Jesteś w: Inny świat

Charakterystyka Kostylewa

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Niezłomnością i uporem wykazał się także w Jercewie, choć w bardzo specyficzny sposób. Kiedy poparzył sobie rękę wyciągając chleb z ognia otrzymał kilka dni wolnego. Wtedy ułożył plan i postanowił „nigdy już nie będę dla nich pracował”. Regularnie, co trzy dni, wkładał dłoń do pieca, aby w szpitalu lekarze wypisywali mu kolejne zwolnienia z pracy przy wyrębie lasu. W ten sposób protestował wobec przymusowym robotom, stając się niejako dobrowolnym męczennikiem.

Bohater miał bardzo bliskie relacje z rodzicami. Jego ojciec zmarł, gdy Misza był jeszcze bardzo młody, przez co całą swoją miłość przelał na matkę. Zawsze jej pomagał i robił wszystko, by ta była z niego dumna. To właśnie rodzice wpoili mu podstawy ideologii komunistycznej, którą on uważał za jedyną i świętą (do pewnego momentu). Bardzo często pisał listy do matki, zarówno z Moskwy, jak i z Władywostoku. Napisał do niej również wtedy, gdy skazano go na dziesięć lat w obozie pracy. Na wieść, że matka przyjedzie odwiedzić go w Jercewie bardzo się ucieszył, i nie mógł doczekać się tego spotkania. Ostatecznie jednak do niego doszło, ponieważ zanim kobieta zjawiła się w obozie Kostylew już nie żył.

W obozie kargopolskim dał się poznać jako wspaniały człowiek. Cieszył się pewnymi względami w obozie, ponieważ miał inżynierskie wykształcenie, dzięki czemu nie musiał pracować ciężko fizycznie i żył w nieco lepszych warunkach. Na każdym kroku starał się pomagać więźniom znajdującym się w dużo gorszej sytuacji, często dzielił się z nimi chlebem, zupą czy przemycanym zza zony tłuszczem. Chęć pomagania innym doprowadziła go do uciekania się do oszustwa. Kostylew dla dobra osadzonych doliczał większe normy wydajności ich pracy w tartaku. Za tą „tuftę” został zesłany do brygady lesorubów w Jercewie. Ciężka praca fizyczna wyraźnie go odmieniła. Przestał być „świętym”, jak nazywali go współwięźniowie, a stał się jednym z nich. Nie interesował się już losami gorzej sytuowanych, ale skupił się wyłącznie na sobie. W tym momencie zupełnie się załamał, wszelkie wyznawane przez niego dotychczas wartości poszły w niepamięć. Wówczas również dzięki literaturze zdołał powrócić do człowieczeństwa. Dzięki dziełom wybitnych twórców odrodził się po raz kolejny i postanowił dać świadectwo swojej wyższości nad Związkiem Radzieckim. Wtedy właśnie wpadł na pomysł z przypalaniem ręki.

Szczególnie blisko zaprzyjaźnił się w Jercewie z Herlingiem-Grudzińskim. Łączył ich humanizm i znajomość literatury światowej. Obydwaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że państwo radzieckie to aparat terroru, a obozy koncentracyjne to jedne z najważniejszych jego elementów. Ich znajomość trwała zaledwie miesiąc, lecz mimo tego była piękna. Jak pisze sam narrator: „Znaliśmy się (…) za mało, żeby przyjaźń odwzajemnić, ale dość, aby ją pozyskać. Kostylew przywiązał się do mnie jak pies i jeśli można tego określenia użyć w obozie – stanowiliśmy nierozłączną parę”.

Ostatecznie Kostylew dał się złamać radzieckiemu totalitaryzmowi. Niezdolny do pracy z powodu wiecznie poparzonej ręki miał zostać przenosiny do obozu w Kołymie, z którego nikt nie wraca żywy. Bardziej niż zesłanie przeżywał to, że nigdy więcej nie zobaczy swojej matki. Załamany bohater postanowił odebrać sobie życie polewając się wrzątkiem. Umierał w wielkich męczarniach przez kilka dni.

Urszula Lementowicz w kilku zdaniach doskonale uchwyciła postać Kostylewa: „(…) to człowiek wzbudzający szacunek czytelnika ze wzglę¬du na nieprzejednaną postawę okupioną wielkim cierpieniem. Michaił Aleksiejewicz świadomie wybiera ból opalanej w ogniu ręki, podob-nie jak Grudziński podejmuje głodówkę, a młode zakonnice z Węgier nie przystępują do pracy. On jednak jest symbolem szczególnym – po¬przez cierpienie postanowił ocalić własne «ja», nie pracować dla oprawców”.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej