Jesteś w:
Dżuma
„Dżuma” opowiada w gruncie rzeczy o szeroko pojmowanym złu i ludzkich postawach wobec niego. Znajdziemy w niej wspaniałych bohaterów, którzy poświęcili swoje zdrowie i życie, aby nieść pomoc bliźnim, a także przeciwstawiać się zarazie. W powieści możemy odnaleźć też odpowiedź na zasadnicze pytanie: czy człowiek może być mocniejszy od dżumy?
„Zaraza nie jest na miarę człowieka” – mówił Rieux, obrazując w ten sposób wyobrażenia przeciętnego człowieka na temat tego, kto jest silniejszy. Sam jednak uważał inaczej. Według głównego bohatera: „(…) bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika”. Oznaczało to mniej więcej tyle, że człowiek nigdy nie będzie w stanie ostatecznie przezwyciężyć dżumy i wszystkiego tego, co ona sobą reprezentowała (zło, wojna, choroba, cierpienie, śmierć itd.).
Z kolei ojciec Paneloux przekonywał w swoim pierwszym kazaniu, które wieńczyło tydzień modlitw: „Żadna potęga ziemska, i wiedzcie o tym, nawet próżna wiedza ludzka nie może sprawić, byście się wymknęli tej ręce, którą ku wam wyciąga”. Jezuita uważał bowiem, iż zaraza jest zemstą Boga, której człowiek nie może się przeciwstawić.
Widzimy zatem, iż główni przedstawiciele myśli ateistycznej i chrześcijańskiej w powieści zgodnie uważali, że człowiek nie był w stanie pokonać zarazy, ponieważ ta znacznie go przewyższała. Obydwaj jednak (Rieux od samego wybuchu epidemii, a Paneloux znacznie później) przekonywali, iż obywatele miasta muszą podjąć walkę z zarazą, nie bacząc na to, jaką przewagę miała ona nad nimi. Bunt wobec zła i absurdu, nawet w sytuacji, kiedy od początku jest on skazany na niepowodzenie, jest moralnym obowiązkiem każdego człowieka. Postulat ten wywodzi się bezpośrednio z filozofii egzystencjalnej.
W powieści Camusa mamy do czynienia z bardzo obrazowo ukazaną walką gatunku ludzkiego, reprezentowanego przez doktora Rieux, z szeroko rozumianym złem, którego ucieleśnieniem jest plaga dżumy. Autor otwarcie posługiwał się językiem pojedynku, przez co czasami czytelnik może odnieść wrażenie, że obserwuje walkę bokserską: „W krótkim okresie czasu straciła niemal wszystkie siły, które gromadziła przez miesiące”, „Zdawało się, że z kolei dżuma jest osaczona i jej niespodziana słabość staje się siłą stępionej broni, jaką z nią dotąd walczono. Tylko od czasu do czasu choroba nabierała hartu i w ślepym jakby skoku porywała kilku chorych, których wyzdrowienia się spodziewano”, „Strategia walki nie zmieniła się, bezskuteczna wczoraj, dziś na pozór szczęśliwa”, „Rieux miał bowiem przed sobą twarz dżumy, która go zbijała z tropu. Raz jeszcze starała się sprowadzić na manowce skierowaną przeciw niej strategię, zjawiała się w miejscach, gdzie jej nie oczekiwano, by zniknąć z innych, gdzie już się ulokowała. Raz jeszcze usiłowała zaskoczyć.”, „I zdawało się, że choroba wygnana przez zimno, światła i tłum uciekła z ciemnych głębi miasta i schroniła się w tym ciepłym pokoju, by przypuścić ostatni szturm do bezwładnego ciała Tarrou”.
Kto wygrał ten morderczy pojedynek? Ciężko powiedzieć, że zwycięzcą okazał się człowiek, ponieważ sam Rieux nie ukrywał, że dżuma wyczerpywała się „sama z siebie (…) osiągnąwszy wszystkie swoje cele”. Nie można też ogłosić, że to plaga wygrała, ponieważ w mieście wciąż żyli ludzie, którzy aktywnie się jej sprzeciwiali i z całych sił próbowali nad nią zapanować. Doktor Rieux nie uważał się za zwycięzcę. Przyglądając się stratom jakie poniósł w tej nierównej walce możemy powiedzieć nawet, że poniósł sromotną klęskę osobistą. Zdawał sobie sprawę, że wygrał „tylko tyle, że poznał dżumę i pamiętał o niej, że poznał przyjaźń i pamiętał o niej, że poznał czułość i pewnego dnia będzie mógł sobie o niej przypomnieć”. Czy to mało czy dużo, każdy z nas oceni to zapewne inaczej.
Biorąc pod uwagę zdecydowanie nierówne siły przeciwników można powiedzieć, że brak ostatecznego zwycięstwa któregokolwiek z nich oznaczać może triumf słabszego. Człowiek, który z pozoru nie miał żadnych szans z tak potężną epidemią, nie poddał się i walczył z całych sił. Właśnie taka postawa czyni go zwycięzcą, jeśli nie faktycznym, to przynajmniej moralnym tego starcia. „Dżuma” w istocie jest „świadectwem tego, co należało wypełnić i co niewątpliwie powinni wypełniać nadal, wbrew terrorowi i jego niestrudzonej broni, mimo rozdarcia osobistego, wszyscy ludzie, którzy nie mogąc być świętymi i nie chcąc zgodzić się na zarazy, starają się jednak być lekarzami”. Powieść jest więc „podręcznikiem” dla człowieka, który mierząc się z przewyższającą go siłą pragnie wyjść z tego pojedynku zwycięsko.
strona: - 1 - - 2 -
Czy człowiek może być mocniejszy od dżumy?
