Jesteś w:
Inny świat
„Opowiadanie B.” jest specjalnie wydzieloną i odrębną częścią rozdziału „Trupiarnia”. Jest to jedyny moment w „Innym świecie”, w którym Herling-Grudziński powierza komuś innemu rolę narratora.
Więzień B. był nauczycielem gimnazjalnym i oficerem wojska polskiego. Kiedy 22 czerwca III Rzesza zaatakowała Związek Radziecki on przebywał już w niewoli sowieckiej i zastanawiał się nad tym, jakie będą konsekwencje tego historycznego wydarzenia. Nazajutrz został obudzony przez zastępcę naczelnika, który kazał mu iść ze sobą, nie pozwalając nawet więźniowi na ubranie się. Mężczyzna zaprowadził go do kancelarii NKWD, gdzie czekała na niego oficer Strumina. Zmuszano wówczas B. do podpisania aktu oskarżenia o „powtórną zdradę Związku Sowieckiego”, lecz on się na to nie zgodził. Za karę odesłano go do centralnego izolatora, czyli karceru.
Siedząc samotnie w celi o wymiarach trzy na pięć metrów nie wiedział, co z nim będzie. Wkrótce dołączyli do niego kolejni więźniowie. Nad ranem w izolatorze znajdowało się już dwudziestu dwóch aresztowanych. B. był jedynym Polakiem w tym towarzystwie. Upalne lato dawało się im we znaki. Przez niewielkie szczeliny nieustannie wlatywały komary, a na pryczach roiło się od pluskiew. Każdej nocy wzywano po kilku aresztowanych na przesłuchania do kancelarii NKWD, wracali zwykle po kilku godzinach, zawsze dotkliwie pobici.
Wreszcie przyszła kolej na więźnia B. Prowadzący przesłuchanie kapitan NKWD przeglądał dokładnie jego akta i wystosował oskarżenie, że jako syn rolnika osadzony zgodził się być „urzędnikiem w burżuazyjno-kapitalistycznej Polsce” (chodziło o posadę nauczyciela w gimnazjum). Ponadto oficer zarzucił B., iż opowiadał współwięźniom o życiu na Zachodzie, przez co dopuścił się zdrady Związku Sowieckiego. Polak jednak ponownie nie podpisał aktu oskarżenia. Sędzia śledczy kopnął go z taką siłą, że więzień spadł z krzesła. Enkawudzista kazał mu natychmiast usiąść w przysiadzie i na nowo rozpoczął przesłuchanie. Trwało ono do rana. B. na zmianę był bity i kopany po twarzy. Przez cały czas nie wolno mu było usiąść na podłodze, ani nawet podnieść się z przysiadu. Rano sędzia kazał wyprowadzić go na wartownię i pilnować, aby strażnik nie pozwolił mu zasnąć. Więzień B. do godziny dwudziestej drugiej siedział bez wody i chleba. Potem zaprowadzono go do śledczego, i znowu cały scenariusz poprzedniego przesłuchania się powtórzył łącznie z kopaniem i przysiadem. Jednak B. znowu nie podpisał aktu oskarżenia. Rano odprowadzono go skatowanego go celi. Wszyscy oskarżeni już mieli zakończone swoje śledztwa. Po dwóch tygodniach znowu go zaprowadzono do pokoju śledczego, było w nim czterech świadków (dwóch z nich nie znał), którzy złożyli kłamliwe, obciążające go zeznania. Znowu nie podpisał aktu oskarżenia, za co znowu było bicie i groźba z ust śledczego, że zastrzeli go jak psa.
Minęło kilka dni, współwięźniowie z celi doradzali mu, aby podpisał swój akt oskarżenia, inni żeby nie podpisywał. Wkrótce rozpoczęły się rozprawy sądowe. W nocy wzywano po dwóch oskarżonych na odczytanie wyroków. Po powrocie zamykano ich po drugiej stronie wąskiego korytarza w „celi śmierci”. Więc skazani mogli rozmawiać przez drzwi. Zostało ich w celi tylko pięciu: więzień B., student, adwokat, generał sowiecki i prawnik (rzekomy nauczyciel Stalina). Po kilku dniach bohater został zupełnie sam, ponieważ na pozostałych wykonano wyroki śmierci.
Pewnej nocy zaprowadzono więźnia B. do szkoły w Jercewie, aby tam przeprowadzić z nim rozmowę. Tam oznajmiono mu, że ze względu na porozumienie zawarte w Londynie pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Związkiem Radzieckim (pakt Sikorski-Majski), jego sprawa została zamknięta. B. nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
Na początku września wyprowadzono go z izolatora na dziedziniec, skąd wypuszczono go na wolność. Wraz z innymi więźniami dotarli pieszo do innego obozu pracy – tak zwanej Drugiej Aleksiejewki. Tam natychmiast wcielono ich do brygady leśnej. Panujące w obozie warunki nie mieściły się B. w głowie. Na porządku dziennym były kradzieże i morderstwa. Silniejsi więźniowie znęcali się nad słabszymi za przyzwoleniem administracji obozu. Bohaterowi udało się otrzymać przeniesieni do tak zwanej wolnej zony, gdzie panowały zdecydowanie lepsze warunki. Zamieszkał w baraku, w którym było zameldowanych sto dwudziestu trzech więźniów z Polski.
strona: - 1 - - 2 -
Opowiadanie B. – streszczenie i znaczenie
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskim„Opowiadanie B.” jest specjalnie wydzieloną i odrębną częścią rozdziału „Trupiarnia”. Jest to jedyny moment w „Innym świecie”, w którym Herling-Grudziński powierza komuś innemu rolę narratora.
Więzień B. był nauczycielem gimnazjalnym i oficerem wojska polskiego. Kiedy 22 czerwca III Rzesza zaatakowała Związek Radziecki on przebywał już w niewoli sowieckiej i zastanawiał się nad tym, jakie będą konsekwencje tego historycznego wydarzenia. Nazajutrz został obudzony przez zastępcę naczelnika, który kazał mu iść ze sobą, nie pozwalając nawet więźniowi na ubranie się. Mężczyzna zaprowadził go do kancelarii NKWD, gdzie czekała na niego oficer Strumina. Zmuszano wówczas B. do podpisania aktu oskarżenia o „powtórną zdradę Związku Sowieckiego”, lecz on się na to nie zgodził. Za karę odesłano go do centralnego izolatora, czyli karceru.
Siedząc samotnie w celi o wymiarach trzy na pięć metrów nie wiedział, co z nim będzie. Wkrótce dołączyli do niego kolejni więźniowie. Nad ranem w izolatorze znajdowało się już dwudziestu dwóch aresztowanych. B. był jedynym Polakiem w tym towarzystwie. Upalne lato dawało się im we znaki. Przez niewielkie szczeliny nieustannie wlatywały komary, a na pryczach roiło się od pluskiew. Każdej nocy wzywano po kilku aresztowanych na przesłuchania do kancelarii NKWD, wracali zwykle po kilku godzinach, zawsze dotkliwie pobici.
Wreszcie przyszła kolej na więźnia B. Prowadzący przesłuchanie kapitan NKWD przeglądał dokładnie jego akta i wystosował oskarżenie, że jako syn rolnika osadzony zgodził się być „urzędnikiem w burżuazyjno-kapitalistycznej Polsce” (chodziło o posadę nauczyciela w gimnazjum). Ponadto oficer zarzucił B., iż opowiadał współwięźniom o życiu na Zachodzie, przez co dopuścił się zdrady Związku Sowieckiego. Polak jednak ponownie nie podpisał aktu oskarżenia. Sędzia śledczy kopnął go z taką siłą, że więzień spadł z krzesła. Enkawudzista kazał mu natychmiast usiąść w przysiadzie i na nowo rozpoczął przesłuchanie. Trwało ono do rana. B. na zmianę był bity i kopany po twarzy. Przez cały czas nie wolno mu było usiąść na podłodze, ani nawet podnieść się z przysiadu. Rano sędzia kazał wyprowadzić go na wartownię i pilnować, aby strażnik nie pozwolił mu zasnąć. Więzień B. do godziny dwudziestej drugiej siedział bez wody i chleba. Potem zaprowadzono go do śledczego, i znowu cały scenariusz poprzedniego przesłuchania się powtórzył łącznie z kopaniem i przysiadem. Jednak B. znowu nie podpisał aktu oskarżenia. Rano odprowadzono go skatowanego go celi. Wszyscy oskarżeni już mieli zakończone swoje śledztwa. Po dwóch tygodniach znowu go zaprowadzono do pokoju śledczego, było w nim czterech świadków (dwóch z nich nie znał), którzy złożyli kłamliwe, obciążające go zeznania. Znowu nie podpisał aktu oskarżenia, za co znowu było bicie i groźba z ust śledczego, że zastrzeli go jak psa.
Minęło kilka dni, współwięźniowie z celi doradzali mu, aby podpisał swój akt oskarżenia, inni żeby nie podpisywał. Wkrótce rozpoczęły się rozprawy sądowe. W nocy wzywano po dwóch oskarżonych na odczytanie wyroków. Po powrocie zamykano ich po drugiej stronie wąskiego korytarza w „celi śmierci”. Więc skazani mogli rozmawiać przez drzwi. Zostało ich w celi tylko pięciu: więzień B., student, adwokat, generał sowiecki i prawnik (rzekomy nauczyciel Stalina). Po kilku dniach bohater został zupełnie sam, ponieważ na pozostałych wykonano wyroki śmierci.
Pewnej nocy zaprowadzono więźnia B. do szkoły w Jercewie, aby tam przeprowadzić z nim rozmowę. Tam oznajmiono mu, że ze względu na porozumienie zawarte w Londynie pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Związkiem Radzieckim (pakt Sikorski-Majski), jego sprawa została zamknięta. B. nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
Na początku września wyprowadzono go z izolatora na dziedziniec, skąd wypuszczono go na wolność. Wraz z innymi więźniami dotarli pieszo do innego obozu pracy – tak zwanej Drugiej Aleksiejewki. Tam natychmiast wcielono ich do brygady leśnej. Panujące w obozie warunki nie mieściły się B. w głowie. Na porządku dziennym były kradzieże i morderstwa. Silniejsi więźniowie znęcali się nad słabszymi za przyzwoleniem administracji obozu. Bohaterowi udało się otrzymać przeniesieni do tak zwanej wolnej zony, gdzie panowały zdecydowanie lepsze warunki. Zamieszkał w baraku, w którym było zameldowanych sto dwudziestu trzech więźniów z Polski.
strona: - 1 - - 2 -