Jesteś w:
Zdążyć przed Panem Bogiem
Po wojnie Andrzej Wajda proponuje by w jego filmie Edelman opowiadał o miejscach charakterystycznych w getcie. Wielu z nich już nie ma (m.in. bramy, rampy kolejowej). W miejscu starego muru umieszczono tablice pamiątkowe i na Zaduszki oraz Jom Kipur zapalane są świece w świecznikach. Wajda kreśli scenariusz przyszłego filmu – przyjazd zagranicznych gości, oddanie hołdu poległym, ujęcia na cmentarzu, gdzie obok grobu Michała jest mogiła Jurka Błonesa, jego siostry Guty, brata Luśka, Fejgełe Goldsztajna, Zygmunta Frydrycha, ojca Elżuni i wielu innych, między innymi zmarłych w getcie z głodu, z wycieńczenia, na tyfus. Z kanałów powstańcy wyszli na Prostej. Brakowało ośmiu ludzi, którym Edelman kazał przejść do szerszego kanału, żeby nie udusili się od metanu. Marek wspomina tych, co przeżyli. M.in. Anną Strońską, która kolekcjonuje przedwojenne figurki Żydów. Edelman nie zgodził się wystąpić w filmie Wajdy.
Marek Edelman został lekarzem, ponieważ musiał robić nadal to, co robił w getcie. W kwietniu 1943 roku w getcie było czterdzieści tysięcy ludzi i za tylu ŻOB podjął decyzję, że nie pójdą na dobrowolną śmierć. Nie mógł po wojnie się odnaleźć, jego żona – Ala zapisała go na medycynę. Z tego czasu pamięta śmierć Mikołaja – pierwszego znajomego, który umarł normalną śmiercią. Pewnego dnia uświadomił sobie, że jako lekarz może nadal odpowiadać za ludzkie życie. Jego zadaniem było ocalenie jak najwięcej osób. Podobnie jak w czasie, kiedy stał w bramie Umschlagplatzu. O Edelmanie mawiano, że ożywia się dopiero wtedy, gdy zaczyna się wyścig ze śmiercią. W takich sytuacjach odpowiadał, że kiedy Pan Bóg chce zgasić świeczkę, to on musi szybko osłonić płomień, wykorzystując chwilową nieuwagę Stwórcy. Jeśli coś takiego mu się udaje, ma wrażenie, że wywiódł Boga w pole. Uważał, że ma do tego prawo, ponieważ obok niego przeszło czterysta tysięcy ludzi na Umschlagplatz. Edelman wspomina swoich pacjentów. Mówi, że każdy człowiek, za którego czuje się odpowiedzialny, staje się mu bliski i wie o nim wszystko.
Powstańców było 220, a Niemców – 2090. Niemcy mieli lotnictwo, artylerię, pojazdy pancerne, miotacze min, 82 karabiny maszynowe, 135 pistoletów maszynowych i 1358 karabinów. Na jednego powstańca w getcie przypadał 1 rewolwer, 5 granatów i 5 butelek zapalających. Do getta Niemcy wkroczyli 19 kwietnia o czwartej. Walka rozpoczęła się na placu Muranowskiego, Zamenhofa i ulicy Gęsiej. O czternastej Niemcy wycofali się, a powstańcy cieszyli się, że tego dnia na Umschlagplatz nie wyprowadzono żadnego człowieka. Powstańcy otwierają ogień do niemieckich parlamentariuszy, którzy proponują rozejm. Po wojnie Edelman zobaczył Stroopa, który zjawił się przed Prokuraturą i Komisją do Badań Zbrodni.
Edelman kontynuuje opowieść o przebiegu powstania w getcie i o tym, że gdy Niemcy podpalili getto pozostali przy życiu zaczęli ukrywać się w piwnicach. Oprawcy wrzucali tam bomby, wysadzali też schrony zabijając nawet kilkaset osób. Marek wspomina o „Wacławie” (Henryku Wolińskim), który kierował referatem żydowskim w Głównej Komendzie AK, spisywał meldunki z getta i wysyłał je w świat m.in. do Londynu, który jednak początkowo nie wierzył w raporty.
Edelman opisuje kontakty ŻOB-u z AK i próby pomocy powstańcom. Między innymi losy Henryka Grabowskiego, który podczas wojny organizował w Wilnie opór Żydów czy Jurka Wilnera, który m.in. dostarczał do getta broń, był aresztowany, torturowany, jednak nie wydał nikogo. Udało mu się uciec i po wyzdrowieniu kontynuował przerzucanie broni do getta. Podczas powstania popełnił samobójstwo w schronie, gdzie zginęła większość członków Organizacji Bojowej i komendant Mordechaj Anielewicz. Mecenas Woliński „Wacław” ubolewał nad śmiercią każdego z ludzi z getta: szanowanych, bohaterskich i takich polskich. Edelman opowiada o swoim spotkaniu po wojnie z Wolińskim i Tosią – doktor Teodozją Goliborską. Wspominali także zabawne historie z okresu wojny.
Marek Edelman denerwuje się, że po wojnie wszyscy hiperbolizują dokonania powstańców, zmieniając fakty w czasie, gdy nie mają już one znaczenia (liczba powstańców, wywieszenie sztandarów w pierwszych dniach powstania i in.). Edelman postanawia wyjaśnić jeszcze jedną kwestię – dlaczego żyje. Wiele razy był bardzo bliski od śmierci. Za każdym razem jego życie ocalił przypadek.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -
Streszczenie „Zdążyć przed Panem Bogiem”
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimPo wojnie Andrzej Wajda proponuje by w jego filmie Edelman opowiadał o miejscach charakterystycznych w getcie. Wielu z nich już nie ma (m.in. bramy, rampy kolejowej). W miejscu starego muru umieszczono tablice pamiątkowe i na Zaduszki oraz Jom Kipur zapalane są świece w świecznikach. Wajda kreśli scenariusz przyszłego filmu – przyjazd zagranicznych gości, oddanie hołdu poległym, ujęcia na cmentarzu, gdzie obok grobu Michała jest mogiła Jurka Błonesa, jego siostry Guty, brata Luśka, Fejgełe Goldsztajna, Zygmunta Frydrycha, ojca Elżuni i wielu innych, między innymi zmarłych w getcie z głodu, z wycieńczenia, na tyfus. Z kanałów powstańcy wyszli na Prostej. Brakowało ośmiu ludzi, którym Edelman kazał przejść do szerszego kanału, żeby nie udusili się od metanu. Marek wspomina tych, co przeżyli. M.in. Anną Strońską, która kolekcjonuje przedwojenne figurki Żydów. Edelman nie zgodził się wystąpić w filmie Wajdy.
Marek Edelman został lekarzem, ponieważ musiał robić nadal to, co robił w getcie. W kwietniu 1943 roku w getcie było czterdzieści tysięcy ludzi i za tylu ŻOB podjął decyzję, że nie pójdą na dobrowolną śmierć. Nie mógł po wojnie się odnaleźć, jego żona – Ala zapisała go na medycynę. Z tego czasu pamięta śmierć Mikołaja – pierwszego znajomego, który umarł normalną śmiercią. Pewnego dnia uświadomił sobie, że jako lekarz może nadal odpowiadać za ludzkie życie. Jego zadaniem było ocalenie jak najwięcej osób. Podobnie jak w czasie, kiedy stał w bramie Umschlagplatzu. O Edelmanie mawiano, że ożywia się dopiero wtedy, gdy zaczyna się wyścig ze śmiercią. W takich sytuacjach odpowiadał, że kiedy Pan Bóg chce zgasić świeczkę, to on musi szybko osłonić płomień, wykorzystując chwilową nieuwagę Stwórcy. Jeśli coś takiego mu się udaje, ma wrażenie, że wywiódł Boga w pole. Uważał, że ma do tego prawo, ponieważ obok niego przeszło czterysta tysięcy ludzi na Umschlagplatz. Edelman wspomina swoich pacjentów. Mówi, że każdy człowiek, za którego czuje się odpowiedzialny, staje się mu bliski i wie o nim wszystko.
Powstańców było 220, a Niemców – 2090. Niemcy mieli lotnictwo, artylerię, pojazdy pancerne, miotacze min, 82 karabiny maszynowe, 135 pistoletów maszynowych i 1358 karabinów. Na jednego powstańca w getcie przypadał 1 rewolwer, 5 granatów i 5 butelek zapalających. Do getta Niemcy wkroczyli 19 kwietnia o czwartej. Walka rozpoczęła się na placu Muranowskiego, Zamenhofa i ulicy Gęsiej. O czternastej Niemcy wycofali się, a powstańcy cieszyli się, że tego dnia na Umschlagplatz nie wyprowadzono żadnego człowieka. Powstańcy otwierają ogień do niemieckich parlamentariuszy, którzy proponują rozejm. Po wojnie Edelman zobaczył Stroopa, który zjawił się przed Prokuraturą i Komisją do Badań Zbrodni.
Edelman kontynuuje opowieść o przebiegu powstania w getcie i o tym, że gdy Niemcy podpalili getto pozostali przy życiu zaczęli ukrywać się w piwnicach. Oprawcy wrzucali tam bomby, wysadzali też schrony zabijając nawet kilkaset osób. Marek wspomina o „Wacławie” (Henryku Wolińskim), który kierował referatem żydowskim w Głównej Komendzie AK, spisywał meldunki z getta i wysyłał je w świat m.in. do Londynu, który jednak początkowo nie wierzył w raporty.
Edelman opisuje kontakty ŻOB-u z AK i próby pomocy powstańcom. Między innymi losy Henryka Grabowskiego, który podczas wojny organizował w Wilnie opór Żydów czy Jurka Wilnera, który m.in. dostarczał do getta broń, był aresztowany, torturowany, jednak nie wydał nikogo. Udało mu się uciec i po wyzdrowieniu kontynuował przerzucanie broni do getta. Podczas powstania popełnił samobójstwo w schronie, gdzie zginęła większość członków Organizacji Bojowej i komendant Mordechaj Anielewicz. Mecenas Woliński „Wacław” ubolewał nad śmiercią każdego z ludzi z getta: szanowanych, bohaterskich i takich polskich. Edelman opowiada o swoim spotkaniu po wojnie z Wolińskim i Tosią – doktor Teodozją Goliborską. Wspominali także zabawne historie z okresu wojny.
Marek Edelman denerwuje się, że po wojnie wszyscy hiperbolizują dokonania powstańców, zmieniając fakty w czasie, gdy nie mają już one znaczenia (liczba powstańców, wywieszenie sztandarów w pierwszych dniach powstania i in.). Edelman postanawia wyjaśnić jeszcze jedną kwestię – dlaczego żyje. Wiele razy był bardzo bliski od śmierci. Za każdym razem jego życie ocalił przypadek.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -