Jesteś w: Granica

Charakterystyka i symbolika kamienicy Cecylii Kolichowskiej

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Charakterystyka kamienicy Cecylii Kolichowskiej


Kamienica bohaterki powieści Zofii Nałkowskiej „Granica”, należała w momencie akcji właściwej do Cecylii Kolichowskiej. Kobieta odziedziczyła ją po śmierci drugiego męża.

Była to stara, duża, trzypiętrowa kamienica przy ulicy Staszica 17. Na frontowej ścianie od ulicy były żelazne balkony, za domem wielki ogród z drzewami owocowymi, mnóstwem kwiatów i podwórzem.

Mieszkanie Cecylii znajdowało się na parterze, na prawo od bramy. Było lekko odsunięte od ulicy, oddzielone od zgiełku miasta dwoma akacjami. Jego wnętrze było bardzo „ciężkie”. Zagracone ciemnymi, ciężkimi dębowymi meblami, z grubymi dywanami na podłogach i portierach z czerwonego pluszu, zawieszonych w oknach, przytłaczało trochę swoją mrocznością.

Na stolikach stały lampy z jedwabnymi abażurami wielkimi jak parasole, na podłogach zalegały kozetki, stoły, otomany i fortepian, na ścianach wisiały obrazy w złoconych ramach, wszędzie były porozstawiane fotografie i figurki, a na dwóch przeciwnych ścianach salonu wisiały dwa wielkie lustra sięgające od podłogi do sufitu. Wkoło stało mnóstwo kwiatów.

Cecylia miała osobistą służącą Ewcię, kucharkę Michalinę i dozorcę Ignacego, który sprzątał podwórze, pracował w jej ogrodzie, zamykał bramę na noc i mieszkał z żoną w suterenie. Służba z całej kamienicy poruszała się oddzielnymi schodami: ciemnymi, wąskimi i stromymi, po których służące dźwigały ciężkie kosze z jarzynami czy mięsem oraz wnosiły kubły z węglem. O wyzysku pracowników Kolichowskiej świadczy także fakt, iż jadali oni w kuchni to, co zostało z obiadu państwa.

Wracając do mieszkania właścicielki kamienicy, miało ono bezpośrednie wyjście do ogrodu. Z nastaniem wiosny Cecylia mogła przez otwarte drzwi swojej jadalni wyjść od razu na taras, zastawiony po obu stronach skrzynkami z kwiatami, potem alejką szła wprost do swojego ogrodu, do którego nikt z lokatorów nie miał wstępu. Rosło w nim dużo bzów, jaśminów, drzew owocowych i kwiatów. Ogród otoczony był wysokim parkanem zakończonym u góry trzema rzędami drutu kolczastego, mającego być utrudnieniem dla ewentualnych złodziei. Jedyna furtka w parkanie, zamknięta na kłódkę, nigdy nie była otwierana. Łączyła ogród z wąskim brukowanym podwórkiem, z którego dochodziły krzyki bawiących się dzieci.

Na podwórzu kamienicy Cecylia trzymała na łańcuchu uwiązanym do budy psa. Był to czarny duży wilk o imieniu Fitek, miał odstraszać złodziei. Służąca raz dziennie zanosiła mu jedzenie. Gdy za głośno i często szczekał, Cecylia kazała dozorcy go uderzyć.

Kto mieszkał w kamienicy Kolichowskiej?


W czynszowej kamienicy Kolichowskiej były mieszkania od frontu, od podwórza, na strychach, w suterenach i piwnicach.

Na piętrach od frontu mieszkały rodziny zaliczane do miejskiej inteligencji, z którymi każdy się liczył, bogate, żyjące dostatnio. Ich mieszkania były ładne i obszerne. Zajmowali je między innymi: wdowa po mecenasie Warkoniu, Tawnicka - kasjerka w cukierni u Chązowicza, Gorońscy, którzy wynajmowali aż połowę drugiego piętra i wiele innych znanych rodzin.
Lokatorzy kamienicy „na piętrach” mieli w mieszkaniach wodę, łazienki, kanalizację, od niedawna także podłączone centralne ogrzewanie.

Kolichowska, aby zwiększyć swój miesięczny dochód za wynajem lokali, po śmierci męża zredukowała połowę swego mieszkania, do drugiej połowy dobudowała kuchnię i utworzyła następne mieszkanie, które wynajęli Gieraccy.

Dwa małe lokale składające się z pokoju i ciemnej kuchni wbudowane w strych też były zamieszkałe. Poza tym po uzgodnieniu z komisją sanitarną, przedsiębiorcza kobieta połowę piwnic przerobiła na mieszkania. Położywszy w nich podłogi, zainstalowawszy żelazne piecyki, i pomalowawszy wapnem ceglane mury, eksmitowała do nich „niesforny żywioł miejskiej nędzy”.

Na strychach, w suterenach mieszkali Chąśbowie, Wyłamowie, Posztrascy, kiedyś Gołąbscy i inne rodziny, wszyscy od lat zalegali z czynszem, a także ludzie nazywani przez właścicielkę „biedotą na wymarciu”.

Dla mieszkańców strychów, suteren i piwnic kran z wodą był na podwórzu, a ubikacja stała ukryta za drzewem i wielkim koszem na śmieci.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej