Jesteś w: Lalka

Historia rodziny Łęckich

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

W Lalce Bolesław Prus stworzył arystokratyczną, choć pozostającą na skraju bankructwa przez swoje złe nawyki finansowe rodzinę Łęckich. Składała się ona z owdowiałego ojca Tomasza i córki Izabeli.

Tomasz miał sześćdziesiąt parę lat, arystokratyczne pochodzenie i liczne znajomości ze światową elitą, choć jego wygląd nie wskazywał na to (był niewysoki, pełnej tuszy, krwisty, nosił nieduże wąsy białe i do góry podczesane włosy, tej samej barwy, miał siwe, rozumne oczy, postawę wyprostowaną, chodził ostro).

Na ulicy przechodnie ustępowali mu z drogi, a ludzie prości mówili: oto musi być pan z panów. Tak też było - Łęcki mógł pochwalić się kilkorgiem senatorów w rodzinie czy wieloma zamożnymi krewnymi. Niestety, on nie potrafił pomnażać pieniędzy, ba – nawet nie był w stanie utrzymać znacznego majątku, jaki zostawił mu ojciec, który posiadał miliony. Jak wspomina narrator powieści, pozostawione Tomaszowi pieniądze szybko zaczął pochłaniać jego ekskluzywny styl życia: (…) część majątku pochłonęły zdarzenia polityczne, resztę - podróże po Europie i wysokie stosunki. Pan Tomasz bywał bowiem przed rokiem 1870 na dworze francuskim, następnie na wiedeńskim i włoskim. Wiktor Emanuel, oczarowany pięknością jego córki, zaszczycał go swoją przyjaźnią i nawet chciał mu nadać tytuł hrabiego.

Pokaźną sumkę pochłonęło także urządzenie luksusowych apartamentów w ogromnym mieszkaniu, których opis odnajdziemy w V rozdziale I tomu:
Pan Tomasz Łęcki z jedyną córką Izabelą i kuzynką panną Florentyną nie mieszkał we własnej kamienicy, lecz wynajmował lokal, złożony z ośmiu pokojów, w stronie Alei Ujazdowskiej. Miał tam salon o trzech oknach, gabinet własny, gabinet córki, sypialnią dla siebie, sypialnią dla córki, pokój stołowy, pokój dla panny Florentyny i garderobę, nie licząc kuchni i mieszkania dla służby, składającej się ze starego kamerdynera Mikołaja, jego żony, która była kucharką, i panny służącej, Anusi.

Mieszkanie posiadało wielkie zalety. Było suche, ciepłe, obszerne, widne. Miało marmurowe schody, gaz, dzwonki elektryczne i wodociągi. Każdy pokój w miarę potrzeby łączył się z innymi lub tworzył zamkniętą w sobie całość. Sprzętów wreszcie miało liczbę dostateczną, ani za mało, ani za wiele, a każdy odznaczał się raczej wygodną prostotą aniżeli skaczącymi do oczu ozdobami. Kredens budził w widzu uczucie pewności, że z niego nie zginą srebra; łóżko przywodziło na myśl bezpieczny spoczynek dobrze zasłużonych; stół można było obciążyć, na krześle usiąść bez obawy załamania się, na fotelu marzyć. Kto tu wszedł, miał swobodę ruchu; nie potrzebował lękać się, że mu coś zastąpi drogę lub że on coś zepsuje. Czekając na gospodarza nie nudził się, otaczały go bowiem rzeczy, które warto było oglądać. Zarazem widok przedmiotów, wyrobionych nie wczoraj i mogących służyć kilku pokoleniom, nastrajał go na jakiś ton uroczysty(…).

Tomasz wychował Izabelę na swoje podobieństwo. Ona także zdawała się być arystokratyczną damą, odebrała solidne wykształcenie, potrafiła wypowiedzieć się na tematy kulturalne, biegle władała kilkoma językami obcymi, a po głębszym przyjrzeniu się okazywała się taka sama jak jej ojciec – samolubna, egoistyczna, płytka, czego dowiodła chociażby w czasie manifestowania swojego uwielbienia i fascynacji marnym włoskim artystą Rossim, przyznawaniu się, że traktuje wyjście do teatru jako okazję do pokazania najnowszej sukni, czy też zakupem posągu Apolla, który zasypywała pocałunkami niczym nastolatka.



  Dowiedz się więcej