Jesteś w: Syzyfowe prace

„Syzyfowe prace” – najważniejsze cytaty

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

„Uczucie osamotnienia, graniczącego z rozpaczą, chwyciło małego szlachcica stalowemi szponami. Wzrok jego latał niespokojnie od przedmiotu do przedmiotu, z miejsca na miejsce, szukając czegoś znajomego i bliskiego. Spoczął wreszcie na tym kącie kanapki, gdzie siedzieli rodzice, ale i tam spał ktoś obcy. Z kątów izby, zasnutych mrokiem, wychylał się strach wielkooki, a widok gratów, stojących w półświetle, zdawał się grozić w sposób złowrogi. Długo malec siedział na posłaniu, patrząc bezsilnie i nie będąc w stanie najsroższem swojem cierpieniem odgadnąć, po co to wszystko z nim zrobiono, co to znaczy, dla jakiej racji tak jest męczony”. O samotności Marcinka podczas pierwszej nocy w Owczarach

„Nie należy szerzyć oświaty w kosmopolitycznem znaczeniu tego wyrazu, lecz należy szerzyć «oświatę rosyjską». Na to zdał się cały Pestalozzi... Pragnąc za pomocą zruszczenia tych chłopów polskich istotnie przyczynić się do szybkiego rozwoju północy na drodze cywilizacji, należałoby to zrobić tak skutecznie, ażeby chłop tutejszy ukochał Rosję, jej prawosławną wiarę, mowę, obyczaj, ażeby za nią gotów był ginąć w wojnie i pracować dla niej w pokoju. Trzebaby więc wydrzeć z korzeniem tutejszy, iście zwierzęcy konserwatyzm tych chłopów. Trzebaby zburzyć tę odwieczną, swoistą kulturę, niby stare domostwo, spalić na stosie wierzenia, przesądy, obyczaje, i zbudować nowe, nasze, tak szybko, jak się buduje miasta w Ameryce Północnej. Na tym gruncie dopiero możnaby zacząć wypełnianie marzeń pedagogów szwajcarskich. To, co my robimy, te środki, jakie przedsiębierzemy...”. Wypowiedź Piotra Nikołajewicza Jaczmieniewa o rusyfikacji

„Wszystko, co robiła i o czem myślała pani Borowiczowa, to były w warunkach życia familji szlacheckiej tego rodzaju – po prostu zamachy stanu. Już samo oddawanie syna do gimnazjum, konieczność płacenia stancji, wpisów, nabywania książek, odzieży mundurowej i t. d. stanowiły wysiłek niezmierny. Teraz, kiedy przyszło jeszcze płacić po trzy ruble za godzinę lekcji, była to już gra. Pani Borowiczowa rozważała to wszystko, przebiegała w myśli wszelkie szansę i zdecydowała się nieodwołalnie: choćby przyszło łachmany wiązać, chłopca uczyć trzeba. Liczyła zresztą na indyki, prosięta, kaczki i t. p., i obiecywała sobie, że pokryje niespodziewane wydatki”. Sytuacja szlachty polskiej pragnącej edukować swoje dzieci

„Salonik ów było to istne pudełeczko, wyłożone pięknemi sprzętami. Na środku błyszczącej posadzki leżał dywan, a na nim stały niewielkie mebelki, obite jasną materją: wykwintna kanapka i foteliki, skupione dokoła małego stołu, gdzie leżały albumy, całe stosy fotografii w pięknych pudłach i misa, napełniona biletami wizytowemi. (...)Przed biurkiem było lekkie krzesło na biegunach, obok niego kosz ze zniszczonemi papierami. Na wszystkich ścianach wisiały tak zwane chińskie parawaniki z rozpostartemi w nich, na kształt wachlarzy, fotografjami pięknych dziewic o niesłychanie wielkich oczach i biustach, do najniższego stopnia odsłonionych, albo reprodukcje miłych kociąt, scen zabawnych i widoki miasta gubernjalnego Klerykowa”. Opis salonu profesora Majewskiego

„- Nie może być dobrych rezultatów, bo złe jest przygotowanie. Dzieci nie mówią po rosyjsku, więc jakże się mają uczyć w tej szkole, gdzie wykład nauk odbywa się w tym języku. Należy zrzucić pychę z serca i zabrać się do reformy. Wtedy dopiero dziecko może być przyjęte...(…) - Należy jeszcze (…) należy jeszcze mówić z nimi w domu po rosyjsku. Oto, jaka reforma przeprowadzona być musi!” Słowa inspektora Sieldewa o nauce w gimnazjum

Opis Wygwizdowa: „leży w kotlince, ku której miasto Kleryków zsuwa się nieznacznie i w której się zwęża, formując jedną długą i powykrzywianą ulicę. Domy tam są bardzo stare i okropnie wilgotne, podwórza cuchnące, mieszkania ciemne i brudne. «Stara Przepiórzyca» mieszkała w domostwie, z dawien dawna noszącem przezwisko Cegielszczyzny”.

„Niski mur, tu i owdzie rozwalony, zarośnięty trawą i mchem, stanowił granicę podwórza. Za murem płynął kanał w obmurowanem niegdyś łożysku. Z czasem wiele kamieni wysunęło się, wpadło do wody i ugrzęzło w cuchnącym ile dna tej strugi, a bujne krzaki i błotne zielska obsiadły jej brzegi. Dalej, za rowem, ciągnął się czyjś park, rosnący na błotnistym gruncie, zaniedbany tak dalece, że mógł przedstawiać małą puszczę, której nigdy stopa ludzka nie przebyła, i gdzie tylko ptaki mieszkają. Z tej strony muru stała szopa i drwalnie, wybudowane w sposób nadzwyczaj lekkomyślny. Tuż przy szopie, pod samym murem, leżało kilka starych, opalonych i na pół zgniłych belek, o których istnieniu ani właściciel, ani żaden złodziej zapewne nie pamiętał. Pokrzywy i osty usiłowały do cna je zakryć”. Opis podwórza u Przepiórowskiej
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 - 



  Dowiedz się więcej