Jesteś w: Dżuma

Interpretacja kazań ojca Paneloux

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Dwa kazania wygłoszone przez ojca Paneloux w „Dżumie” można pojmować jago chrześcijański głos w tej w znacznej mierze ateistycznej powieści. Diametralną różnicę, jaką można zaobserwować między wystąpieniami jezuity, wywołało dramatyczne przeżycie – straszliwie długa agonia i śmierć młodego Filipa, której świadkiem był właśnie kapłan. To dramatyczne wydarzenie wyraźnie zmieniło podejście Paneloux do sprawy zarazy.

Pierwsze kazanie było zaplanowane jako zwieńczenie tygodnia modlitw, zorganizowanego w kilkanaście dni po wybuchu epidemii. Tłumnie zgromadzeni wierni, którzy oczekiwali wówczas słów otuchy i wskazówek, lecz już po pierwszym zdaniu kazania zrozumieli, że dostaną co innego. Kapłan zaczął bowiem swoje przemówienie od słów: „Bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie”. Z relacji narratora dowiadujemy się, że kiedy zgromadzonych w katedrze przeszedł wówczas prąd.

Paneloux dowodził, że Bóg używał już w przeszłości zarazy jako broni do rażenia nieprzyjaciół, by ci padali przed nim na kolana. Kapłan zapewniał, że „Sprawiedliwi mogą być bez obawy, ale słusznie drżą źli”. Według zakonnika dżuma miała służyć Bogu do oddzielenia ziarna od słomy, której w tym przypadku jest znacznie więcej. Według Paneloux „przebrała się miarka” i Bóg stracił cierpliwość do ludzi, którzy nadwerężyli jego litości. Wreszcie Pan został zmuszony, aby „odwrócić oczy” od niewiernych obywateli miasta.

Jezuita przekonywał, że dżuma wynika wyłącznie z boskiej woli. Obrazował ją jako anioła „pięknego jak Lucyfer i olśniewającego jak samo zło”, któremu człowiek w żaden sposób nie możne się sprzeciwić. Właśnie tak przedstawił „bicz” Pana, który przesieje zboże od plewy, aby w ten sposób przygotować podłoże dla nowego siewu, z którego zbierze „żniwo prawdy”.

Paneloux pouczał wiernych, że sami byli sobie winni boskiej kary. Zapewniał, że nie wystarczy pokazać się w niedzielę w kościele, aby zapewnić sobie przychylność Pana. Jednak „Bóg nie jest letni” i oczekuje od nas znacznie więcej. Zniecierpliwiony i stęskniony za swoim ludem Stwórca zesłał na niego plagę, by móc mieć go tylko dla siebie – przekonywał zakonnik.

Najważniejszym przesłaniem pierwszego kazania była myśl: „Nawet ta plaga, która was zabija, uszlachetnia was i wskazuje drogę”. Dla lepszego zobrazowania swojego przekazu przywołał przykład ze średniowiecznej Abisynii, której mieszkańcy uważali, że śmierć na dżumę zapewni życie wieczne. Pragnął dać do zrozumienia, że Bóg przemienia zło w dobro, więc nie należy obawiać się zarazy. Paneloux zakończył płomienne przemówienie słowami: „Oto, bracia moi, ogromne pocieszenie, jakie chciałem wam ofiarować, abyście wynieśli stąd nie tylko słowo, które chłoszcze, ale i słowo, które koi”

Drugie kazanie Paneloux wygłosił kilka miesięcy później już przed znacznie bardziej przerzedzonym audytorium. Wiernych było nie tylko mniej fizycznie, ale przede wszystkim przybyło wśród nich osób, które odwróciły się od kościoła po tym, co przeżyły. Znaczna część obywateli miasta zamiast chodzić na msze wolała zaczytywać się w przeróżnych wróżbach i zmyślonych przepowiedniach, których największą zaletą było to, że podnosiły na duchu. Przed takimi właśnie słuchaczami musiał stanąć odmieniony ojciec Paneloux, który jeszcze nie tak dawno pouczał wiernych, że nie dość, iż sami sobie zasłużyli na dżumę to powinni przyjąć ją z wdzięcznością, ponieważ taka jest wola Boga.

Różnica między pierwszym i drugim kazaniem szybko została zauważona przez zgromadzonych. Przede wszystkim „Paneloux mówił tonem łagodniejszym, z większym namysłem niż za pierwszym razem, i zebrani zauważyli kilkakrotnie, że z wahaniem dobiera słowa. Rzecz ciekawsza jeszcze, że nie mówił już «wy», ale «my»”.

Jezuita nie zamierzał już tłumaczyć czym jest dżuma. Nie miał zamiaru wdawać się w teoretyczno-teologiczne dywagacje. Zamiast tego zalecał wiernym, by nie starali się zrozumieć epidemii, ale wynieśli z niej jak najwięcej nauki. Paneloux uważał, że nie wszystko można jasno wytłumaczyć: „są rzeczy, które można wyjaśnić w stosunku do Boga, i inne, których wyjaśnić nie można”.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej