Jesteś w: Dżuma

Albert Camus - Dżuma - problematyka

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Ludzie, z którymi się wówczas stykał mówili mu: „Pan nie ma serca”. Jednak narrator zapewniał: „Ależ tak, miał serce. Służyło mu do tego, by mógł wytrzymać dwadzieścia godzin na dobę, podczas których widział, jak umierają ludzie stworzeni do życia. Służyło mu do tego, by mógł rozpoczynać każdego dnia na nowo. Na to miał dość serca. Jak to serce mogło dać życie? Nie, w ciągu dnia nie udzielał pomocy, ale informacji. Oczywiście tego nie można nazwać zawodem człowieka. Lecz w końcu, komu z tego sterroryzowanego i zdziesiątkowanego tłumu pozostawiono wolny czas na zawód człowieka?”. Widzimy zatem, że Rieux za wszelką cenę usiłował pozostać człowiekiem, lecz epidemia niesamowicie mu to utrudniała. Wielu z mieszkańców Oranu nie wytrzymało tej próby, jemu się jednak udało. Zachował w sobie dość człowieczeństwa by wstawać każdego ranka z przekonaniem, że musi wyjść na ulicę i uratować tyle żyć, ile tylko będzie możliwe. W postawie doktora rysowały się wyraźnie charyzma, upór, szlachetność oraz to, że się nie poddawał mimo przytłaczająco niesprzyjających okoliczności.

Doktor Rieux był niezwykle skromną i pokorną osobą. Zdawał sobie sprawę ze swoich słabości, o czym nie bał się mówić: „Sądzę, że nie mam upodobania do bohaterstwa i świętości. Obchodzi mnie tylko, żeby być człowiekiem”. W jego rozumieniu być człowiekiem oznaczało tyle samo, co być uczciwym. W jego rozumieniu uczciwość polegała na możliwe jak najbardziej sumiennym wykonywaniu zawodu, w jego przypadku zawodu lekarza.

Jako nosiciel myśli egzystencjalnej Rieux wyzbył się Boga. Bohater Camusa ma stanowić przykład na to, że to człowiek decyduje o własnym istnieniu, a nie żadna nadprzyrodzona siła. Doktor jasno mówił, że „gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi, zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest”. Widzimy zatem, że nie tylko nie wierzył w Boga, ale i podważał całkowitą wiarę w Stwórcę innych ludzi, nawet jezuickiego zakonnika. W jego mniemaniu sami musimy stawić czoła życiu, które polega na niezwykle trudnej sztuce codziennego dokonywania wyborów pomiędzy dobrem a złem, a często złem a mniejszym złem. Ponadto ludzka egzystencja zagrożona jest wszechobecnym złem i absurdem, wobec którego wszyscy mamy obowiązek się buntować.

Doktor dał przykład nie tylko na to, jak postępować w trudnych sytuacjach, ale w znacznej mierze pokazał czytelnikowi jak żyć. Jednym z głównych przesłań wynikających z analizy jego zachowań jest miłość do bliźniego. Przykład Rieux uświadamia, że zawsze należy stawiać drugiego człowieka na piedestale, ponieważ „w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę”. Widząc wiwatujących mieszkańców miasta, którzy świętowali odejście zarazy zapominając na moment o poniesionych stratach, doktor pomyślał: „Stary miał rację, ludzie są zawsze tacy sami. Ale w tym była ich siła i ich niewinność, i mimo całego bólu Rieux czuł, że tu z nimi się łączy”.

Ostatecznie Rieux zwyciężył, choć wewnątrz czuł się jak przegrany. Zdawał sobie jednak sprawę, że postąpił właściwie. Zrobił dokładnie to, co do niego należało. W czasie dżumy pozostał człowiekiem, a jego opowieść stała się „świadectwem tego, co należało wypełnić i co niewątpliwie powinni wypełniać nadal, wbrew terrorowi i jego niestrudzonej broni, mimo rozdarcia osobistego, wszyscy ludzie, którzy nie mogąc być świętymi i nie chcąc zgodzić się na zarazy, starają się jednak być lekarzami”.

Tarrou jest drugą postacią, która ma do przekazania ważne przesłanie o człowieku i tym, jak powinien on postępować w świecie. Przyjaciel doktora stanowił przykład wojującego humanisty, którego celem życiowym było zniesienie kary śmierci. Mężczyzna podróżując po świecie angażował się w wiele wydarzeń, podczas których zawsze stawał po stronie słabszych i pokrzywdzonych. Nabrał wówczas przekonania, że człowiek nie jest z natury dobry. Każdy z nas „nosi w sobie dżumę, nikt bowiem, nie, nikt na świecie nie jest od niej wolny”. W jego słowach dżuma oznaczała najczęściej czyste i odwieczne zło. Skoro każdy człowiek jest nim skażony, to jak ma sobie z nim radzić? Odpowiedź Tarrou na to pytanie jest prosta: „trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka i żeby go nie zakazić. Mikrob jest czymś naturalnym. Reszta, zdrowie, nieskazitelność, czystość, jeśli chce pan tak to nazwać, to skutek woli, i to woli, która nie powinna nigdy ustawać. Uczciwy człowiek, który nie zaraża niemal nikogo, to człowiek możliwie najmniej roztargniony. A trzeba woli i napięcia, żeby nie ulec nigdy roztargnieniu!”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 - 



  Dowiedz się więcej