Jesteś w: Pan Tadeusz

Opisy wschodów i zachodów słońca w „Panu Tadeuszu”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

W „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza wschody i zachody słońca pełnią rolę symboliczną. Przede wszystkim są swoistym zegarem dla pracujących na polach w majątku Sędziego chłopów. Wskazówki co do pory dnia czerpią z jego promieni nie tylko robotnicy. Także goście i domownicy Soplicowa traktują wschody i zachody jako początek, czyli pobudkę i koniec dnia, czyli spoczynek.

Poniższe kilka przykładów opisów wędrówki słońca po nieboskłonie dowodzi tezy o talencie malarskim Mickiewicza oraz jest źródłowym udokumentowaniem słów Wiktora Doleżana („Pan Tadeusz Adama Mickiewicza”, Kraków 1946), który w rozdziale opracowania zatytułowanym „Przyroda w » Panu Tadeuszu«”, umieszczonym na stronach 51-55 pisze:

„Przyroda występuje w poemacie w najrozmaitszych przejawach i odcieniach, we właściwym kształcie i barwie, nakreślona wyraziście, pełno i realistycznie. Wspaniałe opisy łanów, lasów i stawów, wschodu i zachodu słońca, mglistego poranku i burzy letniej, pogodnej nocy gwieździstej i świątecznego dnia wiosennego, nalezą do niedościgłych arcydzieł malarstwa poetyckiego”.

Kilka przykładów opisów wschodów i zachodów słońca:

„Już też i słońce wschodzi, krwawo się czerwieni,
Brzegiem tępym, jak gdyby odartym z promieni,
Na wpół widne, na poły w czerni chmur się chowa,
Jak rozżarzona w węglach kowalskich podkowa”;

Już ostatnie perły gwiazd zamierzchły i na dnie
Niebios zgasły, i niebo środkiem czoła blednie,
Prawą skronią złożone na wezgłowiu cieni
Jeszcze smagławe, lewą coraz się rumieni;
A dalej okrąg jakby powieka szeroka
Rozsuwa się i w środku widać białek oka,
Widać tęczę, źrenicę - już promień wytrysnął,
Po okrągłych niebiosach wygięty przebłysnął
I w białej chmurce jako złoty grot zawisnął.
Na ten strzał, na dnia hasło, pęk ogniów wylata,
Tysiąc rac krzyżuje się po okręgu świata,
A oko słońca weszło. - Jeszcze nieco senne,
Przymruża się, drżąc wstrząsa swe rzęsy promienne,
Siedmią barw błyszczy razem: szafirowe razem,
Razem krwawi się w rubin i żółknie topazem,
Aż rozlśniło się jako kryształ przezroczyste,
Potem jak brylant światłe, na koniec ogniste,
Jak księżyc wielkie, jako gwiazda migające:
Tak po nieźmiernym niebie szło samotne słońce”;

„Słońce już gasło, wieczor był ciepły i cichy,
Okrąg niebios gdzieniegdzie chmurkami zasłany,
U góry błękitnawy, na zachód różany;
Chmurki wróżą pogodę, lekkie i świecące,
Tam jako trzody owiec na murawie śpiące,
Ówdzie nieco drobniejsze, jak stada cyranek.
Na zachód obłok na kształt rąbkowych firanek,
Przejrzysty, sfałdowany, po wierzchu perłowy,
Po brzegach pozłacany, w głębi purpurowy,
Jeszcze blaskiem zachodu tlił się i rozżarzał,
Aż powoli pożółkniał, zbladnął i poszarzał:
Słońce spuściło głowę, obłok zasunęło
I raz ciepłym powiewem westchnąwszy – usnęło”;


„Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło,
Mniej silnie, ale szerzej niż we dnie świeciło,
Całe zaczerwienione, jak zdrowe oblicze
Gospodarza, gdy prace skończywszy rolnicze
Na spoczynek powraca; już krąg promienisty
Spuszcza się na wierzch boru i już pomrok mglisty,
Napełniając wierzchołki i gałęzie drzewa,
Cały las wiąże w jedno i jakoby zlewa;
I bór czernił się na kształt ogromnego gmachu,
Słońce nad nim czerwone jak pożar na dachu;
Wtem zapadło do głębi; jeszcze przez konary
Błysnęło, jako świeca przez okienic szpary,
I zgasło. I wnet sierpy, gromadnie dzwoniące
We zbożach, i grabliska suwane po łące
Ucichły i stanęły: tak pan Sędzia każe,
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej