Jesteś w: Biblia

Motyw Hioba w literaturze staropolskiej

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Motyw niezawinionego cierpienia wykorzystany został przez jednego z najsłynniejszych twórców polskiego renesansu, Jana Kochanowskiego. Tworząc cykl „Trenów” odszedł on od dotychczasowej epikurejskiej i stoickiej filozofii, która pozwalała mu na świadome czerpane radości z życia i pochwałę wszelkich dzieł Bożych. „Treny” są odzwierciedleniem cierpienia poety-ojca, który szuka ukojenia po stracie swej córki. Jest to krzyk rozpaczy i manifestacja bólu. Znamienną rzeczą jest to, iż w obliczu tak potężnej troski człowiekiem targają wątpliwości co do natury Boga. Podobnie jak Hiob uważał się za człowieka prawego, skromnego, nie spodziewał się więc nieszczęścia zesłanego przez Najwyższego. Dopiero to wydarzenie skłoniło go do refleksji nad strukturą świata – oto pojął sens słów, iż nie ma uniwersalnej miary, którą by Bóg oceniał ludzkość. Postać Hioba bezpośrednio występuje w „Trenie XVII”, już w incipicie tego utworu zostały wykorzystane słowa zaczerpnięte z biblijnej księgi „Pańska ręka mię dotknęła”, co niejako wskazuje na przyrównanie losu podmiotu lirycznego do żywota Hioba. Śmierć córeczki zaburzyła jego uporządkowaną wizję świata – oto Bóg jawi mu się teraz jako Istota, która „z przestrogi ludzkiej szydzi”, nie jest to już Pan, którego wielbi się za wszystkie cuda, jakich człowiek od Niego doświadcza.

Podmiot liryczny nie potrafi zrozumieć wszystkich tych, którzy próbują dopatrywać się bożej łaski w każdej sytuacji – dlaczego powinien uważać, iż to, co go spotyka, jest najlepszym z możliwych rozwiązań? Jeśli czuje, że ból go przerasta, nie potrafi zapanować nad jego rozmiarem, dlaczego nie może się zbuntować, podkreślić, iż stała mu się krzywda? Sądzi, iż „próżne to ludzkie wywody,/ żeby szkodą nie zwać szkody”.

Mimo prób wnioski, do jakich pod wpływem swych dywagacji doszedł, nie są akceptowane przez rozum. Błaga wręcz o inne „lekarstwo”, o coś, co przyniosłoby mu ulgę i zdjęło balast cierpienia z udręczonego już umysłu. Doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, iż nigdy czegoś takiego na świecie nie znajdzie, to również przyczynia się do pogłębienia jego rozpaczy i utraty wszelkiej nadziei na triumf umysłu nad cierpiącym sercem. Podmiot liryczny, podobnie jak Hiob, w ostatnim wersie całego utworu wyraża pewność, iż jedynie Bóg może wyleczyć go z utrapienia, „Bóg sam mocen to hamować”. On jest bowiem odpowiedzialny za nie i tylko On ma pełną władzę nad człowiekiem Jak zauważył Janusz Pelc w przeciwieństwie do nadziei zawartej w „Księdze Hioba” „optymizm w „Trenie XVII” jest bardzo ograniczony, wypływa z przekonania, że może być lepiej, że kryzys duchowy człowieka załamanego nieszczęściem, pogrążonego w straszliwej rozpaczy ukoić może nadprzyrodzona, gwałtowna, wychodząca ponad naturalny porządek rzeczy interwencja Boga. Bóg interwencji tej może dokonać jako aktu nadzwyczajnego, ale nie musi jej dokonać wskutek ustanowionego przez siebie porządku.”

Żyjący mniej więcej w tym samym okresie, co Jan Kochanowski, Mikołaj Sęp-Szarzyński, również w swych sonetach, które poświęcił pełnej pasji i nie tajonych tonów osobistych opisowi przede wszystkim kondycji ludzkiej, odwołał się do postaci Hioba, wykorzystując w tytule „Sonetu II” cytat zaczerpnięty z Biblii: „Homo natus de muliere, brevi vivens tempore” („Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie”). Słowa te stanowią asumpt do rozważań nad słabą ludzką kondycją, marnością człowieczego żywota, bezmiarze cierpienia dotykającego go na co dzień. Cały utwór to szereg wywodów związanych z tym tematem, począwszy od narodzin do samej śmierci człowieka.

Podobnie jak Hiob, podmiot liryczny zawierza ostatecznie Bogu, ma świadomość, iż tylko On jest dla niego ratunkiem. W końcowej fazie utworu życie ludzkie nie jest już obrazowane jako bezmiar nędzy i rozpaczy, niemająca większego sensu tułaczka umęczonego człowieka. Pomimo ogromu cierpienia Bóg daje nadzieję, odnalezienie Go gwarantuje spokój. Gdy tylko człowiek poczuje Jego obecność, czułość i łaskę, niczym Hiob, zapomni o trudach ziemskiej egzystencji, pogrąży się w kontemplacji Najwyższego, czując wyższość duchowej formy życia nad tą przyziemną, cielesną.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej