Jesteś w: Dżuma

Doktor Bernard Rieux – charakterystyka postaci

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Widzimy zatem, że mimo upływu lat Rieux nie popadł w rutynę i wciąż pracował tak samo intensywnie jak na początku swojej kariery zawodowej. Charakteryzował go zapał do pracy i ideologiczne podejście, którym niezwykle ciężko było zachwiać. Wychodził z założenia, że najwyższym dobrem jest ludzkie życie i należy robić wszystko, by je ratować. Ta prosta teza przyświecała mu każdego dnia. „Zbawienie człowieka to zbyt wielkie słowo dla mnie. Nie idę tak daleko. Interesuje mnie jego zdrowie, przede wszystkim zdrowie” – mawiał doktor. Jego idealizm przejawił się również w momencie, kiedy odmówił wywiadu Rambertowi, gdyż ten przyznał, że tekst, który ukaże się w gazecie i tak będzie przekłamany.

W stosunku do innych ludzi, zwłaszcza pacjentów, był zawsze bardzo sympatyczny i życzliwy. Swoim podejściem zaskarbiał sobie ich sympatię. Wzbudzał u swoich podopiecznych niemal wyłącznie pozytywne odczucia. Przykładem takiego zachowania może być Jospeh Grand. Stary urzędnik, którego Rieux leczył za darmo, zżył się z lekarzem do tego stopnia, że zwierzał mu się ze swoich najgłębszych tajemnic. Co ciekawe, nawet ojciec Paneloux uważał Bernarda za dobrego i wartościowego człowieka, mimo iż ten nie wierzył w Boga.

Rieux nie był jednak człowiekiem bez wad. Jego największym przewinieniem było zaniedbywanie rodziny. Przez swój pracoholizm doktor z każdym dniem oddalał się od żony. Dopiero kiedy piękna kobieta poważnie zachorowała zdał sobie sprawę z tego, że może ją utracić. Wysłał ją do sanatorium, na które w zasadzie nie było go stać, lecz nie przyniosło to pożądanych rezultatów. Przed rozstaniem z ukochaną przysiągł jej, że po powrocie zaczną wszystko na nowo. Po śmierci żony żałował, że przez ostatnie lata zaniedbywał ją na korzyść pracy.

Bohater wielkim szacunkiem darzył swoją matkę. Na pewną ją kochał, choć nie miał w zwyczaju jej tego mówić. Skrytość i introwertyzm były kolejnymi cechami jego charakteru. Wiele emocji dusił w sobie, nie dając bliskim poznać, że przeżywa rozterki. Właściwie nikt nie potrafił odgadnąć, co działo się we wnętrzu doktora, który często odczuwał tęsknotę za ukochaną żoną albo rozmyślał nad beznadziejnością sytuacji, w której znalazł się on sam i całe miasto.

W stosunku do samego siebie Rieux był bardzo wymagający. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że na jego barkach spoczywa los tysięcy mieszkańców Oranu, dlatego wszystko podporządkował poszukiwaniom sposobu na pokonanie zarazy i niesienie ulgi potrzebującym. Często mówił o sobie jako o prostym człowieku wywodzącym się z niższej klasy społecznej, któremu zależy tylko na solidnym wykonywaniu zawodu, który traktował jak powołanie: „Ale mam tylko tyle pychy, ile jest konieczne, niech mi pan wierzy [Tarrou]. Nie wiem, co mnie czeka i co nastąpi po tym wszystkim. Na razie są chorzy i trzeba ich leczyć. Potem oni zastanowią się i ja także. Ale najpilniejszą sprawą jest ich leczyć. Bronię ich jak mogę, oto wszystko”.

Jeśli chodzi o stosunek Rieux do swoich zawodowych obowiązków, to ciężko byłoby znaleźć drugą osobę, która w podobny sposób podchodziłaby do swojej pracy. Służenie ludziom jako lekarz było sensem życia Bernarda. Od dziecka chciał być doktorem i dzięki niezwykle ciężkiej pracy udało mu się zrealizować to marzenie. Nawet jako zawodowy lekarz Rieux nie zwolnił tempa i wciąż się doskonalił. Doceniali to zwłaszcza jego pacjenci, którzy dzięki jego staraniom i wysiłkom czuli, że bardzo zależy mu na ich zdrowiu.

W przypadku Rieux śmiało można powiedzieć, że praca była sensem jego życia. Sam przyznawał w rozmowie z Tarrou, że był lekarzem dla samej idei, jaką niesie ze sobą ten zawód.

Można powiedzieć, że doktor Rieux był ucieleśnieniem poglądów Alberta Camusa. Reprezentował wszelkie wartości charakterystyczne dla nurtu filozoficznego nazywanego egzystencjalizmem. Ponadto, podobnie jak Camus, Rieux był ateistą. Doktor często dawał do zrozumienia, że wiarę w Boga uważał za tak zwane pójście na łatwiznę. Z drugiej strony jednak nie miał nic przeciwko ludziom, którzy jak ojciec Paneloux, gorliwie modlili się na niedzielnych mszach i szukali pociechy u św. Rocha. Sam traktował siebie i swoje życie bardzo przyziemnie. „Zbawienie człowieka to zbyt wielkie słowo dla mnie. Nie idę tak daleko. Interesuje mnie jego zdrowie, przede wszystkim zdrowie, mawiał. Zapytany wprost przez Tarrou, czy wieży w Boga odpowiedział: Nie, ale cóż to znaczy? Jestem w ciemności i próbuję widzieć jasno. Już od dawna przestałem to uważać za oryginalne”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 - 



  Dowiedz się więcej