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskim„Dżuma” opowiada w gruncie rzeczy o szeroko pojmowanym złu i ludzkich postawach wobec niego. Znajdziemy w niej wspaniałych bohaterów, którzy poświęcili swoje zdrowie i życie, aby nieść pomoc bliźnim, a także przeciwstawiać się zarazie. W powieści możemy odnaleźć też odpowiedź na zasadnicze pytanie: czy człowiek może być mocniejszy od dżumy?
„Zaraza nie jest na miarę człowieka” – mówił Rieux, obrazując w ten sposób wyobrażenia przeciętnego człowieka na temat tego, kto jest silniejszy. Sam jednak uważał inaczej. Według głównego bohatera: „(…) bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika”. Oznaczało to mniej więcej tyle, że człowiek nigdy nie będzie w stanie ostatecznie przezwyciężyć dżumy i wszystkiego tego, co ona sobą reprezentowała (zło, wojna, choroba, cierpienie, śmierć itd.).
Z kolei ojciec Paneloux przekonywał w swoim pierwszym kazaniu, które wieńczyło tydzień modlitw: „Żadna potęga ziemska, i wiedzcie o tym, nawet próżna wiedza ludzka nie może sprawić, byście się wymknęli tej ręce, którą ku wam wyciąga”. Jezuita uważał bowiem, iż zaraza jest zemstą Boga, której człowiek nie może się przeciwstawić.
Widzimy zatem, iż główni przedstawiciele myśli ateistycznej i chrześcijańskiej w powieści zgodnie uważali, że człowiek nie był w stanie pokonać zarazy, ponieważ ta znacznie go przewyższała. Obydwaj jednak (Rieux od samego wybuchu epidemii, a Paneloux znacznie później) przekonywali, iż obywatele miasta muszą podjąć walkę z zarazą, nie bacząc na to, jaką przewagę miała ona nad nimi. Bunt wobec zła i absurdu, nawet w sytuacji, kiedy od początku jest on skazany na niepowodzenie, jest moralnym obowiązkiem każdego człowieka. Postulat ten wywodzi się bezpośrednio z filozofii egzystencjalnej.
W powieści Camusa mamy do czynienia z bardzo obrazowo ukazaną walką gatunku ludzkiego, reprezentowanego przez doktora Rieux, z szeroko rozumianym złem, którego ucieleśnieniem jest plaga dżumy. Autor otwarcie posługiwał się językiem pojedynku, przez co czasami czytelnik może odnieść wrażenie, że obserwuje walkę bokserską: „W krótkim okresie czasu straciła niemal wszystkie siły, które gromadziła przez miesiące”, „Zdawało się, że z kolei dżuma jest osaczona i jej niespodziana słabość staje się siłą stępionej broni, jaką z nią dotąd walczono. Tylko od czasu do czasu choroba nabierała hartu i w ślepym jakby skoku porywała kilku chorych, których wyzdrowienia się spodziewano”, „Strategia walki nie zmieniła się, bezskuteczna wczoraj, dziś na pozór szczęśliwa”, „Rieux miał bowiem przed sobą twarz dżumy, która go zbijała z tropu. Raz jeszcze starała się sprowadzić na manowce skierowaną przeciw niej strategię, zjawiała się w miejscach, gdzie jej nie oczekiwano, by zniknąć z innych, gdzie już się ulokowała. Raz jeszcze usiłowała zaskoczyć.”, „I zdawało się, że choroba wygnana przez zimno, światła i tłum uciekła z ciemnych głębi miasta i schroniła się w tym ciepłym pokoju, by przypuścić ostatni szturm do bezwładnego ciała Tarrou”.
Kto wygrał ten morderczy pojedynek? Ciężko powiedzieć, że zwycięzcą okazał się człowiek, ponieważ sam Rieux nie ukrywał, że dżuma wyczerpywała się „sama z siebie (…) osiągnąwszy wszystkie swoje cele”. Nie można też ogłosić, że to plaga wygrała, ponieważ w mieście wciąż żyli ludzie, którzy aktywnie się jej sprzeciwiali i z całych sił próbowali nad nią zapanować. Doktor Rieux nie uważał się za zwycięzcę. Przyglądając się stratom jakie poniósł w tej nierównej walce możemy powiedzieć nawet, że poniósł sromotną klęskę osobistą. Zdawał sobie sprawę, że wygrał „tylko tyle, że poznał dżumę i pamiętał o niej, że poznał przyjaźń i pamiętał o niej, że poznał czułość i pewnego dnia będzie mógł sobie o niej przypomnieć”. Czy to mało czy dużo, każdy z nas oceni to zapewne inaczej.
Biorąc pod uwagę zdecydowanie nierówne siły przeciwników można powiedzieć, że brak ostatecznego zwycięstwa któregokolwiek z nich oznaczać może triumf słabszego. Człowiek, który z pozoru nie miał żadnych szans z tak potężną epidemią, nie poddał się i walczył z całych sił. Właśnie taka postawa czyni go zwycięzcą, jeśli nie faktycznym, to przynajmniej moralnym tego starcia. „Dżuma” w istocie jest „świadectwem tego, co należało wypełnić i co niewątpliwie powinni wypełniać nadal, wbrew terrorowi i jego niestrudzonej broni, mimo rozdarcia osobistego, wszyscy ludzie, którzy nie mogąc być świętymi i nie chcąc zgodzić się na zarazy, starają się jednak być lekarzami”. Powieść jest więc „podręcznikiem” dla człowieka, który mierząc się z przewyższającą go siłą pragnie wyjść z tego pojedynku zwycięsko.
strona: - 1 - - 2 -