Jesteś w: Pan Tadeusz

Muzyka w „Panu Tadeuszu”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Potem zagrał Poloneza Trzeciego Maja. Skoczne, radosne nuty sprawiły, że młodzież podrygiwała, a starsi przenieśli się myślami w przeszłość, w szczęśliwe lata, gdy po dniu Trzeciego Maja wiwatowali na cześć Sejmu, posłów i króla wybranego przez naród.

Po chwili zmienił akord, teraz grał dźwięki przypominające syk węża, zgrzyt żelaza, wszystkich słuchaczy przejął dreszcz, smutek. Cymbalista wydobywał coraz głośniejsze akordy, jakby otoczyło wszystkich tysiące hałasów. Gerwazy pierwszy odgadł, była to pieśń Targowicy:

„Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały.
Jęk dzieci, płacze matek”.

Wszyscy zebrani mieli łzy w oczach, odgadli te nuty i akordy, była to „Rzeź Pragi” – znali tę bitwę z pieśni i z opowiadań.

Ponownie nastąpiła zmiana nastroju. Teraz dźwięki były lekkie, cienkie, ciche, jakby chciały się wyrwać z sieci, była to żałosna pieśń legionów – o żołnierzu tułaczu, który głodny, biedny tułał się po lasach i polach, aż w końcu padł z wycieńczenia. Wówczas jego koń kopytem wygrzebał w ziemi mogiłę dla swego pana.

Wszyscy zebrani na dziedzińcu zamkowym znali tę pieśń, obecni żołnierze przypomnieli sobie swoje długie lata wędrówki, po morzach, lądach, lasach, w obcych krajach, w spiekocie czy mrozie, pochylili głowy oddając hołd.

Dalej Jankiel zaczął wydobywać dźwięki, które brzmiały jak trąby mosiężne. Grał marsza „Jeszcze Polska nie zginęła”. Goście wiwatowali „Marsz Dąbrowski do Polski”, a on - zatopiony w muzyce, z wypiekami na twarzy, z błyskiem w oku - grał bez opamiętania. Gdy przestał, spojrzał na jenerała Dąbrowskiego i płacząc powiedział:
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 - 



  Dowiedz się więcej