Jesteś w: Ferdydurke

Ferdydurke – motyw szkoły

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

W powieści Gombrowicza „Ferdydurke” motyw szkoły jest jednym z głównych wątków. Autor nie rozciąga go na całą powieść – poświęca mu pierwszą jej część.

Edukacja zawsze była tematem popularnym w literaturze. Wielu pisarzom problem wychowania młodzieży wydawał się szczególnie ważny. Nic więc dziwnego, że Gombrowicz zaczyna swoją powieść o dojrzałości i braku dojrzałości od szkoły. W „Ferdydurke” jest to gimnazjum dyrektora Piórkowskiego - instytucja, w której obowiązuje pewna hierarchia. Zarządza nią dyrektor ale od spraw wychowawczych jest kurator – profesor Pimko. Na niższym szczeblu znajdują się nauczyciele. Główny bohater ma okazję rzucić okiem na grono pedagogiczne, zwane tutaj ciałem pedagogicznym, zanim zapozna się z nowymi kolegami. Stwierdza, że nauczyciele są to manekiny niepozbawione cech indywidualnych. Ich rola polega na nauczaniu i egzekwowaniu dokładnie tego, co zostało umieszczone w programie szkolnym. Na samym dnie tej hierarchii znajdują się uczniowie. Wszyscy zostali odpowiednio „zdrobnieni”, tak by mogli zająć tu właściwą sobie pozycję. Nikogo nie interesuje faktyczny stan rzeczy – chociażby to, że Józio ma trzydzieści lat.

Zgodnie z programem wychowawczym Pimki młodzież ma być „niewinna i świeża”. Jest to forma, pożądany w szkole stan zdziecinnienia zwany u Gombrowicza „pupą”.

Tym czasem, dorastająca młodzież broniąc się przed tym zdziecinnieniem staje się coraz bardziej ordynarna. Profesor Pimko stara się tego nie zauważać. Ocenia to jako formę dziecinnego protestu skierowaną przeciwko zabiegom wychowawczym. Obserwującym swoich synów matkom wmawia, że jest to tylko edukacja ich niewinnych dzieci. Profesor Pimko nie wnika też w narastający konflikt między uczniami – co najwyżej przerywa bójkę, jeśli na nią trafi.

Cały program nauczania jest przez uczniów bojkotowany. Wprawdzie jednych nauczycieli boją się, innych lekceważą ale nie wpływa to na ich stan wiedzy. Szczere wyznanie ucznia Gałkiewicza dotyczące rangi poezji Słowackiego budzi przerażenie – nauczyciel literatury, Bladaczka nie potrafi niczego uczniowi wytłumaczyć i domaga się, by ten „uwierzył mu słowo”. Podobnie nauczyciel łaciny ucząc końcówek gramatycznych próbuje wmówić uczniom, że będzie to ich wszechstronnie rozwijać. Jedynie Pylaszczkiewiczowi zwanemu Syfonem przyświeca idea samokształcenia. Jego przeciwnikiem jest Miętus, który ukrywa swoją prawdziwą twarz / marzenia o parobku / i broni się przed „pupą” programowym chamstwem oraz antyestetyzmem.

Gombrowicz w groteskowy sposób opisuje patriotyczną dydaktykę szkoły czuwającej nad tym, by
„w nikim nie powstała myśl własna”. Jest to ośmieszenie instytucji, która w założeniu ma wychowywać przyszłą polską inteligencję.



  Dowiedz się więcej