerowa myślała o wtryskareczce. Pod kroplówką pacjenci doktora Edelmana myśleli o tym, co najważniejsze. Pan Rzewuski nie myślał o niczym, a wokół niego krzątał się anestezjolog. W parę godzin później Profesor, Marek i Chętkowska z radością wpatrywali się w monitor, wskazujący bicie serca. Dla Rzewuskiego w tamtych godzinach najważniejsze było, aby ból uspokoił się choć na chwilę.
Było to pierwsze wejście środkiem zachodnich płyt, a słońce oświetlało ścianę. Z góry widzieli Morskie Oko i Babią Górę. Wilczkowski zastanawiał się nad swoimi szansami. Do tej pory nie miał żadnego wypadku, ale ta świadomość go nie uspokajała. Rudny, wpatrzony w bębny angielskiej maszyny, myślał o działce, którą należało skopać i o letnim domku, na postawienie którego namawiała go żona. Pani Bubnerowa rozmyślała o długopisach, które musiała skręcić i dostarczyć do „Domu Książki”. Zawału dostała po powrocie z rozprawy sądowej, na której skazano ją na rok z zawieszeniem na trzy lata. Przed przewiezieniem do szpitala miała jeszcze tyle siły, by poprosić sąsiada, aby uśpił jamnika najlepszym zastrzykiem jaki dostanie.
Doktor Edelman podszedł do niej, mówiąc, że musi poddać się operacji. Kiedy nie chciała się zgodzić, zaczął ją namawiać. Pomyślała wtedy o swoim zmarłym mężu, który był człowiekiem religijnym i dobrym dla niej. Uwierzyła, że jeśli mąż poprosi Boga o to, aby ją ocalił, to na pewno wyzdrowieje. Rudny został wysłany na praktykę do Anglii i kiedy wrócił do Łodzi, marzył, aby maszyny pracowały tak dobrze jak w Newcastle. Kiedy wrócił do pracy po operacji, przeniesiono go na inne stanowisko ze względów zdrowotnych. Na nowym stanowisku zajmował się gospodarką oliwą smarowniczą. Pani Bubnerowa po powrocie do domu zlikwidowała warsztat, zachowując po jednym długopisie z każdego wzoru. Pan Rudny cieszy się życiem i nie martwi się już maszynami. Do szpitala przychodzi prywatnie, 5 czerwca w rocznicę swojej operacji i przynosi dwa bukiety kwiatów: dla Profesora i doktora Edelmana. Trzeci natomiast kładzie na grobie doktor Elżbiety Chętkowskiej na Radogoszczu.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 -