Jesteś w: Medaliony

Medaliony – streszczenie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Ta stała dywidenda płynęła z ludzkiej męczarni i ludzkiego przerażenia, a także z ludzkiego upodlenia i zbrodni, i stanowiła istotną ekonomiczną rację całej imprezy obozów. Ideologiczny postulat wytracenia ras i narodów służył temu celowi, stanowił jego usprawiedliwienie. (…)

Ludzie ludziom zgotowali ten los.

Komisja Badania Zbrodni Niemieckich przesłuchała dziesiątki byłych więźniów obozów, byli wśród nich ludzie wykształceni, elita intelektualna wielu państw. Osoby te straciły podczas wojny wszystkich bliskich. Doktor Mansfeld mówi, że przeżył tylko dzięki temu, że ani przez chwilę nie wierzył w ocalenie. Doktor Grabczyński z Krakowa, ordynator bloku Nr 22 w obozie śmierci w Oświęcimiu, stworzył prawdziwy szpital, gromadził środki opatrunkowe i leki dla więźniów. Ale byli też ludźmi ci, którzy rozszerzali ramy rozkazów. August Glass bił ofiary w nerki. Nie było śladu na ciele więźniów, ale śmierć następowała po trzech dniach. Byli tacy, którzy miażdżyli nogą krtań ofiary, topili więźniów w kadzi, posiadali specjalne narzędzia, na przykład gumowy bicz zakończony ołowiem, który uśmiercał po jednym uderzeniu. Bito więźniów na przykład za złe wyczyszczenie butów, ubrania, za krzywą postawę na apelu. Jeden z Niemców dusił gołymi rękoma wypatrzone wcześniej ofiary, „musiał ich mieć” kilkanaście dziennie.

Nałkowska pisze, że ludzi tych wyszkolił system, że dużo wcześniej przygotowano specjalną kadrę, która dokonała dzieła. Znaczącym dowodem w tej kwestii były zeznania posła Mayera i profesora Fischera z psychiatrii w Pradze. Partia Hitlera werbowała wyznawców wśród szumowin społecznych. Byli tam przestępcy, mordercy i złodzieje, byli sutenerzy. Nie pozwolono pod groźbą więzienia zarzucać nazistom ich osobistej przeszłości. W szkołach hitlerowskich uczono sadystycznego okrucieństwa. Nie zmniejsza to jednak odpowiedzialności za dokonane zbrodnie. Wszyscy ci ludzie byli w pełni świadomi swych czynów.

W Oświęcimiu przebywało także około 600 dzieci. Jeśli mierzyły poniżej 120 centymetrów, oznaczało, że są niezdolne do pracy, czekały więc w obozie, aż zgromadzi się liczba dzieci potrzebna do wypełnienia komory. Taka była taktyka Niemców. Dzieci doskonale wiedziały, że mają umrzeć, dlatego prostowały się, żeby tylko dotknąć pręta, zawieszonego na odpowiedniej wysokości. My nie chcemy do gazu! My chcemy żyć! – krzyczały dzieci. Dwóch chłopców uciekło raz z samochodu podjeżdżającego do komory gazowej. Przechował ich lekarz, który wymusił na strażniku odbiór kompletnej ilości trupów. Pewnego ranka doktor Epstein z Pragi, zapytał dwoje dzieci bawiących się między blokami obozu w Oświęcimiu: Co tu robicie, dzieci? Usłyszał odpowiedź: My się bawimy w palenie Żydów.

Wiosna – lato 1945 r.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 - 



  Dowiedz się więcej