Jesteś w: Granica

Romans Zenona Ziembiewicza z Justyną

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Gdy matka Justyny – Karolina Bogutowa, otrzymała posadę kucharki w dworku w Boleborzy i zabrała córkę ze sobą, dziewczyna poznała Zenona Ziembiewicza, który przyjechał do rodziców na wakacje.

Młodzi na początku dużo rozmawiali i spacerowali, aż w końcu zostali kochankami. Justyna urzekła Zenona optymizmem, dziecięcym podejściem do wielu spraw i bezgranicznym oddaniem. Związek ten, według planu mężczyzny, miał zakończyć się w dniu jego wyjazdu do Paryża. Jednak, gdy pod koniec przerwy wakacyjnej musiał wyjechać, złożył obietnicę, że po ukończeniu studiów wróci na wieś, dając tym samym nie opacznie nadzieję na wspólną przyszłość. Justyna zakochała się bez pamięci, nie zdając sobie sprawy z dzielących ich różnic pozycji społecznej, wykształcenia, różnic majątkowych - on był paniczem, pochodzącym ze szlacheckiego rodu, a ona tylko prostą, wiejską dziewczyną, córką służącej u jego rodziców – ich związek nie miał szans.

Do kolejnego spotkania tej pary doszło, gdy Justyna przeniosła się do miasta po śmierci matki. Spotkała Zenona przypadkiem na ulicy wracając z targu. Oboje cieszyli się z tego zbiegu okoliczności. Ziembiewicz zaprosił ją do pokoju hotelowego, w którym mieszkał, a ona opowiedziała mu o śmierci matki oraz o ludziach, u których była na służbie. Nagle zaczęła płakać, nie mogąc powstrzymać łez szczęścia z widoku kochanej twarzy i doszło między nimi do zbliżenia. Justyna i Zenon ponownie zostali kochankami.

Od tej pory Justyna wychodząc na targ, spotykała się co tydzień z Zenonem w hotelu. Ziembiewicz był dla niej dobry, a ona spełniała jego fizyczne potrzeby. Wszystko zmieniło się, gdy oznajmiła, że jest w ciąży. Nie krył niezadowolenia, ponieważ miał właśnie zakończyć kłopotliwy związek. Tuliła się do niego, ale ją odsunął. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Zenon jest na nią zły. Dostawszy resztę pieniędzy należnych jej matce za służbę usłyszała, że „jakby jej coś było trzeba” – ma o nim pamiętać.

Zdezorientowana i odtrącona Justyna rzuciła służbę u ludzi, spakowała swój kosz i przeniosła się do Jasi Gołąbskiej. Po rozmowie z Elżbietą Biecką, która oznajmiła jej, że jest narzeczoną Zenona zrozumiała, że kochanek ją oszukał, że zabawił się nią wiedząc, że nie miała na świecie nikogo więcej oprócz niego.

Przeprowadziwszy kluczową rozmowę z Zenonem, w której zapytała, czy to on prosił Elżbietę, żeby powiedziała jej, że dziecko musi żyć, zaprzeczył. Oznajmił za to, że „decyzja” należy do niej, zapewniając na koniec, że jakakolwiek by ona nie była, on zawsze pomoże jej finansowo, co odczytała jako namowę do aborcji (z późniejszego zachowania Ziembiewicza - dawanie jej pieniędzy na utrzymanie, wezwanie lekarza, gdy zaczęła chorować
- można wnioskować, że zaopiekowałby się nią i dzieckiem).

Bogutówna usunęła ciążę u znajomej akuszerki. O mały włos nie przypłaciłaby tego swoim życiem - przeleżała u tej kobiety w domu aż dwa tygodnie z wysoką gorączką.

Do następnego spotkanie dawnych kochanków doszło, gdy Justyna poprosiła Zenona o załatwienie pracy w sklepie tekstylnym u Torucińskiego. Mężczyzna spełnił tą prośbę (przy pomocy Elżbiety), dając jej przy okazji pieniądze na utrzymanie i umożliwiając zamieszkanie w odległej części miasta, na Przedmieściu Chązebiańskim, w niewielkim drewnianym domu u Niestrzępów.

Po paru miesiącach Zenon ożenił się z Elżbietą i został prezydentem miasta. Czasami odwiedzał dawną kochankę, pytał jak żyje, dawał pieniądze. Za każdą taka wizytą dostrzegał zmiany w jej wyglądzie i zachowaniu – wszystkie były negatywne. Bogutówna rzucała kolejne posady, przesiadywała na grobie Jasi Gołąbskiej, przestała wychodzić z domu, wpadała w stany apatyczne i depresyjne, ciągle płakała, nie jadła, nie myła się. Zdawała sobie sprawę, że coś się z nią dzieje niedobrego, że zaczyna tracić zmysły.

Wyrzuty sumienia spowodowane usunięciem ciąży doprowadziły ją do próby samobójczej, po której Ziembiewicz dowiedział się od odratowującego ją lekarza, że Justyna cierpi na schizofrenię. Czując się odpowiedzialnym za jej stan, Zenon przychodził teraz codziennie wieczorem, opiekował się nią, przynosił leki, pytał czy jadła, wynajął nawet pielęgniarkę, ale Justyna wypędziła ją natychmiast.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej