Jesteś w: Zbrodnia i kara

Geneza „Zbrodni i kary”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim


Mimo że podobną zbrodnię bardzo trudno popełnić, to znaczy, prawie zawsze ślady, dowody rzeczowe itp. leżą niemal na wierzchu i ogromnie dużo zdane zostaje na przypadek, który niemal zawsze zdradza winowajcę, całkiem przypadkowo udaje mu się wykonać swój zamiar szybko i zręcznie.
Spełnia swój czyn i miesiąc mija, zanim następuje ostateczna katastrofa. Nikt go nie podejrzewa i nie może podejrzewać. I tu właśnie odsłania się cały psychologiczny mechanizm zbrodni. Przed mordercą stają pytania, na które nie może znaleźć odpowiedzi, uczucia, których w sobie nie podejrzewał i nie spodziewał się, dręczą jego serce. Boska prawda i prawo ziemskie bierze górę i bohater kończy tym, że sam musi złożyć na siebie doniesienie. Zdecydowany jest raczej zginąć na katordze, byle tylko znowu wejść pomiędzy ludzi. Zadręczyło go uczucie odtrącenia i odepchnięcia od ludzkiej wspólnoty, którego doznał bezpośrednio po dokonaniu zbrodni. Prawda i natura ludzka zatriumfowały. Zbrodniarz sam postanawia ponieść karę, ażeby odkupić swój czyn...” (L. Grossman, „Dostojewski”, Warszawa 1968, s. 309-310)

Pierwowzorem Rodiona Raskolnikowa był Czistow, 27-letni raskolnik, czyli „odszczepieniec” (pochodzi od rosyjskiego wyrazu raskoł, czyli rozłam), członek ruchu religijno-społecznego, działającego w opozycji do cerkiewnych reform patriarchy Nikona. Dopuścił się on w styczniu 1865 roku zabójstwa toporem dwóch staruszek.

„Zbrodnia i kara” ukazała się najpierw jako powieści odcinkowa w prasie (1866), zaś rok później – gdy zyskała popularność - jako książka. Polscy odbiorcy sięgnęli po nią dopiero w 1888 roku.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej