Jesteś w: Zdążyć przed Panem Bogiem

Obraz powstania w getcie warszawskim w „Zdążyć przed panem Bogiem”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Wszystko działo się szybko. Gdzieś biegli, ktoś ginął, potem znów biegli. Adam wystawił głowę z piwnicy i zginął od wybuchu granatu, którym rzucił w niego jakiś Niemiec. Edelman wystrzelił ze swoich pistoletów, lecz nie trafił. Zdołał jednak uciec na dach i przeskoczył na dach drugiego budynku. Na piątym piętrze spotkał chłopaka, który leżał na worku z sucharami. Chłopak dał mu dwa suchary. O szóstej zmarł i Edelman zabrał worek ze sobą. Na podwórku zauważył ciała pięciu zabitych chłopaków. Wśród nich leżał Stasiek, któremu Marek nie chciał dać wcześniej adresu po stronie aryjskiej. Wykopali grób na Franciszkańskiej 30 i pochowali tych chłopców. Był pierwszy maja, odśpiewali więc cicho nad grobem „Międzynarodówkę”. Potem zdobyli cukier i pili osłodzoną wodę. W oddziale Marka kilka osób zbuntowało się i urządziło strajk głodowy. Edelman uświadomił sobie, że coraz więcej ludzi pyta się go, co mają dalej robić. Nie potrafił odpowiedzieć na ich pytania i czuł się samotnym.

Marek dowodził czterdziestoma żołnierzami, lecz żaden z nich nie pomyślał, by popełnić samobójstwo. Przez dwadzieścia dni wydawał rozkazy i nauczył się wielu rzeczy. Potrafił uderzyć w twarz, kiedy ktoś zaczynał histeryzować. Potrafił spać, gdy Niemcy wiercili w murach dziury, by wysadzić getto. Stracił pięciu ludzi w walce i nie czuł wyrzutów sumienia. Potrafił też zatrzymać chłopca, który prosił go o adres po stronie aryjskiej, mówiąc mu, że jeszcze na to za wcześnie. Przedzierali się w południe, kiedy Niemcy szli na obiad. Wtedy nie denerwował się, ponieważ nic większego niż śmierć nie mogło ich spotkać.

Anielewicz zjawił się ze swoją dziewczyną Mirą siódmego maja na Franciszkańskiej. Następnego dnia, na Miłej, zastrzelił najpierw ukochaną, a później popełnił samobójstwo. Tego dnia osiemdziesiąt osób popełniło samobójstwo. Lutek Rotblat zastrzelił matkę i siostrę. Ruth strzelała do siebie siedem razy, zanim trafiła. Później mówiono, że ta śmierć była symboliczna i tak właśnie powinno być.

Po powrocie do schronu czekał na nich Kazik z kanalarzami z aryjskiej strony. Przewodnicy podprowadzili ich do wylotu przy ulicy Prostej i 9 maja, o godzinie dziesiątej, wyszli na ulicę – brudni, z bronią. Brakowało ośmiu ludzi, którym Edelman kazał przejść do szerszego kanału, żeby nie udusili się od metanu. Kiedy klapa otworzyła się, nikt nie chciał ich zawołać. Obserwujący to ludzie stali w milczeniu, przerażeni. Edelman wraz z pozostałymi przy życiu opuścił getto kanałami i 10 maja wyszedł po stronie aryjskiej.

W trzy dni po opuszczeniu getta Celemeński zaprowadził Marka do przedstawicieli partii politycznych, którzy wyrazili chęć wysłuchania sprawozdania z powstania. Edelman był jedynym żyjącym członkiem sztabu powstańczego i zastępcą Komendanta. W raporcie wyraził przekonanie, że przez te dwadzieścia dni walki mogli zabić więcej Niemców i ocalić więcej Żydów, lecz nie byli odpowiednio wyszkoleni. Okazało się, że nie mówił o powstaniu tak, jak tego oczekiwano – z nienawiścią, patosem, krzycząc, dlatego nie przerywał swojego milczenia na temat powstania w getcie przez trzydzieści lat.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej