Jesteś w: Pan Tadeusz

Streszczenie „Pana Tadeusza”

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim



Po polowaniu Wojski zagrał na swoim bawolim rogu, rozpalono ogniska, grzano bigos, wszyscy jedli i pili. Posiliwszy się, myśliwi wsiedli na konie, martwe zwierzę załadowali na wóz i pojechali do dworu. Podczas drogi powrotnej Wojski opowiadał historię o dwóch sąsiadach: Domeyce i Doweyce.

KSIĘGA PIĄTA
Kłótnia

Telimena rozmyślała, którego z mężczyzn lepiej uwieść: pozbawionego miłosnego doświadczenia Tadeusza czy przystojnego dziedzica wielkiego rodu Hrabiego. Nie mogąc się zdecydować, zawołała z ogrodu Zosię. Oznajmiwszy dziewczynie, że pozna ją z Tadeuszem, nakazała pokojowej ładnie ubrać podopieczną.

Po powrocie z polowania młody Soplica poznał Zosię. Odkrywając, że to ją widział pierwszego dnia po swoim przyjeździe, nie krył podziwu dla jej urody. Aby ostudzić swoje emocje i ochłonąć, pobiegł w pole.

Tymczasem Telimena udała się do swojej „Świątyni dumania”. Ledwo usiadła, oblazły ją mrówki! Na szczęście pojawił się Tadeusz, który najpierw oczyścił jej suknię, a potem…chciał ją pocałować!

Ten widok obserwowało z ukrycia dwóch mężczyzn: ksiądz Robak oraz Hrabia (nie wiedząc o obecności drugiego). Oglądanie amorów przerwał dzwonek ze dworu oznaczający wieczerzę, którą w zamku - pomimo zakazu Sędziego – przygotował Protazy. Stoły były suto zastawione: chłodnik, raki, kurczęta, jarzyny, wódka. W czasie posiłku Tadeusz z Hrabią starali się oczarować Zosię. Pierwszy robił to wskutek zakochania, drugo natomiast na złość Telimenie, którą widział w lesie romansującą z młodym Soplicą. Widząc to, Telimena nie kryła wzburzenia.

W czasie wieczerzy ważnym punktem była rozmowa o minionym polowaniu. Sędzia zadecydował, że skoro Ksiądz Robak (teraz nieobecny) zastrzelił niedźwiedzia, to otrzyma za to mięso ze zwierzęcia i klasztor bernardynów będzie miał zapas na dwa lata. Zapowiedział, że skóra zostanie u niego we dworze. Ewentualnie mógł mu dać w zamian dziesięć sobolowych skórek, które także były bardzo cenne. Wówczas głos zabrał Podkomorzy mówiąc, że skóra należy się dwóm młodzieńcom, których życie było najbardziej zagrożone na polowaniu: Tadeuszowi oraz Hrabiemu. Z racji tego, że Soplica był dużo młodszy, w myśl tradycji powinien ustąpić i oddać swoją część Hrabiemu, który na to wszystko zaproponował, żeby Sędzia wraz ze skórą oddał mu jego zamek, który zagarnął bezprawnie. Rozpoczęła się kłótnia.

Nagle drzwiami ukrytymi pomiędzy filarami wszedł Gerwazy. Nie przywitał się z nikim, lecz zaczął nakręcać ustawione w dwóch kątach sali zamkowej zegary kurantowe. Gdy Podkomorzy kazał mu je uciszyć, on zwrócił się do Hrabiego z pytaniem, jakim prawem ktoś mu rozkazuje w domu jego pana. Na koniec oburzony powiedział, że Hrabia nie powinien gościć się z Soplicami.
Po tych słowach rozgorzała awantura o właścicieli zamku. Protazy wraz z Sędzią uważali, że Horeszków należy się Soplicom, na co Hrabia z Gerwazym odpowiedzieli, że Sędzia bezprawnie przywłaszczył sobie cudze dziedzictwo. Wszyscy goście poczuli się oburzeni grubiaństwem Hrabiego.
W pewnym momencie Gerwazy rzucił pękiem kluczy w Protazego i wywiązała się bójka, po której w sali zostało pobojowisko: stoły były połamane, jedzenie porozrzucane.

Potem, gdy Gerwazy został sam na sam z Hrabim, podsunął mu pomysł zorganizowania zajazdu na Soplicę, w wyniku którego odebrałby zamek, wieś i ziemię, które były własnością Horeszków od 400 lat, lecz odebrano je w czasie Targowicy i oddano Soplicom. Służący był zdania, że nie wolno czekać na dalszy proces. Chciał zebrać 300 szlachciców - nieprzyjaciół Sopliców, w których płynęła rycerska krew – i wziąć udział w walce „o swoje” ostatniego z Horeszków. Hrabia zgodził się na propozycję Gerwazego.

KSIĘGA SZÓSTA
Zaścianek

W dworku w Soplicowie goście po wieczornej kłótni i bójce na zamku nie mieli humoru, siedzieli cicho, nawet nie mieli ochoty grać w karty. Sędzia napisał pozew przeciwko Hrabiemu o znieważenie jego honoru i wszczęcie bójki przez Gerwazego, potem wysłał Protazego, by dostarczył ten dokument Hrabiemu do jego folwarku. Służący wysłuchał polecenia Soplicy: „odżył” włożywszy swoją woźnieńską odzież, szerokie rajtuzy, kurtkę, czapkę z uszankami, wziąwszy pałkę w rękę poczuł się w swoim żywiole: znowu był przydatny jako wysłannik. Wyruszył w drogę piechotą, w przebraniu, skradając się bocznymi dróżkami jak szpieg. Musiał tak zrobić, aby nie napotkać nikogo po drodze, taki był zwyczaj:
strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 - 



  Dowiedz się więcej