Jesteś w:
Lalka
Czytelnik Lalki przenosi się do najbiedniejszej dzielnicy XIX-wiecznej Warszawy za sprawą wielogodzinnego spaceru, na jaki udaje się rozgoryczony postępowaniem ukochanej Izabeli Stanisław w rozdziale VIII tomu I. Powiśle - dzielnicę między Nowym Zjazdem i Tamką, będące symbolem nędzy klasy robotniczej, poznajemy oczyma Wokulskiego. Opis ten jest niezwykle naturalistyczny i zapada głęboko w pamięć.
Widzimy wznoszący się na kilkumorgowej przestrzeni nad brzegiem Wisły pagórek najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, nieomal ruszających się pod słońcem, a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody, którą piła Warszawa.
Potem spoglądamy na sylwetki ludzi, leżących Na stoku i w szczelinach obmierzłego wzgórza, którzy okazali się być kilkorgiem drzemiących na słońcu pijaków czy złodziei, dwoma śmieciarkami i jedną parą uprawiającą seks, złożoną z trędowatej kobiety i suchotniczego mężczyzny, który nie miał nosa. Wszystko to sprawia, że zgadzamy się ze stwierdzeniem narratora, podsumowującego spacer Wokulskiego gorzkimi, lecz prawdziwymi słowami:
Zdawało się, że to nie ludzie, ale widma ukrytych tutaj chorób, które odziały się w wykopane w tym miejscu szmaty. Wszystkie te indywidua zwietrzyły obcego człowieka; nawet śpiący podnieśli głowy i z wyrazem zdziczałych psów przypatrywali się gościowi.
Obraz Powiśla w Lalce
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimCzytelnik Lalki przenosi się do najbiedniejszej dzielnicy XIX-wiecznej Warszawy za sprawą wielogodzinnego spaceru, na jaki udaje się rozgoryczony postępowaniem ukochanej Izabeli Stanisław w rozdziale VIII tomu I. Powiśle - dzielnicę między Nowym Zjazdem i Tamką, będące symbolem nędzy klasy robotniczej, poznajemy oczyma Wokulskiego. Opis ten jest niezwykle naturalistyczny i zapada głęboko w pamięć.
Widzimy wznoszący się na kilkumorgowej przestrzeni nad brzegiem Wisły pagórek najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, nieomal ruszających się pod słońcem, a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody, którą piła Warszawa.
Potem spoglądamy na sylwetki ludzi, leżących Na stoku i w szczelinach obmierzłego wzgórza, którzy okazali się być kilkorgiem drzemiących na słońcu pijaków czy złodziei, dwoma śmieciarkami i jedną parą uprawiającą seks, złożoną z trędowatej kobiety i suchotniczego mężczyzny, który nie miał nosa. Wszystko to sprawia, że zgadzamy się ze stwierdzeniem narratora, podsumowującego spacer Wokulskiego gorzkimi, lecz prawdziwymi słowami:
Zdawało się, że to nie ludzie, ale widma ukrytych tutaj chorób, które odziały się w wykopane w tym miejscu szmaty. Wszystkie te indywidua zwietrzyły obcego człowieka; nawet śpiący podnieśli głowy i z wyrazem zdziczałych psów przypatrywali się gościowi.