Jesteś w: Opowiadania Borowskiego

„U nas, w Auschwitzu... - streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Opowiadanie ma formę listów do narzeczonej. Główny bohater pisze je codziennie. Jest więźniem obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu / po niemiecku Auschwitz /. Jego narzeczona przebywa w tym samym obozie – w jego części przeznaczonej dla kobiet. Razem zostali zatrzymani, osadzeni na Pawiaku, gdzie mieści się gestapo a później przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Korespondencję potajemnie dostarczają narzeczonej różni ludzie, którzy bywają w żeńskiej części obozu – np. Długi Elektryk czy Kurt.

Autor listów pisze o wszystkim – o swoich spostrzeżeniach, o różnych zdarzeniach, których był świadkiem, o historiach zasłyszanych od innych, również o poezji. Najważniejszą rzeczą jest to, że został flegerem i przeniesiono go z Brzezinki / Birkenau / oddalonej o trzy kilometry od Oświęcimia do Oświęcimia.

Fleger jest to sanitariusz. Bohater opowiadania z kilkunastoma innymi mężczyznami będzie przeszkolony po to,by mógł wykonywać taką pracę. Z powodu skierowania na przeszkolenie jego warunki życia poprawiły się. Z dużym zainteresowaniem rozgląda się teraz po obozie w Oświęcimiu. Obiecuje też narzeczonej, która choruje, przesłanie potrzebnych lekarstw. Sanitariusze mają podnieść stan zdrowotny w obozie w Birkenau. To, że decyzja władz obozu niewielki ma sens, ponieważ kilkanaście osób źle przygotowanych do pracy, na dwadzieścia tysięcy mężczyzn, nic nie zmieni - nie interesuje go.

Interesują go natomiast snobizmy obozowe. Więźniowie Oświęcimia są dumni ze swojego obozu, który jest prawdziwym kombinatem w porównaniu z małą Brzezinką. Dumni są też ze swoich numerów obozowych. Największy szacunek mają najstarsze numery. Świadczą o dużej odporności tych ludzi i umiejętności przystosowania się do obozowych warunków, o których bohater opowiadania pisze tak: „Gdyby opadły ściany baraków, tysiące ludzi zbitych, stłamszonych na pryczach, zawisłoby w powietrzu. Byłby to widok wstrętniejszy niż średniowieczne obrazy sądów ostatecznych”.

Pisze też o obozowych koncertach, o meczach bokserskich, o domu publicznym, z którego korzystają tylko wybrani i o oddziale kobiet, na których robi się doświadczenia medyczne / między innymi sztuczne zapłodnienia /. Z uwagą przygląda się obozowym zabezpieczeniom – murom i drutom. W końcu sam stwierdza: „Piszę i piszę ci tylko o obozie, o jego drobnych zdarzeniach i z tych zdarzeń wyłuskuję ich sens, jakby już nic innego na nas nie czekało...”

Listy z domu na moment odwracają jego uwagę od rzeczywistości, w której żyje. Zaczyna zastanawiać się nad poezją, nad sztuką antyczną. Stwierdza, że rozkwitała ona przecież w systemie niewolniczym i była tylko dla wybranych.

Od rzeczywistości obozowej nie ma jednak ucieczki. Rozmowa z Abramkiem pracującym w krematorium, ukazuje całą przerażającą groteskowość śmierci w obozie. Abramek opowiada o nowym sposobie rozpalania w kominie / połączenie czterech głów martwych dzieci i podpalenie włosów /. Wyjaśnia przy tym: „ - Te, fleger, u nas w Auschwitzu, my musimy bawić się, jak umiemy. Jakby szło inaczej wytrzymać?”

Bohater opowiadania dodaje na koniec zdanie, które wszystkiemu zaprzecza: „Ale to jest nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak cały świat”.



  Dowiedz się więcej