Jesteś w: Dżuma

Albert Camus - Dżuma - problematyka

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Jeszcze innym, uniwersalnym przesłaniem odnoszącym się do wojen w powieści jest refleksja Rieux na temat rozmiarów spustoszenia, jakie niesie ze sobą zaraza: „Cyfry skakały w pamięci i powiadał sobie, że trzydzieści wielkich dżum, które znała historia, dało blisko sto milionów zmarłych. Ale co to znaczy sto milionów zmarłych? Człowiek, który był na wojnie, ledwo wie, co to jest jeden zmarły. A ponieważ martwy człowiek nie liczy się, chyba że widziano go martwym, sto milionów trupów rozsianych na przestrzeni historii to tylko dym w wyobraźni”. Wojna zawsze oznacza ofiary. Często ich liczba jest tak wielka, że nie podaje się jej do publicznej wiadomości. Doktor dał do zrozumienia, że faktyczna liczba zmarłych zawsze jest znacznie większa, aniżeli ogłaszają to władze po zakończeniu wojny.

Wróćmy jednak do odniesień w tekście do drugiej wojny światowej. Pierwszym nasuwającym się podobieństwem wydarzeń opisanych w powieści do tych znanych z historii jest umieszczenie akcji wewnątrz zamkniętego miasta. Nasuwa to oczywiste skojarzenie z obozem koncentracyjnym. Dodatkowo potęgują je straże, które umieszczono na bramie i pozwolono im strzelać do mieszkańców miasta, jeśli będą próbowali ucieczki. Uzbrojeni wartownicy mogli otwierać ogień również do obywateli, co do których istniało podejrzenie, że usiłują wzniecić bunt. Ponadto zaraza zabijała dziennie tak dużo osób, że konieczny stał się ich masowy pochówek. Na cmentarzu wykopano dwa wielkie doły, do których pod osłoną nocy wrzucano nagie zwłoki i zasypywano je wapnem. Wkrótce jednak okazało się, że konieczne są inne metody. Wtedy władze miasta zleciły palenie ciał zmarłych w piecach krematoryjnych. Jest to oczywiste nawiązanie do sytuacji, z jaką musieli zmierzyć się więźniowie w obozach koncentracyjnych.

Poza obozem, możemy w powieści odnaleźć opis miejsca łudząco przypominającego getto: Stadion znajduje się niemal u bram miasta i z jednej strony graniczy z ulicą, gdzie przejeżdżają tramwaje, z drugiej z rozległymi terenami ciągnącymi się aż do skraju płaskowzgórza, na którym zbudowane jest miasto. Otaczają go wysokie mury z cementu, wystarczyło wiec postawić straże przy czterech bramach wejściowych, by utrudnić ucieczkę. Jednocześnie mury broniły nieszczęśników odbywających kwarantannę przed ciekawością ludzi z zewnątrz. W zamian za to izolowani słyszeli przez cały dzień przejeżdżające tramwaje, nie widząc ich, i ze wzmożonego hałasu odgadywali godziny powrotu i wyjścia z biur. Wiedzieli więc, że życie, z którego byli wyłączeni, szło swoim trybem w odległości kilkunastu metrów od nich i że cementowe mury oddzielają dwa światy bardziej sobie obce, niż gdyby znajdowały się na różnych planetach. Obóz dla sanitarny był miejscem, w którym zgromadzono wszystkich mieszkańców miasta, których z oczywistych powodów należało odizolować od reszty społeczności. Właśnie tak można zdefiniować getto. Ludzie stłoczeni na stadionie musieli żyć wobec nowych reguł, według innego prawa. Wszyscy byli sobie równi, zostali zdegradowani do jednakowych pozycji.

Obóz zorganizowany na stadionie miejskim odwiedził Tarrou, a widok jaki ujrzał przypomina relacje amerykańskich żołnierzy, którzy wyzwalali obozy koncentracyjne w Zachodniej Europie: „Każdy z tych, na których Tarrou patrzył, miał puste spojrzenie, wszyscy zdawali się cierpieć na skutek oderwania od tego, co stanowiło ich życie. A ponieważ nie mogli wciąż myśleć o śmierci, nie myśleli o niczym. «Najgorsze jednak — pisał Tarrou — jest to, że są zapomniani i że o tym wiedzą. Ci, którzy ich znają, zapomnieli o nich, ponieważ myślą o czym innym, i to jest zrozumiałe. Jeśli zaś idzie o tych, którzy ich kochają, ci zapomnieli o nich także, ponieważ tracą siły, starając się o ich powrót i układając projekty dotyczące ich wyjścia. Myśląc o tym wyjściu, nie myślą już o tych, którzy mają wyjść. To także jest normalne. Widać z tego wreszcie, że nikt nie potrafi naprawdę myśleć o kim innym, nawet w najgorszym z nieszczęść. Myśleć bowiem rzeczywiście o kimś, to myśleć o nim minuta po minucie, nie zajmując się niczym, ani gospodarstwem, ani przelatującą muchą, ani posiłkami, ani swędzeniem skóry. Ale zawsze są muchy i swędzenie. Dlatego trudno jest żyć. A ci tutaj wiedzą o tym dobrze»”.
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 - 



  Dowiedz się więcej