Jesteś w: Inny świat

Bohaterowie „Innego świata”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Kunin

W 1939 roku Kunin skończył odsiadywanie trzeciego już wyroku w obozie w Jercewie (był moskiewskim złodziejem). Od tego momentu - już jako wolny człowiek – zatrudnił się jako naczelnik w baraku „Chudożestwiennoj Samodiejatielnosti”. Objął funkcję „kulturalno–wospitatielnoj czasti”, w skrócie „kawecze”. Zajmował się prowadzeniem obozowej biblioteki, urządzał różne koncerty. Godzinami rozmawiał z więźniami, prowadził z nimi wieczorne kursy dokształcające, chciał znieść panujący wśród nich analfabetyzm. Mimo iż mieszkał poza zoną, stołował się w obozie. Z jego częstych wizyt w barakach wynikało, że tęskni za czasem, gdy był więźniem. Swoim postępowaniem i słowami dowodził, że nie umiałby już żyć poza obozem. Przyjaźnił się z Pawłem Iljiczem.

Kunin był wysoki, szczupły, chodził w czapce z daszkiem i w sukiennej kurtce. Na nogach zawsze miał buty z cholewami.

Do charakterystycznych cech tej postać można dodać fakt, iż wieczorami zabawiał się z kochankami obozowymi „łagiernicami”, co było przyczyną tezy, że spłodził z nimi tyle dzieci, iż mógłby założyć własny żłobek.

Rusto Karinen

Bohater ten z pochodzenia był Finem, a z zawodu wykwalifikowanym majstrem metalowcem. Do Rosji przyjechał nielegalnie w 1933 roku. Otrzymał dobrze płatną pracę w Leningradzie, nauczył się rosyjskiego. Jego ustabilizowane życie legło w gruzach po zabójstwie Kirowa, gdy w Rosji zapanowała Wielka Czystka (1936 do 1937 roku). Mimo iż przypuszczano, że zabójstwa z pobudek osobistych dokonał student z Leningradu Nikołajew, to aresztowano tysiące ludzi.

Bohater został pojmany, nazwany komunistą i oskarżony o przemyt tajnych instrukcji z Helsinek dla zamachowców. Udało mu się przeżyć wiele brutalnych sowieckich przesłuchań, aż w końcu, gdy już nie miał siły - poddał się. Zgodził się przyznać do winy. Oświadczył, że był pośrednikiem, lecz nie wziął na siebie całej odpowiedzialności.

Mylił się myśląc, że dadzą mu spokój. Gdy sędzia śledczy zażądał, aby podał nazwiska mocodawców zagranicznej organizacji terrorystycznej, on wycofał się z fałszywych zeznań. W styczniu 1936 roku spędził trzy tygodnie w celi śmierci, w lutym otrzymał zaoczny wyrok dziesięciu lat więzienia w obozach pracy przymusowej.

Kolejne dwa lata spędził w obozie w Kotłasie, skąd w połowie 1939 roku przeniesiono go „etapem” do Jercewa. Gdy wojna rosyjsko–fińska zaczęła się przeciągać, postanowił uciec z obozu. Pracował wtedy w leśnej brygadzie „lesorubów”. Rano założył pod więzienne łachmany ciepłe ubranie „z wolności”. Jak co dzień i poszedł do pracy, by w przerwie obiadowej uciec. Mógł liczyć na pomoc współwięźniów, którzy do momentu wieczornego powrotu do obozu mieli go kryć.

Rusto do ucieczki przygotowywał się długo. Zadbał o wiele szczegółów. Zabrał ze sobą w woreczku kilka sucharów, czarny chleb, cebulę, butelkę tłuszczu roślinnego kupionego w obozie za parę butów, dwieście rubli oraz zapałki. Kierował się na zachód. Pierwszej nocy rozpalił ognisko, by się ogrzać. Wykopał w śniegu jamę i w niej zasnął.

W kolejnych dniach, nie wiedząc zboczył z wybranej wcześniej ścieżki. Na dodatek był zmęczony, śpiący, przemoczony. Cierpiał z samotności, nogi bardzo mu spuchły, nie miał już siły pokonywać zasp śnieżnych, a od ciągłej bieli bolały go oczy. W końcu zaczął mieć przywidzenia i omamy słuchowe. Doszło do tego, że przestał palić ognisko w nocy, dostał gorączki i prawie nie zamarzł na ogromnym mrozie.

Błądził po terenach dalekiej Północy siedem dni (stracił już rachubę czasu), aż w końcu zobaczył jakąś drogę i chatę. Po dojściu do celu okazało się, że trafił do wsi oddalonej od Jercewa tylko o piętnaście kilometrów. Uświadomiwszy sobie swoje położenie, Rusto stracił przytomność, a chłopi odwieźli go do najbliższych strażników. W obozie bohater został skatowany i za karę zawleczony do izolatora. Przez trzy miesiące walczył ze śmiercią, potem jeszcze przez dwa leżał w szpitalu obozowym. Po wyjściu powiedział do współwięźniów: „od obozu nie można uciec, przyjaciele”. Oni odpowiadali: „- opłaciło się. Zawsze to tydzień wolności i pięć miesięcy szpitala”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 - 



  Dowiedz się więcej