Jesteś w: Dżuma

„Dżuma” jako powieść o wojnie

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Poza obozem, możemy w powieści odnaleźć opis miejsca łudząco przypominającego getto: Stadion znajduje się niemal u bram miasta i z jednej strony graniczy z ulicą, gdzie przejeżdżają tramwaje, z drugiej z rozległymi terenami ciągnącymi się aż do skraju płaskowzgórza, na którym zbudowane jest miasto. Otaczają go wysokie mury z cementu, wystarczyło wiec postawić straże przy czterech bramach wejściowych, by utrudnić ucieczkę. Jednocześnie mury broniły nieszczęśników odbywających kwarantannę przed ciekawością ludzi z zewnątrz. W zamian za to izolowani słyszeli przez cały dzień przejeżdżające tramwaje, nie widząc ich, i ze wzmożonego hałasu odgadywali godziny powrotu i wyjścia z biur. Wiedzieli więc, że życie, z którego byli wyłączeni, szło swoim trybem w odległości kilkunastu metrów od nich i że cementowe mury oddzielają dwa światy bardziej sobie obce, niż gdyby znajdowały się na różnych planetach. Obóz dla sanitarny był miejscem, w którym zgromadzono wszystkich mieszkańców miasta, których z oczywistych powodów należało odizolować od reszty społeczności. Właśnie tak można zdefiniować getto. Ludzie stłoczeni na stadionie musieli żyć wobec nowych reguł, według innego prawa. Wszyscy byli sobie równi, zostali zdegradowani do jednakowych pozycji.

Obóz zorganizowany na stadionie miejskim odwiedził Tarrou, a widok jaki ujrzał przypomina relacje amerykańskich żołnierzy, którzy wyzwalali obozy koncentracyjne w Zachodniej Europie: „Każdy z tych, na których Tarrou patrzył, miał puste spojrzenie, wszyscy zdawali się cierpieć na skutek oderwania od tego, co stanowiło ich życie. A ponieważ nie mogli wciąż myśleć o śmierci, nie myśleli o niczym. «Najgorsze jednak — pisał Tarrou — jest to, że są zapomniani i że o tym wiedzą. Ci, którzy ich znają, zapomnieli o nich, ponieważ myślą o czym innym, i to jest zrozumiałe. Jeśli zaś idzie o tych, którzy ich kochają, ci zapomnieli o nich także, ponieważ tracą siły, starając się o ich powrót i układając projekty dotyczące ich wyjścia. Myśląc o tym wyjściu, nie myślą już o tych, którzy mają wyjść. To także jest normalne. Widać z tego wreszcie, że nikt nie potrafi naprawdę myśleć o kim innym, nawet w najgorszym z nieszczęść. Myśleć bowiem rzeczywiście o kimś, to myśleć o nim minuta po minucie, nie zajmując się niczym, ani gospodarstwem, ani przelatującą muchą, ani posiłkami, ani swędzeniem skóry. Ale zawsze są muchy i swędzenie. Dlatego trudno jest żyć. A ci tutaj wiedzą o tym dobrze»”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 - 



  Dowiedz się więcej